Rozdział 6: Czas na Road Trip

1K 150 49
                                    

Punz patrzył w sufit, była 2 w nocy a on nie mógł spać. Za dwie godziny muszą wyjechać z Orlando. Zerknął w bok znudzony. Niecałe 2 metry od niego na łóżku leżał Sapnap pogrążony w śnie. Blondyn westchnął smutno patrząc na zaschniętą krew w kąciku ust młodszego przyjaciela. Parę krople zaschło również na jego palcach, a wraz z nimi drobne płatki, młodych róż. Z każdym takim widokiem Punz przestawał nad sobą panować. Nienawidził tego zielonookiego, blond włosego dzieciaka. Wiedział gdzieś w głębi serca że to nie do końca wina Dreama, ale wolał go nienawidzić. Tak było mu łatwiej.
Mruknął coś niezrozumiałego podnosząc się z ziemii i uważnie rozejrzał się po podłodze by idąc do drzwi nie walnąć w nic. Przemknął jakoś między stertą energetyków, kartonami po pizzy i pudełkami po chinszczyźnie. Gdy znalazł się na korytarzu, odetchnął z ulgą. Miał wrażenie że pomimo uchylonego okna, dusi się w pokoju przyjaciela. Poszedł do kuchni, po drodze zabierając swoją bluzę z oparcia kanapy. Wszedł do kuchni i od razu skierował się do lodówki. Znalazł to czego szukał, czyli kolejny energetyk.
-Wykończysz się jeśli będziesz tyle ich pić - Punz o mało nie podskoczył.
Obrzucił się gwałtownie do tyłu, by zobaczyć Dreama siedzącego na blacie przy otwartym oknie.
-Mógłbyś założyć koszulkę? - spytał Lukas udając że wcale prawie nie dostał zawału.
-Jeśli ci to przeszkadza - wzruszył ramionami i założył koszulkę, która leżała na jego kolanach.
-Nie za ciepło ci? - blondyn skrzyżował ręce na piersi i uniósł jedną brew wyżej.
-Noce na Florydzie zawsze są ciepłe, nie zależnie od pory roku - wymamrotał, a chwilę później dostał napadu kaszlu.
-Jasne - Punz przewrócił oczami.
Nagle jednak poczuł dym papieros i coś do niego dotarło.
-Ty palisz? - zdziwił się.
-To mój trzeci raz w życiu - mruknął, a usta wykrzywiły mu się w grymas.
Punz zerknął na paczkę papierosów które zostawił wieczorem na blacie.
-Mogłeś chociaż spytać - westchnął i sam sięgnął po opakowanie.
Dream odwrócił wzrok wiedząc co się święci. Luke otworzył pudełko i jego oczom ukazało się jego dno. Nie został nawet jeden.
-Dream..! - jęknął patrząc na blondyna siedzącego na blacie.
-Przepraszam.. - wymamrotał.
-Ugh... Będę musiał kupić nową paczkę potem - zanotował to sobie w głowie - podziel się chociaż, jak już zabrałeś mi ostatniego.
Dream podał mu papierosa i ziewnął cicho. Nastała cisza. Bardzo niezręczna, zdająca ciągnąć się w nieskończoność. Punz myślałam o tym jak bardzo ironiczne jest to że chce zabić osobę z którą właśnie pali na wspólnie jednego papierosa. Wyobrażał sobie to w głowie jak po morderstwie na Dreamie, dzwoni do specjalnego zespołu sprzątającego jak w Johnym Wicku. Clayton z kolei znów myślał o tamtej nocy spędzonej z Nicholasem na chlaniu i pierdoleniu o tym jacy to oni nie są samotni. Wciąż słyszał w głowie jak Sapnap pyta go dla żartu czy wyjdzie za niego jeśli nikogo sobie nie znajdzie. Bo to było dla żartu, prawda..?
-Za parę godzin wyjeżdżacie - bardziej stwierdził niż spytał Dream, przymykając oczy.
-Tak - potwierdził Punz.
Znów cisza. Dreamowi nawet oddychać się jakoś ciężej zrobiło. Punz otworzył puszkę z energetykiem i upił większy łyk. Obaj nawet na siebie nie są w stanie patrzeć. Dream westchnął ciężko.
-Czemu nie śpisz? - spytał udając że wcale nie czuje żadnego napięcia między nimi.
-Słyszałem jak Sap dusi się tymi kwiatami w toalecie, wciąż o nim myślę i nie mogę spać z wiedzą jak cierpi. Ja naprawdę zrobiłbym wszystko by przestał cierpieć.
-Nie wiesz co mówisz - mruknął starszy wypuszczając dym z ust.
-Wiesz coś więcej niż ja, prawda? - zerknął na niego ukradkiem.
-Może - upił kolejny łyk energetyka.
-Jesteś nie mniej porywaczy co ja, czemu nie pomożesz mi coś z tym zrobić? - spytał tym razem już nawet nie ukrywając się z gapieniem się na Lukasa.
-Oh, nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał coś z tym zrobić - zaśmiał się przepełniony złością, która powoli burzyła jego maskę spokoju.
-Więc czemu nie robisz nic...
-To dla dobra Nicholasa, wierzę że podejmie się operacji.
-Luke, operacja to złote kłamstwo, scenariusz który się nie zdarzy. Oboje o tym wiemy.
-Nie porównuj mnie do siebie - warknął cicho, zaciskając mocniej dłoń na puszce.
Dream chciał coś powiedzieć, otworzył usta nawet, lecz się powstrzymał. Nie rozumiał tej wrogości Punza względem jego. Starszy czuł że jeśli cała złość skumulowana w nim nie znajdzie zaraz ujścia, to wybuchnie. Nie był w stanie już nad sobą panować, a im dłuższa była rozmowa z Claytonem, tym mniej się hamował.
-Przez twój kurewsko głupi wypadek nie podejmie się tej jebanej operacji - syknął próbując powstrzymać łzy - twierdzi że to jego pierdolona kara za to że cię nie upilnował.
Dream otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. Miał wrażenie że jego serce właśnie się łamie na milion kawałków. Do głowy wróciły mu wszystkie wspomnienia z dnia wypadku. Każdy jeden szczegół. Pamiętał jak Nick pokazał mu jak zrobić dany trick, a potem on próbował, pamiętał te dłużące się sekundy przed całkowitą ciemnością.
-Ja.. - chciał coś powiedzieć blondyn zalewany wspomnieniami, czując jak jego zranione serce szybciej bije z myślą o Nicku.
-Daruj sobie - syknął odkładając papierosa do popalniczki i wychodząc z kuchni - nie chce mi się nawet na ciebie patrzeć, nienawidzę cię Dream. Tak kuresko cię nienawidzę.
Clay został sam. Randomowe wspomnienia nawiedzały jego myśli, a serce bolało coraz bardziej. Pamiętał czyjeś usta na swoich, ale nie pamiętał twarzy tej osoby. Pamiętał jak spiąć trzymał kogoś w swoich objęciach, ale nie był w stanie sobie przypomnieć kogo.

UnArcadia | DreamNap HanahakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz