𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐬𝐢𝐱

1.7K 138 146
                                    

Malutki, niezwykle piękny płatek śniegu, obracał się właśnie wraz z grupą innych śnieżynek. Widział już całe miasto z lotu ptaka, a w tamtym momencie tańczył na wietrze w kierunku jednego z budynków. Wiaterek popchnął g delikatnie, przez co płatek wykonał piruet, po czym zatrzymał się, przylepiając do zimnej szyby okna.

Harry uśmiechnął się, samemu nie wiedząc czemu. Naprawdę lubił obserwować płatki śniegu.

Niedługo ta śnieżynka na jego oknie się stopi, kończąc swój żywot, mimo otaczającego go śniegu. Człowiek też kiedyś w końcu skończy go żywot, mimo otaczających go bliskich.

Potter odepchnął się od parapetu, przez co przejechał fotelem na kółkach przez pół pokoju, a następnie wstał, rozciągając się. Ziewnął, po czym na jego twarzy zagościł uśmiech. Od samego rana, gdy wstał, po prostu nie umiał się przestać uśmiechać.

Dochodziła godzina dziesiąta. Chłopak nie spał od siódmej i może normalnie dopiero by wstawał, ale miał aż za dużo energii. Jednocześnie był podekscytowany oraz strasznie zestresowany.

Od tamtego dnia, kiedy Draco zaproponował mu spędzenie wigilii wspólnej, minęło kilka dni, a on nie mógł się doczekać, mimo iż czasami miał momenty, że wolał wszystko cofnąć i spędzić Boże Narodzenie pod kołdrą w swoim akademiku. W takich chwilach zawsze się zastanawiał, co się stanie jeśli coś zepsuje albo dziwnie się zachowa, a może powie coś głupiego? Stresował się, że z jego winy Draco pożałuje i zniszczy całą wigilię.

Na szczęście zielonookiego jednak częściej miewał momenty, gdy miał ochotę tańczyć pokazując wszystkim meblom w pokoju swoje kocie ruchy, tylko dlatego, że po prostu był niezwykle radosny.

Rzucił się na łóżko, gapiąc się w sufit i uśmiechając się do niego jak glupi do sera, jednak jego miną zrzedła, gdy zorientował się, że nie ma w co się ubrać. Natychmiastowo podniósł się do pozycji siedzącej, marszcząc brwi, po czym wstał i skierował się do szafy. Szybkim ruchem otwarł ją na oścież i czym prędzej zaczął przeglądać ubrania.

Widząc parę koszul, odechciało mu się na samą myśl, jak w tym musi być niewygodnie. Po chwili jednak uznał, że nie może iść w bluzie. Nie wypada. Matka nawet by go z domu nie wypuściła w bluzie i dresach na takie święto. Decydując się na koszule, pojawiły się kolejne dwa problemy. Po pierwsze, którą z nich miał niby wybrać? A po drugie, jakie spodnie do tego założyć?

Po kilku przymiarkach i kompletach ubrań, uznał, że to nie dla niego, więc postanowił zadzwonić do Pansy, bądź Hermiony, choć podejrzewał, że pomogą mu obie skoro we dwie są na święta u rodziców Granger.

Złapał za smartfona, siadając po turecku obok sterty pogniecionych ubrań, po czym wybrał odpowiedni numer, a już po kilku sygnałach usłyszał głosy obu dziewczyn, a w tle świąteczne piosenki.

- Hej Harry! - krzyknęły jednocześnie.

- Cześć dziewczyny - odparł. - Macie chwilę?

- Dla ciebie zawsze - Potter nie musiał widzieć Pansy, aby wiedzieć, że ta właśnie się uśmiecha.

- Miło, otóż potrzebuje waszej pomocy.

- W jakiej sprawie?

- Ubraniowej.

- Uhuhu, a to na jaką okazję? - zaciekawiła się Hermiona.

- Och to aktualnie nie ważne... - no tak, czarnowłosy zapomniał, że jego przyjaciółki muszą wiedzieć wszystko, a on jakoś nie był za tym, aby od razu je poinformować o wigilii u Draco. Miał zamiar powiedzieć im to hmm... juz po fakcie?

midnight kiss // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz