𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐟𝐢𝐯𝐞

1.6K 130 64
                                    

Miłego czytania<3






Harry'ego obudził głośny łomot.

Zanim jednak otworzył oczy, opatulił się mocniej kocem, po czym wcisnął twarz głębiej w poduszkę. Czując zapach tych charakterystycznych perfum, zorientował się, że wcale nie jest u siebie i właśnie to spowodowało, że Harry o mało się nie wywracając, wstał z kanapy, rozglądając się na około.

- Och, nie śpisz? - zapytał Draco, który dosłownie w tamtym momencie wyjrzał z przed pokoju, aby zobaczyć co się dzieje z Potterem. - Wybacz nie chciałem cię obudzić - powiedział, a następnie ponownie złapał za jedną z gałęzi i delikatnie, aby nie uszkodzić drzewa, przeciągnął go do salonu. Czarnowłosy stał tylko jak słup soli, obserwując całą sytuację. Nie wiedział czemu, ale całe zdarzenie wyglądało dla niego komicznie.

- Czy to jest...

- Choinka? - dokończył za niego szarooki. - Dokładnie tak.

- Myślałem, że jedziesz do rodziny na święta, w takim razie po co ci choinka - okularnik zmarszczył brwi, przyglądając się poczynaniom drugiego chłopaka, który obracał iglaste drzewko tak, aby jego najbrzydsza strona była z tyłu, w stronę ściany. Nie jego wina, że było trochę... poturbowane.

- Bo tak miało być - wzruszył ramionami Draco, gdy już uznał, że wszystko jest idealnie, a następnie położył ręce na biodrach i spojrzał na Pottera. - Ale moja mama zadzwoniła rano, że jest ogromna śnieżyca, a pociągu odwołano aż do chyba dwudziestego siódmego grudnia, więc wyszło na to, że te święta spędzę tutaj.

- Och - westchnął w odpowiedzi, nie bardzo wiedząc jak ma zareagować. - Przykro mi.

- Niepotrzebnie - machnął ręką, kierując się do kuchni. - Wcale nie jest tak źle jak się wydaje. W sumie nawet mi się podoba, że w tym roku święta spędzę inaczej niż zazwyczaj. Wiesz, taki odskok od rutyny.

Harry zgodził się skinając głową, jednak gdy chciał się odezwać, w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Zielonooki czym prędzej złapał za smartfona, odbierając połączenie.

- HARRY JAMES'SIE POTTERZE.

- Też się cieszę, że cię słyszę mamo - powiedział, przygotowując się na to, że zaraz pewnie dostanie taki opieprz jak jeszcze nigdy.

- PO CO CI TEN TELEFON, SKORO W OGÓLE NIE OSBIERASZ GDY DO CIEBIE DZWONIMY?

- Ale nie krzycz tak...

- DZWONIŁAM TRZYNAŚCUE RAZY, OJCIEC CZTERY, A SIMON SIEDEM.

- Uspokój się mamo.

- CO TY ROBIŁEŚ DO JASNEJ CHOLERY?

- Spałem.

Draco nie mógł się powstrzymać i zachichotał, ponieważ mimo iż Harry wcale nie włączył trybu głośnomówiącego, blondyn dokładnie słyszał jak matka chłopaka na niego krzyczy. Potter w tym czasie całkowicie nie przejęty sytuacją, spowrotem usiadł na sofie i spojrzał na Malfoy'a, wywracając oczami.

- SPAŁEŚ? A TELEFON CIĘ NIE OBUDZIŁ?

- Tak jakoś wyszło.

- Brak mi słów na ciebie.

- No ja wiem, a czemu dzwonisz? - postanowił się w końcu dowiedzieć, co jest tak ważnego, że cała rodzina do niego wydzwaniała.

- Simon miał po ciebie dzisiaj przyjechać, abyś nie musiał w kolejnych dniach jechać pociągiem, jednak całą śnieżyca zrujnowała plany. Nie dość, że odwołali pociągi, to Simon musiał zatrzymać się u swojego przyjaciela jakieś osiemdziesiąt kilometrów od twojego akademika.

midnight kiss // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz