3

74 8 15
                                    

Prychnął i niedbale zgarnął papiery, by wyjść z nimi na korytarz. Rozglądnął się, nawet nie wiedząc, gdzie szukać sprawczyni całego zamieszania; głowy skupionych przy swoich stanowiskach pracowników niczym się od siebie nie różniły. Westchnął głośno i powlókł się wzdłuż nich, z całych sił wytężając uwagę, całkowicie bezskutecznie. Miał już wracać do gabinetu, naprawdę zirytowany, gdy jego wzrok zatrzymał się na drzwiach do palarni. Skrzywił się na samą myśl wejścia, lecz chęć udowodnienia swojej racji i pokazania tej głupiej sekretarce, jak powinna wykonywać swoje obowiązki, przezwyciężyła niechęć i obrzydzenie tytoniowym dymem. Wstrzymał oddech i nacisnął klamkę.

Audrey stała tuż przy ścianie i właśnie zapalała długiego, cienkiego papierosa, lecz na widok zmierzającego w jej stronę Weasley'a wytrzeszczyła oczy i pospiesznie go zgasiła, zgniatając w pustej popielniczce.

- Willows? -zamachał papierami przed jej twarzą. - Co to jest?

- Pana dokumenty, panie Weasley... - głos się jej załamał.

- Tak? Z tego co wiem, to nazywam się Percy, a nie Artur - wskazał palcem na nagryzmolony inicjał.

- O cholera, przepraszam...

- Gdybyś zamiast palić skupiła się na pracy, może nie popełniałabyś takich pomyłek.

- Najmocniej przepraszam... Dlaczego pan nie zadzwonił? Przyszłabym i...

- Wolę sam załatwiać swoje sprawy - przerwał jej i prawie rzucił w nią dokumentami. - Idź lepiej to naprawić, zanim ojciec wszystko mi pomiesza.

- Artur to pański ojciec? - wymsknęło jej się.

- Udam, że nie słyszałem tego pytania. Jesteśmy w pracy, pani Willows.

- Panno - sprostowała nieśmiało, wyrównując dokumenty.

Percy przewrócił oczyma i westchnął:

- Czekam w moim gabinecie - po czym odwrócił się na pięcie i wrócił do siebie.


Kiedy tylko z powrotem dostał swoje papiery, zatopił się w nich na długie godziny, tak, że zapomniał nawet o przerwie obiadowej, wpychając w siebie wygrzebane z szuflady sezamki. Pan Dawson osobiście odwiedził go, usatysfakcjonowany jego poranną pracą, nalegając, by wrócił wcześniej do domu - Percy jednak kategorycznie odmówił, uzasadniając to niekończącą się listą rzeczy do zrobienia, na co Dawson poklepał go ojcowsko po ramieniu i nazwał swoim najlepszym pracownikiem. Tak zachęcony przyłożył się jeszcze mocniej i wyszedł z gabinetu, gdy całe biuro już opustoszało. Tylko jedna lampka paliła się przy małym biurku, nad którym pochylała się ciemnowłosa, młoda dziewczyna.

- Dobranoc, panie Weasley - jej cichy głos przerwał złowrogą ciszę biura. - Jeszcze raz przepraszam...

- Dobranoc, Willows - odpowiedział bardziej z grzeczności, niż z wewnętrznego przekonania i wybijając równy rytm podeszwą swoich skórzanych oksfordów zszedł po schodach, wprost na portiernię, do niecierpliwiącej się Penelopy.

- Cholera, Percy, ile można na ciebie czekać...

- Pracowałem.

- To się leczy, wiesz? - wyszczerzyła zęby i szczelniej opatulając się płaszczem, pożegnała się ze stróżem budynku. - Tam, gdzie zawsze?

- Tam, gdzie zawsze - odparł i ruszyli labiryntem ulic budzącego się do nocnego życia miasta. Po paru przystankach metra i kilku zakrętach dotarli do małego pubu na obrzeżach centrum, gdzie zwykli chodzić jeszcze w czasach, gdy dopiero zaczynali pracę i ledwo starczało im na czynsz - piwo nigdzie indziej nie było tak niedrogie i tak dobre. Usiedli przy ulubionym stoliku w rogu, z dala od innych samotnych gości, zamówili to, co zwykle i równocześnie westchnęli.

Kawa z cynamonem | Percy Weasley AU || Harry Potter Fanfiction ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz