|2| Światełko wśród ciemności | oneshot

68 17 2
                                    

 Rudowłosa nastolatka swobodnie spacerowała po asfalcie, obserwując swoje buty. Dla kogoś z boku wyglądała normalnie, gdyby nie fakt, że kolejny raz przechodziła tą samą ulicą. Jej stare, zimowe obuwie, które pamiętało jeszcze czasy jej rodziców, potrzebowało odstawienia w kąt. Mimo to, nastolatka nie umiała go zostawić. Tak samo jak wspomnień o swoich rodzicach.

Stracić dwójkę najważniejszych osób na świecie, które były jej ostoją, domem, przyjaciółmi i aniołami stróżami zarazem dla każdego byłoby bardzo ciężkie. Dla niej również było, a mimo wszystko starała się być silna. Wiedziała, że nie może się poddać.

Zadrżała, czując mocniejszy powiew zimnego wiatru, który po raz kolejny uderzył w jej czerwony od mrozu policzek. Spojrzała na stary zegarek na nadgarstku, który wskazywał godzinę 17, co oznaczało, że przygotowania do najważniejszej kolacji 24 grudnia trwały już wszędzie. Westchnęła, wypuszczając biały obłoczek. Chciała znów wrócić do tamtych Wigilii sprzed dwóch lat, gdzie siedziała w ciepłym domu w Glasgow i bawiła się najlepsze z matką w kuchni.

Zatrzymała się i zamknęła oczy, próbując odgonić łzy. W posiadłości ciotki Will wcale nie czuła się jak w domu. Wysoka czarnowłosa kobieta nie cierpiała swojej bratanicy, a rudowłosa Melody zastanawiała się dlaczego. Czyżby za bardzo przypominała swoją matkę, której Will Carrow-Roswell nienawidziła? Tak, miała rude włosy, które sięgały jej teraz ledwo za uszy, bladą, podłużną i okrągłą twarz z wieloma piegami na nosie, który był szpiczasty, zupełnie jak ten ojca i zielone, wcześniej żywe, a teraz matowe oczy, również tak podobne do ukochanej matki.

Melody Carrow chciała to wiedzieć za wszelką cenę.

Otworzywszy oczy, ujrzała starszą kobietę, którą niosła ciężkie torby zakupów, ledwo przy tym stawiając kroki na śliskim chodniku. Melody poczułam dziwną chęć pomocy, dlatego szybkim krokiem podeszła do kobiety.

❞ Przepraszam, pomóc Pani?❞

Staruszka uniosła głowę i uśmiechnęła się miło, śmiejąc się lekko.

❞ Jeśli nie robisz tego za coś, to oczywiście, że tak. Zbyt ciężko nosić samej torby, gdy ma się schorowane nogi i kręgosłup.❞

Rudowłosa pokiwała głową, zabierając prawie wszystkie siatki, oprócz jednej, której już nie dała rady pomieścić w dłoniach, i ruszyła z kobietą wzdłuż chodnika.

❞ A Pani mąż? Dzieci?❞

Starsza z kobiet zaśmiała się lekko, zatrzymując się zaraz przy drzwiach niemałego domku jednorodzinnego. Postawiła siatkę na werandzie i odszukała klucze, aby zaraz wejść i zaprosić gościa do środka. Na korytarzu stała duża szafa, która nie była najnowsza, ale również nie za stara. W połączeniu z ciepłym brązem na ścianach, meblami vintage i wieloma zdjęciami wyglądała idealnie w tym pomieszczeniu.

❞ Ach, mąż zmarł kilka lat temu, a dzieci już na studia wyjechały z miasta i nie wróciły. A teraz chodź, kochaniutka, zrobię herbaty, co ty na to?❞

Melody zrobiło się cieplej na sercu przez taką propozycję i pokiwała głową, uśmiechając się do staruszki. Zdjęła kurtkę i buty, zostając w czerwonym swetrze i zwykłych czarnych legginsach. Weszła głębiej, niosąc do kuchni siatki i pomagając wypakować zakupy, gdy w międzyczasie kobieta zrobiła herbatę i usiadły z nią do jednego stołu.

❞ Jak to się stało, że chodzisz sama w grudniowy wieczór świąteczny i pomagasz mi?❞

Rudowłosa odstawiła filiżankę, wzruszając ramionami.

❞ Dwa lata temu miałam wypadek razem z rodzicami. Jechaliśmy na mój konkurs taneczny, gdy wjechał w nas czarny bus z ogromną prędkością, zabijając ich, a ja zostałam z urazem prawej kostki i lewego kolana.❞

Staruszka zrobiła zmartwioną minę, patrząc na nogi dziewczyny, odziane jedynie w cienkie legginsy.

❞ Och, kochanie, tak mi przykro. Gdzie mieszkasz w takim razie?❞

Rudowłosa Melody westchnęła, nie wiedząc, czy chcę mówić o jej ciotce i ich relacjach.

❞ Mieszkam z ciotką w jednej z bogatych dzielnic, ale ona mnie nie chce.❞

Kobieta wytrzeszczyła oczy, gdy młodsza przystawiła parujący napój do ust. Staruszka westchnęła i kontynuowała rozmowę, teraz jednak schodząc na przyjemniejsze tematy. Nastolatka w otoczeniu kobiety czuła się swobodniej niż w domu ciotki, rozmawiając i śmiejąc się z wszystkiego. Oglądała stare fotografie rodziny Raywood, którą zamieszkiwała ten dom od wieków, a Elizabeth – jak nazywała się kobieta – chciała dotrzymać tej tradycji, w przeciwieństwie do swoich córek, które teraz zamieszkały w Australii i Irlandii. Jedynym wnukiem kobiety był syn zmarłego i jedynego męskiego potomka o nazwisku Raywood, którego urodziła Eliza. Chłopak, jak się dowiedziała, pracował ciężko i zazwyczaj wracał późno.

❞ Czas zacząć robić kolację, chcesz zostać? I tak zazwyczaj jadam sama, a Sean się nie obrazi, jak oczywiście wróci.❞

Zdziwiona Melody uśmiechnęła się szeroko, myśląc o pierwszej od dwóch lat normalnej kolacji, w towarzystwie rozmów, jeśli takie były oczywiście dozwolone przy stole pani Raywood. U rodziny Carrow-Roswell było to zabronione i traktowano jak największy grzech.

Pokiwała głową, wstając z wygodnego fotela i ramię w ramię z Elizabeth ruszyła do kuchni. Towarzystwo kobiety przyprawiało Melody o delikatne deszcze i przypominało czasy, gdy jeszcze babcia nastolatki, Hope, żyła. Zacząwszy rozmawiać i przygotowywać jedzenie nie zauważyły czasu, który zleciał.

Układając talerze na stole, usłyszały trzask drzwi i kroki w stronę jadalni. W progu stanął wysoki brunet z zielonymi oczami o intensywnym spojrzeniu. Ubrany był w zwykłą bluzę, płaszcz i jeansy. Uśmiechnął się do Elizabeth, przenosząc wzrok na nastolatkę i marszcząc brwi.

❞ Babciu, kto to jest?❞

Melody cofnęła się, spuszczając głowę i przełykając ślinę. Teraz zrozumiała, jak to mogło wyglądać. Przecież zjawiła się w domu obcej kobiety niespodziewanie, przerywając ich pewnego rodzaju tradycję.

❞ Sean! To Melody, zaprosiłam ją na kolację, gdyż jej jedyną ciotką jest koszmarną wiedźmą i wyrzuciła ją z domu, a rodzice nie żyją.❞

Niższa o wiele od chłopaka kobieta podeszła do niego i mocno przytuliła, całując oba policzki. Rudowłosa uśmiechnęła się na ten widok, co zauważył również Sean i oddał gest niezauważalnie.

Po krótkiej wymianie zdań zasiedli do wielkiego i długiego stołu, wcześniej dzieląc się opłatkiem i składając życzenia. Prowadzili spokojną rozmowę, mimo że między nastolatkami można było wyczuć napiętą atmosferę. Niedługo później i Sean się rozluźnił, tak samo, jak rudowłosa, i zagadali się tak, że nie zauważyli, jak zostali sami, bez starszej kobiety, która życzyła im dobrej nocy i kazała swojemu wnukowi pokazać pokój gościnny Melody. Oboje nie wiedzieli, że i tak nie wstąpią do tamtego pokoju, gdyż zasnęli na kanapach, zmęczeni późną godziną i całym dniem. Tak samo, jak Melody nie sądziła, że po dwóch latach zostanie panią Raywood i to ona będzie przygotowywała taką kolację, tym razem w większym gronie.

Trzeba czasami wierzyć, że to jedno światełko, które jeszcze błyszczy w naszym nie zawsze szczęśliwym życiu może zmienić tak wiele i dać jeszcze więcej.

Autorka: ___slytherinb1tch 

Papierowy kalendarz adwentowy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz