2.

96 12 12
                                    

Tak, tak Kochani. Dziś jeszcze przed nami 2 części wszak jest 4 grudnia. Ale to później :) Miłego czytania i zapraszam do komentowania :)

XOXO

Nie do końca byłem przekonany do wstawiania swojego zdjęcia, ale coś zamieścić musiałem, bo inaczej apka nie dawała za wygraną. Wybrałem coś „firmowego" i profil był już gotowy. Nadal wątpiłem by to coś pomogło, ale przynajmniej udowodnię wszystkim, że przynajmniej się starałem. Nie moja wina, że nie wychodzi i lepiej mi będzie samemu. Włączyłem w telefonie wibrację i odłożyłem go na nocny stolik, a sam zabrałem się za pracę.

Po jakiś dwóch godzinach intensywnego wertowania maili i zapoznawania się z przesłaną przez klientów dokumentacją w pokoju rozległo się pukanie. Szczerze mówiąc trochę straciłem poczucie czasu i nie zorientowałem się kiedy nastał wieczór. Zamknąłem ostatni plik z dokumentami, zdjąłem okulary po które nawet nie wiem kiedy sięgnąłem i lekko przymykając klapę zaprosiłem intruza do środka.

-Synku... - moja rodzicielka stanęła niepewnie w drzwiach. -Przepraszam. Wiesz, że w okresie świątecznym nie panuję zbytnio nad sobą.

-W poza świątecznym także - dogryzłem jej i byłem z siebie dumny widząc jak zgarbiła ramiona.

-No tak... Dobrze wiesz, że chcę dla was jak najlepiej. Alex udało się kogoś poznać i miałam nadzieję, że i tobie się uda. Nie możesz wiecznie rozpamiętywać tego co zrobił Daniel.

-A skąd wniosek, że rozpamiętuję?

Rodzicielka popatrzyła na mnie jakbym próbował jej wcisnąć kolejny, niezbędny do życia zestaw garnków po czym głośno westchnęła.

-Masz rację... Nie powinnam była się wtrącać. To twoje życie i przeżyjesz je na własnych zasadach.

-Otóż to. To moje życie i nie chcę byś się wtrącała niepytana o zdanie... - kiedy już to sobie wyjaśniliśmy, a moje emocje znacznie opadły uznałem, że to dobry moment by zapytać czego potrzebuje. -Co cię do mnie sprowadza?

-Mówiłeś, że przed przyjazdem do domu wstąpiłeś do biura, więc śniadanie pewnie jadłeś wieki temu. Pomyślałam, że skoro ominął nas obiad to może zjemy taką wczesną kolację?

-Nie jestem głodny.

-W takim razie może napiłbyś się z nami herbaty?

Gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że jeśli jej teraz ulegnę w kwestii herbaty niechybnie wepchnie we mnie porcje jedzenia. Miałem też świadomość, że moja rodzicielka tak łatwo się nie podda. Będąc na z góry skazanej pozycji postanowiłem tym razem dać za wygraną.

-Dobrze, zjem z wami posiłek...

-Cudownie! Tata przywiózł od Betty pieczeń w sosie grzybowym z puree i jej firmową sałatką.

Cicho podążyłem za moją rodzicielką zupełnie zapominając o leżącym na nocnym stoliku telefonie.

Kolacja przebiegała w dość dziwnej atmosferze. Ojciec do końca próbował udawać, że jeszcze nie do końca wydobrzał po wczorajszej „libacji", a matka udawała, że prawie mu wierzy. Ja za to siedziałem i w milczeniu spożywałem posiłek. Zawsze lubiłem kuchnię Betty i kiedy tylko nadarzała się okazja coś z tatą u niej zamawialiśmy. Wolałem to niż pizze albo inne niezdrowe fast foody. Gdy tylko ktoś z nas zjawiał się w knajpie by osobiście odebrać zamówienie dostawaliśmy jeszcze w gratisie kawałek ciasta, które danego dnia piekła. To były czasy... Na samo wspomnienie mimowolnie zacząłem się uśmiechać.

-Co u ciebie w pracy? - tata postanowił przerwać nieco już krępującą ciszę.

-Dobrze. Dostałem kilku dużych klientów. Po świętach czeka mnie sprawa w sądzie, więc w tym roku nie zostanę na Sylwestra.

Świąteczne randkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz