13.

63 9 2
                                    

Nawet kiedy wszystko było dobrze; nawet wtedy kiedy miałem złudzenie bycia kochanym nikt nie witał by mnie z taką tęsknotą i radością jak Adam Patricka. I dlatego właśnie poczułem to dziwne uczucie zazdrości, które wkradło się w moje serce i nie chciało go opuścić. Mężczyzna nie wypuszczał chłopaka z objęć, zaciągał się jego zapachem jakby nie widzieli się od lat. W końcu odsunął go na długość ramienia i krytycznym spojrzeniem oceniał jego wygląd.

-Wyglądasz schludnie, ale bardzo schudłeś - zauważył z przyganą. -Rzeczy na tobie wiszą...

-Byłoby gorzej gdyby z nami nie mieszkał.

Do salonu weszła mama w fartuszku i z rękawicą kuchenną w dłoni. Spojrzała najpierw na mnie, potem na Alex, która wzruszyła ramionami w stylu: Ja nic nie wiem, nie mieszaj mnie w to. Wreszcie przeniosła spojrzenie na Adama i Patricka.

-Charles byłabym wdzięczna gdybyś rozstawił zastawę w jadalni - zwróciła się do mnie dając możliwość ucieczki z tego miejsca z czego chętnie skorzystałem. -Było z nim znacznie gorzej kiedy zamieszkał tu kilka dni temu... - usłyszałem jeszcze nim zamknęły się za mną drzwi.

Obiad przebiegł w zaskakująco przyjemnej atmosferze. Stone opowiadał o swojej firmie i od czasu do czasu posyłał Adamowi, który grzecznie dał się usadzić obok mnie, ukradkowe spojrzenia. Chyba nie był tym do końca usatysfakcjonowany, ale nie mógł nic na to poradzić. Chciałem mieć chłopaka obok siebie, bo choć powiedział mi, że to właśnie jest ten Patrick, który pomógł mu uciec od jego byłego to nagle domniemanie niewinności przestało działać w przypadku mężczyzny. Jasne w sprawach firmowych nic się między nimi nie zmieniło, ale teraz, kiedy w grę wchodził mój przyjaciel... Bałem się, że może zostać skrzywdzony przez tego człowieka, a ja będąc daleko nie mógłbym mu w żaden sposób pomóc.

Po posiłku mama chciała zaparzyć kawę i zaprosić nas na dalszą rozmowę do salonu, ale pomyślałem, że to doskonały moment na pokazanie Patrickowi okolicy. Jeśli wybierzemy się sami i wpadnie w mój krzyżowy ogień pytań nikt nie będzie miał mi tego za złe. Nie przewidziałem jednak, że ta szczwana bestia zaproponuje by Adam poszedł z nami i cały mój misterny plan poszedł w diabły.

Starałem się być jak najbardziej przyjazny i pokazać okolicę z jak najlepszej strony, ale na razie nie było się czym zachwycać. Same domki jednorodzinne i nawet jeszcze nie dotarliśmy do centrum, ale nie miałem zamiaru się nigdzie spieszyć, więc kluczyłem pomiędzy uliczkami. Chłopak szedł między nami w niekomfortowej ciszy i widziałem, że źle czuje się w naszym towarzystwie, więc postanowiłem to szybko zmienić. Po tych kilku dniach wspólnego mieszkania miałem nadzieję, że doskonale już znam drobne słabostki chłopaka i będę wiedział jak poprawić mu nastrój.

Skierowałem nasze kroki nie gdzie indziej jak do Słodkich Magnolii i już z daleka dostrzegłem, że Nataniel jak zwykle pełni swoją straż za ekspresem do kawy. Kiedy tylko go zobaczyłem w firmowym fartuszku uśmiech mimowolnie wypłynął na moje usta.

-To twój chłopak? - z wyczuwalną ulgą w głosie odezwał się Patrick.

-Nie. Liczysz na to, że odpuszczę sobie Adama? - wspomniany chłopak chyba jęknął moje imię. Nie wiem, bo tak szczelnie owinąłem go szalikiem, że podziwiałem, iż może jeszcze oddychać. Chciałem by było mu ciepło.

-Myślę, że Adam jest w stanie samodzielnie wybrać z kim chciałby się związać.

-Mam nadzieję, że jesteś lepszy... - poczułem jak ktoś ciągnie mnie za rękaw kurtki. -Tak Słonko? Coś się stało?

-Nie wiem czy zauważyliście, że tu jestem - wyswobodził się spod grubej warstwy szalika.

Dotarliśmy już na miejsce i na moment przystanęliśmy przed witryną.

Świąteczne randkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz