6

577 41 22
                                    

Mężczyzna kiedy się spakował zaniósł walizkę na korytarz... Następnie przeszedł się po mieszkaniu... Nieświadomie zaczął wspominać różne sytuacje jakie się w nim wydarzyły... wszystkie przyjścia Dazaia do niego, każdy ich wspólny wieczór... w jego oczach zebrały się łzy, które pędem otarł... Nie lubił okazywać słabości nawet przed samym sobą. Miał nadzieję, że jak wyjedzie to cały ból zniknie, a rany wywołane przez chłopaka się zabliźnią... nie chciał pamiętać, nie chciał cierpieć... Marzył by zacząć nowe życie, życie w którym nie będzie przeplatał się ten obwiązany bandażami dupek... ale czy aby na pewno to jest to czego chce? Czy na pewno chce zostawić historię za sobą i zacząć nowe życie...? Zadawał sobie te pytania w duchu chcąc poznać na nie odpowiedź

 On sam tego nie wiedział co ma myśleć, nie miał pewności czy wmawia sobie wszystkie rzeczy, całą nienawiść wobec Dazaia... Nie wiedział czy ból jaki sprawia mu myślenie o nim kiedyś jeszcze mu minie i czy w razie potrzeby byłby w stanie ponownie go pokochać tak samo jak kochał go jeszcze niedawno... rozmyślał o tym wszystkim przez chwilę, niedługą co prawda. Nareszcie jednak się otrząsnął i poszedł do sypialni. Jego wzrok utkwił w zegarku, na którym widniała już godzina dziewiętnasta, z racji iż Chuuya nie miał  żadnych planów na dzień dzisiejszy poszedł do łazienki się ogarnąć po czym ze spokojem skierował się ku sypialni. Położył się na łóżku i prędko oddał się w objęcia Morfeusza...

Rudy mężczyzna otworzył oczy, nie znajdował się jednak w swoim potulnym mieszkaniu... jego ciało nie leżało na wygodnym łóżku z ciepłym kocem... chłopak stał teraz na moście. Obok niego nie było nikogo, a bynajmniej tak myślał. Skierował swój wzrok ku wodzie. Dostrzegł tam Dazaia, topił się. Niebieskooki momentalnie chciał rzucić się ku niemu i go uratować jednak coś go trzymało... były to jakieś łańcuchy, pojawiły się nagle. Chciał je zerwać, szarpał rękoma, krzyczał by ktoś mu pomógł, ale nic to nie dało. Łańcuchy zaciskały się coraz bardziej do chwili, w której Dazai zniknął w nurcie rzeki. Wtem zniknęły. Na jego rękach zaś zostały rany, na każdym z nadgarstków po jednej. Na prawej ręce był napis "Kłamca {*}", jednakże na drugiej drugiej data... był to dzień który wypadał za równe trzy lata. Chuuya nie miał pojęcia co to znaczy, próbował zetrzeć napis i datę ze swoich nadgarstków myśląc, że to zwykłe rysunki, ale każde tarcie sprawiało mu niewyobrażalny ból. Puścił więc ręce i opadł na kolana... był zagubiony, a z jego płuc wydał się stłumiony krzyk. Po czym się obudził.

Zdyszany usiadł na łóżku i złapał się za włosy. Nie wiedział co się stało w pierwszej chwili, nie był pewien nawet gdzie jest... panika trwała kilka minut, potem odsunął szybkim ruchem ręce od głowy i spojrzał na nadgarstki. Oczy rozszerzyły mu się niemiłosiernie. Na rękach miał blizny przedstawiające to samo co miał zrobione przez łańcuchy we śnie... 

-Ja- ja dalej śnie.. to jest pewne

Zaczął bić się po twarzy chcąc się wybudzić. Nie wiedział co się dzieje. Szybko sięgnął po telefon. Była druga w nocy. Chłopak rzucił się plecami na łóżko i patrzał na blizny na rękach. Chciał wiedzieć jak się one tam znalazły. Chciał się ich pozbyć... nie chciał ich widzieć na swoim ciele... już miał do kogoś zadzwonić, dowiedzieć się czy wie na co może wskazywać to co mu się przytrafiło jednak wtedy doszedł do wniosku, że lepiej nikomu o tym nie mówić.. pomyślał, że jeszcze uznają go za wariata... nie chciał mieć takiej opinii u kogokolwiek... dlatego ułożył się na łóżku i zamknął oczy. Wiele nie trwało, aż ponownie zasnął. Na jego szczęście jednak tym razem nic mu się nie śniło...





Kłamca || soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz