8

755 59 97
                                    

Była godzina czternasta, a osiemnastolatek o niebieskich oczach dopiero zaczął uchylać oczy. Jego twarz zdobił minimalny uśmiech, w końcu dzisiaj opuszczał Yokohame. Wiedział, że dobrym postanowieniem jest jej opuszczenie. Koniec namnażających się wspomnień. Najzwyklejszy spokój w jego życiu...
Chłopak się ogarnął tak, że mógł wyjść i udać się prosto na lotnisko. Numer biletu dostał od szefa sms'em dlatego się nie stresował i poszedł od razu na miejsce wylotu. Wsiadł wraz z odprawą do samolotu i usiadł na swoim miejscu. Jego misja właśnie się zaczynała, tak samo jak odcinanie się od przeszłości... teraz wiedział, że już nie ma odwrotu i że życie zmieni mu się o sto osiemdziesiąt stopni, zostało mu tylko w głowie jedno pytanie, które zadawał sobie niczym mantrę... Czy aby na pewno zawiść zniknie kiedy odejdzie z dala. 

Kiedy samolot poleciał w górę Chuuya skupił się na widoku za oknem, pomimo, że lot nie miał być zbyt długi chłopak uznał, że się prześpi, ażeby na miejscu nie musieć martwić się tym, że będzie potrzebował snu. 
Jego oczy się zamknęły, a chłopak zasnął o wiele prędzej niż mógłby się tego spodziewać. Tym razem nic mu się nie śniło, a przed oczami miał najzwyklejszą pustkę...

Kiedy Dazai się obudził było już nadzwyczajnie późno. Dawno nie przespał tyle czasu, ale czuł, że musi coś zrobić. Poczuł impuls, aby jednak pobiec do domu Chuuyi i wyjaśnić mu twarzą w twarz czemu odszedł. Dlatego wstał i zajął się codzienną toaletą i ubrał na siebie granatowy golf oraz czarne dżinsy. W takim oto stroju wybiegł z domu i od razu udał się po kwiaty do kwiaciarni. Kupił bukiet z czerwonych kamelii oraz czarnych róż, do tego po drodze zakupił czerwone wino. Kiedy już miał wszystko kupione udał się prosto do mieszkania mężczyzny, który został zostawiony przez niego. Zanim jednak wszedł do budynku zapytał sam siebie.. <Czy on zechce mi w ogóle otworzyć drzwi? Czy on nie zatrzaśnie mi ich przed nosem wyzywając mnie od najgorszych?> Nie umiał odpowiedzieć sobie w tym momencie na te pytania. Z zawahaniem wbiegł do budynku po czym stanął przed drzwiami od mieszkania Chuuyi. 
Jego oczy momentalnie zobaczyły kartkę wiszącą na dębowych drzwiach. Było na nich napisane krótkie zdanie...

"Mieszkanie na sprzedaż"

Chłopaka przeszedł dreszcz niepokoju widząc napis dlatego kawałek białego papieru momentalnie został zerwany przez niego z drzwi. W tym momencie zza kartki wypadła koperta zaadresowana do samego Dazaia... chłopak bez zawahania otworzył kopertę, a w środku była kartka. Zaczął od razu czytać jej zawartość.

"Witaj Dazai
Ciekawe, że wiedziałem doskonale, że się tu zjawisz w chwili, w której Chuuya-kun zapewne jest już...

𝓜𝓪𝓻𝓽𝔀𝔂~

Nie mogłem pozwolić mu żyć wiedząc, że mógłby on zdradzić przez Ciebie mafię. Musiałem go więc wysłać, na której na pewno umrze zanim jeszcze zdąży na nią dolecieć.
To twoja wina.
Ty go zabiłeś.
                                                                                                                                              𝔐𝔬𝔯𝔦 𝔒𝔲𝔤𝔞𝔦"

Kiedy brązowooki mężczyzna przeczytał treść listu wszystkie rzeczy jakie miał w dłoniach upadły na ziemie. W jego oczach pojawiły się łzy, a on sam nie dowierzał, że takie coś może mieć miejsce... wmawiał sobie, że to tylko próba wkręcenia go w to z zemsty ze strony niebieskookiego. Złapał za klamkę i pociągnął ją do siebie. Drzwi były otwarte. Zszokowany tym faktem dwudziestodwu-latek wszedł do środka i zaczął w panice biegać po domu szukając chłopaka. Nie znalazł go, usiadł na ziemi i złapał swoją koszulę krzycząc głośno. Nie chciał by do tego doszło. Nie chciał by Chuuya umarł przez niego...

Kiedy Chuuya obudził się w samolocie odblokował telefon, którego wibracje wyszarpnęły go ze snu. Zobaczył na ekranie jedną wiadomość od jego szefa

Mori
Powodzenia po drugiej stronie Chuuya... to wszystko wina Dazaia.

Chłopak nie zrozumiał przekazu do momentu, w którym zobaczył za oknem palący się silnik samolotu, który z ogromną prędkością leciał w stronę ziemi. Nakahara próbował użyć swojej mocy, próbował chociażby podnieść się z siedzenia, ale nie mógł. Pasy na fotelu były nie odpięcia, a z nieznanego mu powodu nie mógł nawet skorzystać z własnej mocy. 

Po kilku minutach samolot roztrzaskał się o ziemię, a Chuuya zmarł na skutek "wypadku". Jego pogrzeb odbył się 4 dni później. Zjawiła się na nim cała mafia oraz Dazai. 
Sam Chuuya też tam był. Jednak samą swoją duszą, stał obok Dazaia jednak nie skupił się na nim, a na swoich nadgarstkach, na których zmieniła się data. Widniała na jego ręce dzisiejsza data. Chłopak próbował zrozumieć ten przekaz, miał nadzieję, że jeszcze dzisiaj pozna odpowiedź...

Po pogrzebie Dazai zostawił na grobie identyczny bukiet jak ten, który chciał przekazać chłopakowi kilka dni temu. Następnie jego nogi pokierowały go ku mostowi. Stanął za barierką patrząc w gwiazdy.

-Chuuya... może teraz będę miał możliwość Cię przeprosić? 

Mężczyzna odparł do siebie to zdanie ze łzami w oczach

-Nie ma Cię... nie ma cię do cholery! Miałeś tu być! Po cholerę odszedłem z tej zasranej mafii?!

Dazai krzyknął zdzierając swoje gardło po czym skoczył. Chuuya siedział w tym czasie przy swoim grobie myśląc co ma się wydarzyć... zrozumiał, że data oznaczała kolejne spotkanie jego z Osamu, w chwili kiedy chłopak stanął przed nim pół-przeźroczysty jako duch. 

Dazai w tamtym momencie przytulił Chuuye szepcząc mu do ucha dwa słowa..

-Kocham Cię..

Chuuya jednak odepchnął go po czym wstał i spojrzał mu głęboko w oczy

-Kłamca..

Po wyszeptaniu tego wbił się w jego usta ze łzami w oczach.

-Pieprzony kłamca!

Młodszy mężczyzna przytulił go z całej siły i zaczął się z nim kołysać

-cśś... wiem to... przepraszam...

-Ciesz się, że Cię kocham... ale wiedz, że nigdy nie wybaczę Ci tego co zrobiłeś dla Odasaku...

Po tych słowach obydwie dusze zniknęły, i tylko oni sami wiedzą czy tam gdzie trafili są razem czy nie widują siebie w żadnym momencie swego istnienia...

Kłamca || soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz