7

599 41 16
                                    

Dazai Osamu siedział sam w swoim mieszkaniu, widniała u niego godzina druga i nie wiedział co ze sobą zrobić, nie miał na ten moment żadnej pracy ani chęci na szukanie takowej. Jego myśli błądziły gdzieś w jego umyśle, każda z jego myśli zaś kończyła się tym w jaki sposób mógłby on popełnić samobójstwo. Nie mając w tym momencie siły ani chęci nawet na to, westchnął ciężko i usiadł na parapecie... od razu zobaczył dosyć mocny deszcz występujący na ulicach Yokohamy. Nigdy nie lubił takiej pogody, jednak miał z nią pewne wspaniałe wspomnienie związane z rudzielcem, którego dopiero co zostawił... nie chciał by jakiekolwiek wspomnienia pojawiały się w jego głowię, ale nie miał na to wpływu.

Wracał właśnie wtedy z Chuuyą z udanej misji, i on i niższy chłopak mieli do swoich mieszkań dosyć daleki kawał drogi do przejścia. Kiedy biegli przez deszcz ich kroki zatrzymały się nagle słysząc muzykę klasyczną z czyjegoś mieszkania.. Dazai wtedy przyciągnął do siebie chłopaka o oczach niebieskich niczym niebo, swoje brązowe i głębokie oczy skierował do niego przez co ich oczy się spotkały. Złapał go w talii i zaczął się z nim kołysać w rytm melodii odbrzmiewającej w ich uszach. Ich nogi same ciągnęły do tańca, a na twarzach obydwu wtedy nieletnich chłopaków widniał uśmiech. Tak szczery jak nigdy przedtem. Oboje w tamtym momencie cieszyli się z takiej błahostki i tego, że mają siebie obok... po skończeniu utworu ich usta spotkały się w krótkim pocałunku... po tym deszcz ustał, a oboje bez zastanowienia powiedzieli sobie nawzajem: "Musimy to powtórzyć" po czym oboje rozbiegli się do domów, a uśmiech nie był w stanie zejść im z twarzy...

Dazai zaczął nucić melodię z tamtego dnia, robił to całkowicie nieświadomie. Na jego ustach widniał minimalny uśmiech... mężczyzna już zaczął tęsknić za takimi błahostkami, a przecież z mafii odszedł z pewnością, że nie będzie tęsknił za nikim z tamtego miejsca. Uwierzył Odzie w jego słowa i sam również wmówił sobie, że nie kochał Chuuyi i było to tylko wmówione sobie uczucie, które nie istniało tak naprawdę. Wiedział, że te błahostki i miłe chwilę już nie powrócą. Nie mógł pozwolić sobie na wznowienie relacji z jego dawnym partnerem z pracy jak i z życia... jego duma by mu na to nie pozwoliła, poza tym przeczuwał, że nawet Chuuya nigdy nie zechce z nim już porozmawiać... chociaż może się mylił? Może powinien pobiec do chłopaka i powiedzieć mu, że ich uczucia od zawsze były prawdziwe? Może powinien posłuchać tego co czuł w jego stronę będąc w mafii...?
Po tych myślach prędko sam siebie spoliczkował. Nie przyjął czegoś takiego do siebie... nie chciał wznawiać kontaktu z Nakaharą, teraz jego obowiązkiem było zostać kimś dobrym... kimś z kogo Odasaku byłby dumny... kimś kto najwyżej umrze z kobietą u boku, ale nigdy już nie zbliży się do lazurowookiego chłopaka z piegami na twarzy i lokami, które tak bardzo kochał... Teraz dla mężczyzny o głębokich, brązowych oczach i włosach opadających mu na czoło słowo "Miłość" straciło jakiekolwiek znaczenie i sens... zostało mu tylko udawanie, że wszystko jest dobrze...

Dazai miał dosyć rozmyślania, dlatego też zszedł z okna i podszedł do niewielkiej szafeczki z alkoholem, wyjął z niej pół-pełną butelkę whisky, po czym ją otworzył i usiadł na kanapie. Nie wziął nawet kubka tylko z samego szklanego pojemnika na whisky zaczął pić napój... kiedy po jakiejś godzinie opróżnił butelkę to rzucił ją w róg pokoju... po czym ułożył się na kanapie i okrył się kocem, na jego twarzy nie widniało żadne uczucie.. była to pustka, z którą zasnął.

Kłamca || soukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz