𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 𝕿𝖍𝖎𝖗𝖙𝖊𝖊𝖓

180 18 19
                                    

(Muzyka towarzysząca mi przy pisaniu rozdziału)

POV. Byakuya Togami

Patrzyłem na Leona z powagą. Miałem ochotę go zajebać za to wszystko co zrobił.

- To, że ktoś ma problemy w domu nie oznacza żeby się nad nim znęcać - odezwał się wysoki brunet wzdychając zrezygnowany. - Żałuje, że się na to zgodziłem..Przekaż Naegiemu, że go przepraszam - dodał Mondo patrząc w moją stronę.

- Jasne, przekaże.. - odpowiedziałem lekko zmieszany.

- Idioci.. - wymamrotał rudowłosy wstając. - Nie mam zamiaru z wami rozmawiać.

- A my z tobą. - odparł chamsko Mondo odchodząc.

Poprawiłem okulary i zszedłem po schodach na parter budynku. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Zero wiadomości. Zero powiadomień. Zero nie odebranych połączeń.

- Myślałem, że Makoto zadzwoni.. - wymamrotałem wybierając numer do chłopaka.

Pierwszy sygnał..

Drugi sygnał..

Trzeci sygnał..

- Cześć, tu Makoto Naegi. Zostaw wiadomość po sygnale - usłyszałem patrząc na wyświetlacz.
No tak..Poczta głosowa pomyślałem i głęboko westchnąłem.

- Hej, uh..Kochanie- Chyba mogę cię tak nazywać, w końcu jesteśmy razem..Oddzwoń jak tylko odsłuchasz wiadomość - powiedziałem do słuchawki po czym zakończyłem połączenie.

Wróciłem do domu wolniej niż kiedykolwiek. Oczywiście kiedy tylko wszedłem zostałem siłą wepchnięty do salonu.

- Powinieneś być w domu już dziesięć minut temu. - powiedziała z powagą wysoka kobieta.

- Wybacz matko. Nie miałem zbyt dobrego dnia w szkole - odpowiedziałem lekko zirytowany.

- Wiem już wszystko. - dodała rodzicielka.

Zamarłem. Nie miałem w swoim pokoju ani jednej rzeczy która miała związek z Naegim.

- Co masz na myśli...? - zapytałem zestresowany.

- Nie toleruje takiego zachowania, powinieneś to wiedzieć. - powiedziała kobieta popychając mnie z całej siły na podłogę. Zaczęło się. Dostałem kilka mocnych ciosów w brzuch. Ból był tak ogromny, że aż miałem ochotę wymiotować. Stróżka krwi spływała z moich warg, a jej krople spadały na moją koszulę. Okulary leżały prawie na drugim końcu pokoju. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Kompletnie nie mogłem się ruszyć.

- Niech to cię nauczy dobrego zachowania. - powiedziała rodzicielka szarpiąc mnie za kołnierz od koszuli i prowadząc do mojego pokoju. Wepchnęła mnie tam siłą poczym trzasnęła drzwiami. 

Wstałem z podłogi i chwiejącym krokiem podszedłem do torby szkolnej. Wysypałem całą jej zawartość. Chwyciłem telefon do ręki. Ekran był pęknięty, a na pasku powiadomień pokazała mi się ikonka wiadomości.

Makoto

- Cześć Byakuya
- Ja..Chce ci tylko coś powiedzieć..
- Nie będę się rozpisywał Bóg wie jak..
- Kocham cię i..
- I ja przepraszam..

Zszokowany jeszcze raz przeczytałem wszystkie wiadomości.

- T-To jakiś żart, tak..?! - wymamrotałem, a łzy same zaczęły napływać do moich oczu. - Nie, nie, nie, nie, nie..!! T-To niemożliwe! - krzyknąłem załamanym głosem.

Szybko zabrałem najważniejsze rzeczy i wybiegłem z domu. Nie obchodził mnie już ból. Chciałem jak najszybciej dotrzec do chłopaka. Biegłem przez ulicę mokry od deszczu, w samej koszuli. Na dodatek pobrudzonej krwią.

Zatrzymałem się na środku jakiejś pustej ulicy.

- MAKOTO!! - krzyknąłem załamującym się głosem. Byłem już odrobinę zmęczony od szybkiego biegu ale dalej nie dawałem sobie spokoju. - Gdzie jesteś...? - dodałem ciszej, lekko podciągając nosem.

Makoto

- Spójrz w górę

Byłem zdziwniony odczytując tą wiadomość. Co prawda zatrzymałem się przy jakimś budynku ale nie zwróciłem kompletnie na niego uwagi. Spojrzałem w górę.

- M-Makoto... - powiedziałem łamiącym się głosem i wbiegłem do budynku.

❝𝐃𝐞𝐚𝐫 𝐃𝐢𝐚𝐫𝐲...❞[𝐍𝐚𝐞𝐠𝐚𝐦𝐢]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz