Rozdział 14.

1.6K 137 82
                                    

KAZUHA

Zajmuje mu to dobre dziesięć minut, ale ostatecznie Kazusze udaje się otworzyć zamek i włamać do mieszkania. Zabawne jest, że do tej pory nie wyrobił sobie klucza. Traktuje to miejsce jak dom, ale jakoś tak...chyba nie chciał naciskać na Kuniego. Wszystkie wielkie decyzje – zostanie parą, wyznanie sobie miłości, zamieszkanie razem – były między nimi podejmowane powoli i bardzo ostrożnie. Skoro Kuni nie proponował mu drugiego klucza, to Kazuha się nie odzywał.   

Właśnie. Kuni.   

Albo może jak się okazywało Scaramouche.   

To bardzo dziwne, bo Kazuha znał ten pseudonim i bynajmniej nie kojarzył go dobrze. Oczywiście słyszał o Szóstym Harbingerze tylko plotki i pogłoski, najczęściej ludzi, którzy razem z nim podróżowali. Nawet do głowy mu nie przyszło, że to właśnie Kunikuzushi. Kazuha kompletnie nie wie, co o tym sądzić.   

Przechadza się po salonie, zagląda do sypialni, szwenda się po kuchni. Nie spodziewa się znaleźć żadnego listu. Dawno temu ustalili, że wszelkie wiadomości będą zostawiać u Xiuhuy. Podobnie jak klucz. To także martwi Kazuhę, bo gdyby Kunikuzushi się go spodziewał, nie wyjechałby bez słowa.

Kazuha wzdycha i opiera się o blat. Nagle zdaje sobie sprawę, że jest głodny. W całym tym poszukiwaniu informacji zapomniał o posiłku. W mieszkaniu nie ma nic do jedzenia, jednak Kazuha nie chce jeszcze stąd wychodzić.

Kunikuzushi miał na sobie satynowy, na pewno drogi szlafrok i nic poza tym. Siedział na blacie, a jego nogi wisiały w powietrzu, nie sięgając paneli. W jednej ręce trzymał lampkę z winem, drugą przewracał strony w książce, która powinna być prostym poradnikiem kulinarnym, lecz ostatecznie okazała się bełkotem dla zaawansowanych kucharzy.

– To nie wygląda jak na obrazku – stwierdził, marszcząc nos.

– Staram się, ale kraby nie współpracują – tłumaczył się Kazuha. – Panierka się nie trzyma.   

Kunikuzushi westchnął i upił łyk wina. Chyba był zniecierpliwiony, ale o dziwo starał się tego nie okazywać. Kazuha też się trochę niecierpliwił. Dziś rano śniadanie wyszło mu naprawdę dobrze. To dlatego postanowił podjąć się przygotowania kolacji. Ale wtedy robił jajecznicę na boczku, a nie wykwintne złote kraby.

– Może dodaj więcej mąki – podsunął bez entuzjazmu Kunikuzushi.

– Wtedy jeszcze mniej będzie się trzymać – odparł Kazuha, wyciągając kolejny kawałek, na którym panierka zachowała się połowicznie.

– Aha.   

Kazuha już znał to „aha". Usłyszał je na przykład dziś koło południa, kiedy Kunikuzushi się rozbudził i po krótkiej pogawędce prawie natychmiast na niego wskoczył. Kochali się leniwie i ospale i Kazuha znów czuł to niesamowite uczucie dopełnienia. Później było obiado-śniadanie, które również zawierało w sobie „aha" Kunikuzushiego. Skończyli w wannie. Kazuha chyba nigdy nie był tak zrelaksowany.   

Teraz starszy chłopak opierał się o drewnianą boazerię i z premedytacją robił to tak, by szlafrok coraz bardziej i bardziej się rozsuwał. Kazuha widział już jasne obojczyki i zarys klatki piersiowej. Jeszcze chwila i...

– Najpierw jedzenie – powiedział, siląc się na stanowczość.

– Musisz nienawidzić tego kraba – stwierdził z nonszalancją Kunikuzushi. – Właśnie przerobiłeś go na węgiel.

– Bo mnie rozpraszasz.

– Oh, tak?   

Kazuha zaczynał się obawiać, że jego kulinarne zabiegi zaraz piekło pochłonie, bo „oh, tak" Kunikuzushiego brzmiało identycznie jak „aha", a szlafrok trzymał się już tylko na jednym z jego ramion.

– Zostały dwa kraby – jego głos stał się proszący.

– I tak je spieprzysz – oznajmił Kunikuzishi, czym Kazuha specjalnie się nie przejął. Bardziej zadziwił go fakt, że chłopak prędko dodał: – Znaczy, to nic złego. Ja też nie umiem tego zrobić. W ogóle nie umiem gotować. Dlatego mieszkam nad restauracją.   

Właśnie w tej chwili Kazuha postanowił olać kraby. Zdjął garnek z płomienia i bez zwłoki ujął twarz Kunikuzushiego, całując go z uczuciem.

– Koniec robienia z siebie pajaca? – spytał z zadowoleniem Kunikuzishi. – To dobrze, bo mi zimno.

– Jakkolwiek szaleję za twoim paradowaniem w samym szlafroku, to o wiele bardziej podoba mi się, kiedy starasz się być miły – odparł szczerze Kazuha.

Twarz Kunikuzushiego wykrzywił grymas.

– Kierują mną nieczyste pobudki – burknął uroczo speszony.   

Kazuha puścił tę uwagę mimo uszu. Od rana czuł pewien niepokój, że w jakiś sposób go zdenerwuje, rozdrażni albo wkurzy, a wtedy usłyszy krótkie, acz dosadne „wynocha". Albo znając Kunikuzishiego coś jeszcze bardziej wyrazistego. Jednak czas płynął i Kazuha czuł, że on się naprawdę stara. Że mu zależy. I że naprawdę chce towarzystwa Kazuhy.   

Więc Kazuha też się starał. Zrobił śniadanie i próbował zrobić te głupie kraby. Pościelił łóżko. Posprzątał po śniadaniu. Chciał nawet wymyć naczynia, ale Kunikuzushi zaproponował mu wspólną kąpiel i nie zdążył.

– Czy mogę... – Kazuha zawahał się i przygryzł wargę. – Zostać u ciebie dłużej?

– Cóż, jeśli jeszcze nie masz dość... – Kunikuzishi starał się brzmieć wyzywająco, lecz do jego głosu wdarła się niepewność, którą Kazuha usłyszał.

W odpowiedzi pocałował go znowu, długo i czule.

– Nie mam – oznajmił. – Mogę sprzątać. I robić zakupy. Cokolwiek będziesz potrzebować.   

Oczywiście mówił o domu, ale Kunikuzushi wyłapał w jego słowach to, co chciał. Uśmiechnął się demonicznie i Kazuha poczuł, jak smukłe nogi oplatają jego biodra, a kostki krzyżują się na kości ogonowej.

– Mam potrzebę, żebyś wziął mnie na tym blacie – oświadczył mu tonem nie znoszącym sprzeciwu.

– Kto by się spodziewał – Kazuha planował być ironiczny, co zmieniło się raczej w drżące mruknięcie.

– I mam pytanie – mówił dalej Kunikuzushi. – Czy możemy w tym celu połączyć „po twojemu" z „po mojemu"?   

Wygłosił to taki głosem, jakby zabiegał o rozwiązanie naukowego problemu. Kazuha zaśmiał się pod nosem, sunąc dłońmi po jego żebrach i brzuchu. To nie był taki zły pomysł. Teraz, kiedy miał pewność, że ich zbliżenie nie będzie suchym i ostrym aktem, mógł bez obaw spełnić jego życzenie i dodać trochę "mocniej" i "szybciej".

– Czemu by nie.

W mieszkaniu jest tak cicho, że atmosfera staje się w nim przytłaczająca. Kazuha wychodzi i na pobliskim straganie zaopatruje się w pieczoną rybę. Błądzi po mieście, odwiedza znajome uliczki. Chce działać, ale nie może.

Childe obiecał się czegoś dowiedzieć. Jednak, choć nie powiedział mu tego głośno, nie jest on obecnie w najlepszym położeniu. Stracił względy i istnieje ryzyko, że informacje na temat innego Harbingera będą przed nim utajnione.

Kazuha jest już prawie na drugim końcu miasta, gdy nagle sobie o czymś przypomina. Albo o kimś. Czym prędzej się obraca i pędzi do portu.

Nullofobia - KazuscaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz