Rozdział 15.

584 73 57
                                    

SCARAMOUCHE

Rodonit czarny. Tak się nazywa ten kamień. Astrolożka bardzo chętnie opowiada mu o jego właściwościach, co Kunikuzushi odbiera z fascynacją i zażenowaniem jednocześnie. Podoba mu się na przykład to, że plamki czerni świadczą o szlachetności kamienia. Nie jest to byle co, minerał ma wysoką jakość. Ze znacznie mniejszym entuzjazmem podchodzi do jego przeznaczenia. 

Według dziewczyny ma on łagodzić traumy z przeszłości, uzdrawiać umysł, wreszcie sprzyjać w rozwijaniu przyjaźni i odnajdowaniu miłości. Już sam fakt, że Kazuha podarował mu coś takiego jest bardzo intymne, a rozmawianie o tym z jakąś kompletnie nieznajomą astrolożką sprawia, że Kunikuzushi ma ochotę jeszcze tego samego poranka pozbyć się jej ciała.

Aether wytrzymuje dziesięć minut. Wypija swoją herbatę prawie jednym duszkiem, a potem znika, rzekomo w poszukiwaniu swojej latającej przydupaski, którą niby zostawił przy jakimś straganie z żarciem. Może to i lepiej, Kunikuzushi nie musi już udawać, że nie widzi jego ponurych spojrzeń. I tak był wobec niego wyrozumiały.

Ta laska, Akari czy jak jej tam, też już zaczyna go męczyć. Nawija i nawija, momentami nawet z sensem, ale zdecydowanie za dużo. Po części jest to wina Kazuhy, bo nagle zachciało mu się wspominać stare czasy, dokładniej te, o których Kunikuzushi nie chce myśleć. Nie byli wtedy razem, w zasadzie to raczej nie chcieli się widzieć, a on sam zabawiał się razem z szajką zbójecką. Dziwny moment w jego życiu, po co do niego wracać?

Wtrąca się od czasu do czasu, głaska Glizdę i popija herbatę, aż wypija całą i tylko dla pozoru unosi kubek do ust, by nie musieć za często się odzywać. Dziewczyna w którymś momencie przypomina sobie, że prowadzi jakiś sklep czy cokolwiek innego, dlatego kończy swój napój i ciepło się z nimi żegna. Dobrze, przyjaźnie nastawiony astrolog zawsze się przyda.

– Musimy się kiedyś zgadać – rzuca za nią jeszcze Kazuha, a potem przenosi wzrok na Kunikuzushiego. – Jestem z ciebie dumny.

Starszy chłopak się jeży.

– Nie przesadzasz? – obrusza się. – Nie trzeba mnie niańczyć. Chyba nie sądziłeś, że zacznę tutaj jakąś burdę. Zwłaszcza przy tej katarynce.

W ogóle nie daje po sobie poznać, że z wielką satysfakcją jeszcze raz wgniótłby Podróżnika w ziemię. Wtedy może aż tak tego nie odczuł, lecz po czasie, kiedy dowiedział się, że to z nim Signora przegrała pojedynek, odczuł niesamowitą satysfakcję z pokonania dzieciaka. I pomyśleć, że gdyby nie darował mu życia, być może dalej on i Tartaglia byliby Harbingerami. Kolejny dziwny paradoks.

– Przemknęło mi to przez myśl – wzrusza ramionami Kazuha. – Aether opowiadał mi, jak wyglądało wasze spotkanie. 

– Pożalił ci się? – śmieje się złośliwie Kunikuzushi. – Mała cipa. Ciekawe, czy Moraxowi też się poskarżył na Tartaglię. Pewnie tak, bo chyba teraz wszyscy czterej razem z tym depresyjnym Yakshą są psiapsiółkami.

– Nic mi się nie żalił – oponuje Kazuha. – Po prostu eee dał mi do zrozumienia, że się nie polubiliście.

– Wiesz, Kazuho, on mi w zasadzie lata i powiewa – teraz to Kunikuzushi wzrusza ramionami. – Nawet trochę u mnie zapunktował, przynosząc Glizdę. Biedactwo się stęskniło.

Jako dowód, przesuwa ręką po grzbiecie kotki, na co ta natychmiast wygina się w łuk. Od chwili znalezienia się na jego kolanach nie przestała mruczeć. A kiedy pozwolił jej zjeść małą porcję ze swojego talerza, brzmiała jak małe wiertełko. 

Kazuha tylko lekko się uśmiecha. Wyciąga ręce i bierze kociaka na ręce. Teraz jego kolej na nadrabianie zaległości.

☯️

Nullofobia - KazuscaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz