Rozdział 14.

604 73 44
                                    

KAZUHA

Sugestię na temat światła Kunikuzushi traktuje chyba dosłownie, bo jak na kogoś, kto potrafi spać do dwunastej, zrywa się praktycznie o świcie. Kazuha ledwo rejestruje jego kroki i mamrotanie pod nosem, jednak głośny huk i obrazowe przekleństwo wyrywają go ze snu natychmiast.

Kunikuzushi siedzi na podłodze, masuje kość ogonową i z nienawiścią wpatruje się w walizkę, która najwidoczniej się pod nim przewróciła, kiedy próbował coś zmierzyć. Bo to, że dokonywał obliczeń, jest raczej wiadome – w dłoni wciąż ściska zabazgrany liczbami notatnik.

– Jesteś nienormalny – oznajmia mu Kazuha, co Kunikuzushi kwituje prychnięciem.

Wyrywa pustą kartkę i rzuca nią w młodszego chłopaka, a potem z jękiem boleści kładzie się na podłodze i patrzy w sufit. Nie jest to gest poddania, nie w przypadku Kunikuzushiego. Na jego twarzy widnieje skupienie, zatem musi kontynuować swoje rozważania na temat wystroju.

– Lustra ewidentnie nie będą spełniać wymagań – stwierdza po chwili. 

Dzięki bogom, myśli Kazuha, bo perspektywa obudzenia się w środku nocy i ujrzenia ich odbić na suficie wydaje się pierwszym krokiem do popadnięcia w psychozę.

– To co, obraz? – proponuje i ziewa. – Znajdziemy jakiegoś uzdolnionego artystę. Chyba że posiadasz talenty, których jeszcze nie znam?

Sądząc po dzisiejszym upadku, jest to raczej wątpliwe. Kunikuzushi może mieć dobry gust i przejawiać zdolności dekoratorskie, ale fachowcem remontów to on nie jest. W innym wypadku nie właziłby na walizkę, żeby zmierzyć wysokość.

– Nie mam cierpliwości do malowania – odpowiada starszy chłopak, co było do przewidzenia. – Udało mi się opanować tylko kaligrafię. 

– Znam pewnego artystę z Mondstadu – przypomina sobie Kazuha. – Podasz mi jakieś ubrania?

– Mhm, mnie też znają w Mondstadzie – Kunikuzushi się krzywi.

Otwiera pechową walizkę i przez moment przebiera w niej palcami, aż wreszcie znajduje to, co jego zdaniem pasowałoby Kazusze najlepiej. Leniwym krokiem podchodzi do materaca i wręcza mu zwiewną, aczkolwiek dopasowaną szatę.

– Dzięki – Kazuha posyła mu uśmiech. – Trzeba będzie w takim razie poczytać ogłoszenia. 

Zdaje się, że jedno nawet już widział. Jakiś student, a może absolwent, nie pamięta już, ogłaszał się w Port Ormos jako wykwalifikowany w swoim fachu architekt. Cena nie została podana, ale nie powinien zażądać wiele, skoro komunikat wisiał przed zwykłym pubem, prawda? 

– I wybrać malowidło – dodaje Kunikuzushi. – Masz jakiś pomysł?

Kazuha przerywa ubieranie się.

– Ja? 

– Czemu nagle jesteś zdziwiony? To też twój dom. Potem powiesz, że się rządzę.

Nigdy by tak nie powiedział, przynajmniej nie na poważnie. Kazuha nie lubi dokonywać wyborów, kiedy nie musi. Jakoś tak się przyjęło, że płynie z prądem albo może dosłownie leci z wiatrem. Co doskonale dopasowuje się do raczej autorytarnego charakteru Kunikuzushiego. Dla niego kolor wazonu ma znaczenie, dla Kazuhy niekoniecznie.

Milknie na chwilę i naciąga bluzkę przez głowę. Rezydencja jego klanu była naprawdę okazała. Pełna wzorzystych tapet i kosztownie wyszywanych jedwabi. Pokój Kazuhy posiadał mnóstwo mebli i wiele skrytek, w których przechowywano głównie drogie stroje. Na każdym kroku eksponowano dostojeństwo klanu. Dopiero gdy wyruszył w swoją podróż, zrozumiał, że nigdy tak naprawdę nie przepadał za całą tą dekoracyjnością. Kojarzyła mu się z przeciwieństwem wolności.

Nullofobia - KazuscaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz