Uwierzcie mi, że próbowałem zasnąć na milion różnych sposobów, ale to co działo się w mojej głowie kompletnie mi to uniemożliwiało. Podniosłem się z łóżka i jak najciszej tylko potrafiłem, podszedłem pod drzwi pokoju Katherine. Uchyliłem je lekko, z wielką nadzieją, że za sekundę zobaczę ją jak leży i śpi. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Pościel leżała nietknięta, a w pomieszczeniu nie było nawet śladu po tym, że dziewczyna tutaj była.
Czułem, że stało się coś złego i musiałem zrobić wszystko, żeby dowiedzieć się, gdzie do cholery jest Kat.
- Liam. - szepnąłem, potrząsając jego ramieniem.
- Co? - zapytał zaspany.
- Musimy kurwa jej poszukać. - powiedziałem.
- Nadal nie wróciła? - mruknął, wkładając twarz w poduszkę.
- Nie. - uciąłem krótko, podnosząc się z łóżka.
- Daj mi chwilę. - rzucił i sturlał się z kanapy.
- Czekam w salonie. - oznajmiłem i wyszedłem.
W międzyczasie znalazłem latarkę, która podczas tej ciemności panującej na dworze była mi niewyobrażalnie potrzebna.
Po chwili zjawił się Liam.
- Idziemy. - poleciłem i razem opuściliśmy dom.
- Wiesz w którą stronę mamy iść? - zapytał.
- Tak jak do miasta. Ona szła na dworzec. - odparłem.
Szliśmy w ciszy, którą przerywały nasze kroki po piachu i odgłosy włączania i wyłączania latarki przeze mnie.
- Przestań. - syknął w pewnym momencie Brunet. - Albo zostaw to włączone albo wyłącz na dobre i przestań się zabawiać, bo zaraz Ci w łeb pierdolnę. - dodał groźnie, a ja miałem wielką ochotę roześmiać mu się w twarz. Ah, no co ja poradzę, że Liam w takiej wersji był bardzo zabawny?
- Boże, okej. Wyluzuj. - mruknąłem, ostatni raz wciskając przycisk od latarki.
Kiedy już miałem się poddać i chciałem wracać z powrotem, nagle po środku drogi zobaczyłem coś znajomego.
- Patrz na to. - powiedziałem, podnosząc pęk kluczy z ziemi.
- Ktoś zgubił klucze. - Liam wzruszył ramionami.
- To klucze Kat. - oznajmiłem, a przyjaciel spojrzał na mnie z politowaniem.
- Skąd wiesz? - zapytał.
- Ona ma przy nich taki breloczek i doczepioną literę "M", na cześć jej matki, która zmarła. - odparłem.
- Cóż, taka wskazówka nie pomoże nam jej znaleźć. Może po prostu jej wypadły i ona sama teraz ich szuka?
Przysięgam na Boga, że miałem wielką ochotę spuścić Paynowi porządny wpierdol. Zachowywał się jakby w ogóle nie przejęła go dłuższa nieobecność dziewczyny.
- Zayn...domyślam się, że jesteś zdenerwowany, ale to nie my powinniśmy się bawić w detektywów. Jeśli do jutra Kat się nie pojawi...zgłosimy jej zaginięcie na policję. - powiedział Liam. - Nawet nie wiesz gdzie masz jej szukać. Przypominam Ci, że masz zerowe doświadczenie w tropieniu przestępców. - dodał.
- Nie możemy zgłosić jej zaginięcia teraz? - zapytałem, nerwowo bawiąc się kluczami.
- To nic nie zmieni. Oni i tak poszukiwania zaczną dopiero rano. - odparł.
- Dobra. - westchnąłem. - Wracajmy.
KAT'S POV
- Nie ma kurwa tyle dobrego. Budź ją.
Kilka godzin potem, kiedy dosłownie trzęsłam się z zimna i ze strachu, do pomieszczenia ponownie weszła dwójka chłopaków.
Poczułam mocne szarpnięcie i natychmiast otworzyłam oczy.
- Witamy. - powiedział jeden z dwójki, a ja dopiero po chwili skojarzyłam, że owym chłopakiem był Scott.
Co tu się do cholery wyprawiało? Ansel i Scott? Wielkie WTF!
- Co ja tu robię? - zapytałam z lekką chrypką.
- Służysz nam za atrakcję, Skarbie. - powiedział Ansel.
- Myślałam, że ty... - zaczęłam.
- Że co? Że naprawdę będę kurwa twoim przyjacielem? - prychnął, a Scott parsknął śmiechem.
W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, ale nie mogłam pozwolić, żeby wypłynęły na powierzchnię mojego policzka.
- Ta, wiem, że jestem chujem. - zaśmiał się chłopak. - Ale cóż, nie sprowadziliśmy Cię tutaj na pogawędki. - dodał. - Scott. - rzucił Ansel, na co Blondyn siłą podniósł mnie z materaca i posadził na drewnianym krześle, a potem w pasie mocno obwiązał sznurem, który wpijał mi się w brzuch.
- Czego ode mnie chcecie? Nic nie zrobiłam. - powiedziałam odważnie, ale sekundę później zostałam spoliczkowana przez Ansela.
- To my zadecydujemy o tym czy coś zrobiłaś. Chcemy od Ciebie tylko kilku informacji. - uśmiechnął się złośliwie.
- Znasz Zayna Malika? - zapytał Scott.
- Oczywiście, że go zna! Na miłość boską! Ta suka wmawiała mi, że to jej pieprzony brat! - wrzasnął Ansel.
- Co? - zdziwił się Scott. - Brat? - zaśmiał się. - Przecież ojciec tego chuja wybił mu całą rodzinę, jakim cudem mógłby być jej bratem? - prychnął.
- Przestań tak o nim mówić! - krzyknęłam i wcale tego nie żałowałam, zaraz po tym jak znów dostałam w twarz.
- Bo co? Zabronisz mi? - parsknął śmiechem. - Darujmy sobie. Widzę, że w takim razie się znacie. Następne pytanie... - Scott zaczął chodzić po obskurnym pomieszczeniu. - Jak się poznaliście? - zapytał.
- Normalnie. - rzuciłam. - Mój ojciec przygarnął go pod nasz dach. - dodałam.
- Malik robił za bezdomnego? - zdziwił się Blondyn.
- Nie. - zaprzeczyłam. - Ośrodek nam go przydzielił. - odparłam.
- Jaki ośrodek? - spytał Ansel.
- Młodocianych przestępców.
Ansel ze Scottem wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Co za ciota, wiedziałem,że prędzej czy później znowu go złapią. - powiedział Scott.
- Jaki jest powód tego, że mnie tu trzymacie? - zapytałam.
- Najpierw trochę się z Tobą pobawimy ,a potem jak Zayn zacznie się o Ciebie zamartwiać i w końcu Cię znajdzie my się nim zajmiemy, a Ciebie puścimy wolno. - powiedział Ansel, a mi na jego słowa zrobiło się nie dobrze.
Chyba wolałam nie wiedzieć co według niego znaczy "zabawa".
- Czemu chcecie zrobić mu krzywdę? - zapytałam.
- Za dużo chcesz wiedzieć, Skarbie. - mruknął Scott, podchodząc do mnie bliżej. - Dowiesz się w swoim czasie. Najpierw odrobina rozrywki. - uśmiechnął się cwaniacko.
- Jakiej rozrywki? - mój głos zaczął się trząść.
- Sama zdejmiesz spodnie czy mamy Ci pomóc?
CZYTASZ
Survival || z.m
FanfictionOn - kryminalista pozbawiony wszelakich uczuć. Jego życie opiera się jedynie na ubijaniu nowych interesów za pomocą przemocy i szantażu. Chłopak posiadający wiele sekretów i tajemnic o których nikt nie ma pojęcia. W swoim życiu został złapany już co...