KAT'S POV
Moich "porywaczy" nie było tutaj już drugą godzinę, a ja tym samym siedziałam drugą godzinę na tym przeklętym krzesełku przywiązana sznurkiem.
Po rozważeniu wszystkich za i przeciw w mojej głowie pojawił się plan ucieczki.
Najpierw sprawnie rozwiązałam gruby sznur, a po chwili już byłam "uwolniona". Właściwie to zostało mi jeszcze tylko opuścić to przerażające pomieszczenie, a potem znaleźć drogę do domu.
Wierzcie mi lub nie, ale dwoiłam się i troiłam żeby jakoś otworzyć te drzwi, nie sprawdzając wcześniej czy one w ogóle były zamknięte. Myślałam, że wybuchnę gromkim śmiechem, kiedy okazało się, że te metalowe "wrota" były otwarte! Dobra, teraz zgrywam takiego luzaka, ale tak naprawdę to panikowałam strasznie. Myśl, że chłopcy mogą zaraz wrócić trochę skracała mi oddech.
Niepewnie wyszłam na korytarz, a wtedy dopiero spostrzegłam, że wcale nie znajduję się na odludziu tylko w normalnym domu! I to gdzie? W Bradford!
Bez obrazy dla Scotta i Ansela, ale marni z nich kryminaliści.
Po czym poznałam, że jestem w Bradford? Wystarczyło tylko wyjrzeć przez okno, a wtedy rozpoznałoby się kilka miejsc charakterystycznych dla tego miasta.
Moje serce zaczęło skakać z radości, a ja jak najszybciej się dało odnalazłam drzwi wyjściowe, które również zostawili otwarte! Idioci!
W chwili, kiedy po dwóch dniach męki, w końcu wyszłam na świeże powietrze poczułam się wolna. Nigdy wcześniej nie cieszyłam się tak bardzo z tego, że stoję na dworze!
Wyglądając jak kupa nieszczęścia ruszyłam w stronę komisariatu policji, aby od razu zgłosić tych dwóch pacanów. Biegłam ile tylko sił w nogach, aby przez mój powolny marsz nie zdążyli wrócić o domu.
Niecałe 10 minut później otworzyłam zamaszystym ruchem drzwi komisariatu, a ludzie, który stali w punkcie informacji spojrzeli na mnie jak na psycholkę zbiegłą ze szpitala.
- Coś się Pani stało? Mogę w czymś pomóc? - zapytał jeden z policjantów, wyłaniający się zza drzwi.
- J-ja...z-z-zostałam porwana. - wysapałam. - Ale u-uciekłam. - dodałam.
Policjant od razu przybrał inną postawę i grubym głosem oznajmił:
- Sally, przynieś mi szklankę wody do mojego gabinetu. - polecił.
- Zapraszam za mną. - rzucił i poprowadził za sobą.
Usiadłam niepewnie przed jego dużym biurkiem i zaczęłam nerwowo bawić się swoimi palcami.
- Proszę mi powiedzieć kiedy i w jakich okolicznościach została Pani porwana.
- To było dokładnie dwa dni temu, około godziny dwunastej w południe. Szłam jedną z dróg swojego rodzinnego miasteczka - Batley i kiedy wypadły mi klucze schyliłam się, aby je podnieść, wtedy zostałam mocno uderzona w tył głowy i ocknęłam się dopiero w nocy, w zaniedbanym pomieszczeniu. - odparłam.
W tamtej chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich Sally, podając mi wodę.
- Wezwij lekarza, proszę. - polecił policjant, a asystentka bezgłośnie przytaknęła i opuściła pomieszczenie. - Kto był sprawcą porwania? Rozpoznałaś tych ludzi? - spytał.
- T-tak, jeden z nich to Ansel Green, a drugi to jego pomocnik Scott, ale niestety nie znam jego nazwiska. - odparłam.
- Coś Ci zrobili przez te dwa dni? - dopytywał.
- Pobili mnie i próbowali zgwałcić. - odparłam.
- Uciekłaś im? - zapytał.
- Tak, przed chwilą i od razu przyszłam tutaj.
- Gdzie Cię przetrzymywali?
- Na ulicy Hershery's w domu z numerem 4. - rzuciłam.
- Zaraz się tym zajmiemy, a Ciebie przebada lekarz i zostaniesz odstawiona do domu. Już się nie masz czego bać, jesteś bezpieczna. - uśmiechnął się policjant, a ja wtedy naprawdę zrozumiałam, że te dupki już nic mi nie zrobią.
ZAYN'S POV
Po drobnych nikotynowych zakupach dla siebie wróciłem do Batley. Starałem się nie myśleć o tej całej sytuacji, ale inaczej się nie dało. Liam miał pieprzoną rację...zależało mi na Katherine jak cholera i postanowiłem sobie, że jak odnajdzie się cała i zdrowa to zrobię wszystko, aby przestała uważać mnie za dupka. Mam już dość życia, które nigdzie mnie nie zaprowadzi za wyjątkiem więziennej celi. Zrozumiałem to i w jakiś sposób jestem z siebie dumny.
Wierzcie lub nie, ale zakochałem się w Kat i nawet jakbym związał się z inną dziewczyną to ona zawsze byłaby w moich myślach, więc postanowiłem spiąć tyłek i zrobić wszystko, aby dziewczyna dała nam szansę.
Wykorzystam resztę tego czasu w ich rodzinie, aby poprawić się na lepsze, a jak mi to nie wyjdzie to wrócę do Bradford, gdzie wsadzą mnie do kicia...może tam wtedy zreperuję się jeszcze bardziej.
Od początku zaginięcia Kat o wszystko obwiniałem siebie. Gdybym nie dał jej powodu pójścia na tą durną policję to teraz byłaby tutaj z nami, a nie nie wiadomo gdzie.
Mówcie co chcecie, ale mnie ta myśl powoli zabijała od środka, tym bardziej, że mijało coraz więcej czasu, a po dziewczynie nie było ani śladu.
Zastanawiałem się czy nie powiedzieć prawdy Edowi. Z jednej strony nie chciałem go martwić, ale z drugiej, Katherine była jego córką i głupio było mi ciągle wciskać mu nowe kłamstwa. Jeszcze kilka tygodni temu miałbym to głęboko w dupie, ale teraz coś się we mnie zmieniło. Coraz bardziej zależało mi na tym, żeby mieć przed sobą jakąś przyszłość i to najlepiej z Kat u boku. Przerażała mnie myśl gnicia w pierdlu, a ja zrozumiałem, w końcu, że chcę znaleźć pracę i żyć normalnie! Jak normalni ludzie! W swoim czasie nadeszłaby pora na założenie rodziny i uwierzcie mi, że ja - Zayn Malik też bym chciał doświadczyć uczucia, którym jest zostanie ojcem. Uff! Przyznałem się!
Dobra, nie wybiegajmy może jeszcze tak naprzód, najpierw muszę znaleźć Kat, a raczej policja musi, a dopiero potem zacznę snuć takie dalekie plany.
CZYTASZ
Survival || z.m
FanfictionOn - kryminalista pozbawiony wszelakich uczuć. Jego życie opiera się jedynie na ubijaniu nowych interesów za pomocą przemocy i szantażu. Chłopak posiadający wiele sekretów i tajemnic o których nikt nie ma pojęcia. W swoim życiu został złapany już co...