Rozdział 1

54.6K 1.9K 628
                                    

Dnia 24 stycznia 2014 roku, na skrzyżowaniu łączącym ulicę Vaxhall Grove i Harleyford w Londynie, doszło do zderzenia dwóch osobowych samochodów, garbusa marki volkswagen i mercedesa CLS. Nie ma żadnych wątpliwości, że zawinił 29-letni kierowca mercedesa. Według świadków zdarzenia, wymusił on pierwszeństwo na 35-letniej Rosie Dashwood. Kobieta w stanie krytycznym trafiła do szpitala im. św. Tomasza. Kobieta miała masę urazów wewnętrznych, krwotoków i poważny uraz mózgu, wszystko to przyczyniło się zgonu. Lekarze robili wszystko co w ich mocy, lecz niestety nie udało im się uratować 35-latki. Umarła pozostawiając w głębokiej żałobie swoją jedyną córkę Elenę Sheenan, rodziców oraz rodzeństwo. Kierowcy mercedesa, zostały już postawione zarzuty spowodowania wypadku, ze skutkiem śmiertelnym.

20 lutego 2015 roku

Kolejne strugi deszczu, powoli spływały po zewnętrznej szybie lotniska. Siedziałam na jednym z tych niewygodnych, plastikowych krzesełek i w głębi duszy przeklinałam mojego ojca, który spóźniał się już dobre czterdzieści minut. Znudzona wsłuchiwałam się w tekst Irresistible, który wydobywał się z moich słuchawek i przyglądałam się ludziom. Większość z nich, dokądś się śpieszyła. Biegła w nieznanym mi kierunku, zapewne bojąc spóźnić się na swój lot. Pogoda panująca w Sydney, jak dla mnie była na plus, uwielbiałam deszcz, bo tak bardzo przypominał mi mój deszczowy Londyn, który musiałam opuścić. Obawiałam się nieco zmiany klimatu, najwidoczniej jednak na próżno. Zawsze sądziłam, że w Sydney świeci słońce, a temperatury sięgają ponad trzydziestu stopni, ale jak się okazało jest tu całkiem podobnie jak w stolicy UK. Wolę, kiedy na dworze jest wilgotno, a w powietrzu unosi się zapach spalin zmieszany ze "świeżym" powietrzem. Wszędzie jest mnóstwo kałuż i błota, a ulice są mokre od deszczu. Co moment jakiś samotny liść opada na mokry chodnik, by po chwili zostać zdmuchniętym przez wiatr. Taki dokładnie był Londyn, w którym mieszkałam przez siedemnaście lat mojego życia wraz z moją mamą Rosie i jej starszą o trzy lata siostrą, Ruby.

Charles, czyli mój ojciec całe życie mieszkał tutaj, w Australii. Jego matka, a moja babka urodziła się w Anglii, dlatego też często przebywał w UK, w odwiedzinach u rodziny.

Moi rodzice po raz pierwszy spotkali się na dyskotece w lipcu. Mama miała wtedy osiemnaście lat, a mój ojciec dwadzieścia trzy. Nie połączyło ich nic szczególnego tylko ta jedna, jedyna noc, a dziewięć miesięcy później połączyłam ich ja.

Nigdy nie tworzyliśmy szczęśliwej rodziny, Charles dalej mieszkał w Australii i odwiedzał nas tylko w moje urodziny oraz w Boże Narodzenie. Mama naprawdę kochała tatę, jednak on nawet nie wiedział o jej uczuciach.

Gdy miałam 6 lat poślubił pewną Australijkę, którą widziałam może ze dwa razy i to tylko gdy byłam młodsza. Miała syna, jednak Charles nie był jego ojcem. Nie znam nawet jego imienia, ale wiem że jest starszy ode mnie tylko o rok.

Tata zawsze kupował mi drogie prezenty, na które nie było stać mojej mamy. Utrzymywałyśmy się z jej pensji szkolnej sekretarki i połowy pensji Ruby, która była sprzedawczynią w markecie. Nie miałyśmy wystarczająco dużo pieniędzy, by kupować najmodniejsze ubrania, dlatego też często chodziłam w rzeczach po mamie. Były nieco za duże, ale moja babcia zawsze skracała je dla mnie.

Nie czułam jakieś ogromnej sympatii do ojca, wielokrotnie proponował mi wakacje w Australii, ale nigdy mnie nie interesowały. Nie byłam przywiązana do niego, nie znałam go za dobrze. Pomysł z przeprowadzką wcale nie był mój, a jakiegoś głupiego faceta w garniaku, który chce rządzić życiem innych ludzi.

Po śmierci mojej matki, opiekę nade mną przejąć miał drugi rodzic. Ruby nie była moim prawnym opiekunem, więc chcąc czy nie, musiała podarować mi bilet do Australii. Tata był szczęśliwy, zaś ja zdruzgotana. Rok odkładałyśmy wyjazd, aż ponownie zainteresowała się nami opieka społeczna, prokuratura i inne palanty. Nikt nie rozumiał, że byłam szczęśliwa. Dostawałam piętnaście funtów na tydzień, nosiłam za duże ubrania, żywiłam się na wynos, ale byłam szczęśliwa. Nie obchodziło mnie, że ojciec zagwarantuje mi większe kieszonkowe, ubrania w moim rozmiarze, lepszą szkołę, domowy obiad. Nie chciałam tego.

Just Be || A.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz