Rozdział 2

31.9K 1.7K 377
                                    

Już przy samym wejściu, unosił się zapach pieczonego kurczaka. Poczułam, jak dostaje skrętu kiszek, w samolocie byłam na tyle zestresowana, że nie tknęłam jedzenia; ale teraz kiedy stałam na ziemi, mój brzuch domagał się posiłku.

- Już jesteśmy! - krzyknął tata w głąb domu.

Usłyszałam trzask garnków w tym samym momencie, w którym zdjęłam trampki. W progu pojawiła się szczupła kobieta, jak na moje oko mająca nie więcej jak czterdzieści lat. Długie, ciemne włosy opadały na jej ramiona, miała zielone oczy, a na jej szczupłej twarzy malował się szeroki uśmiech. Ubrana była w różową koszulkę na krótki rękawek, beżowe szorty i miała przepasany wokół pasa biały fartuszek.

- Już myślałam że utknęliście w korku - powiedziała zerkając na mnie i uśmiechając się jeszcze szerzej. - Miło cię widzieć ponownie, Eleno.

Kobieta zwróciła się do mnie, mocno mnie ściskając. Nieśmiało odwzajemniłam gest. - Ależ ty wyrosłaś! Ostatni raz, kiedy cię widziałam, miałaś może z siedem lat!

Prawda była jednak taka, że nie potrafiłam sobie przypomnieć obrazu tej kobiety, sprzed dziesięciu lat, ale mimo wszystko wiedziałam kim jest. Gdyby nie mój tata, zapewne zrobiłabym z siebie idiotkę już na samym początku.

- Ciebie też dobrze widzieć, Karen - wykrztusiłam w końcu. Nie czułam się tu zbyt komfortowo, jednak liczyłam iż z czasem, się zaklimatyzuje. Nie chciałam czuć się tu jak w domu, bo mój dom jest w Wielkiej Brytanii, ale liczyłam że po drodze do łazienki nie będę uciekać, jak usłyszę czyjeś kroki, zupełnie jakbym była na nocowaniu w domu u koleżanki.

- Dobrze się czujesz skarbie? Blado wyglądasz - kobieta zmarszczyła brwi, a na jej twarzy pojawił się grymas zmartwienia.

- W-wszystko w porządku - wyjąkałam. Nie byłam jakąś ofiarą losu, czy jąkałą, ale w stresujących sytuacjach, nie zachowywałam się jak ja. - Po prostu podróż była męcząca.

- W porządku, jeśli poczułabyś się gorzej, w łazience na górze, w drugiej szufladzie pod umywalką znajdziesz jakieś tabletki przeciwbólowe. Kolacja będzie za piętnaście minut, więc myślę, że za ten czas tata mógłby pokazać ci dom i twój pokój, a ja lepiej wrócę do kuchni, bo jeszcze coś przypalę - zaśmiała się i zniknęła w pomieszczeniu obok.

Tata uśmiechnął się do mnie zachęcająco, a ja niepewnie wykonałam kilka kroków wzdłuż holu, rozglądając się dookoła. Na ścianach wisiały zdjęcia przedstawiające tatę z Karen, oraz pewnego nastolatka. To musiał być Michael. Na pierwszych zdjęciach, miał włosy koloru ciemnego blondu, a na każdym kolejnym innego koloru. Chyba nie należał do tych wtapiających się w tłum.

Na jednym ze zdjęć rozpoznałam nawet siebie. Miałam wtedy 8 lat i uśmiechałam się szeroko do obiektu aparatu, ukazując tym samym szparę po brakującym mleczaku.

- To jedno z moich ulubionych – powiedział Charles, spoglądając na to samo zdjęcie co ja. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Chcesz zobaczyć resztę domu, czy jesteś bardzo zmęczona podróżą? Mogę od razu zanieść twoje rzeczy do twojego pokoju, gdzie sobie odpoczniesz, a ja zawołam cię potem na kolację.

- Jest w porządku, chętnie obejrzę dom...tato.

Szatyn skinął tylko głową i ruszył przed siebie, a ja za nim.

Dom był urządzony w jasnych odcieniach, głównie bieli i beżu. Tata pokazał mi salon, w którym zdecydowanie przeważał biały kolor. Na środku salonu stał mały stoliczek do kawy, dwie kanapy i dwa beżowe fotele. Na wprost wejścia do salonu mieścił się kominek, nad którym wisiał czarny, plazmowy telewizor. Na tej samej ścianie po obu stronach były regały, na których zostały poukładane białe wazony, książki oraz ramki ze zdjęciami. Było tu również przejście na taras.

Następnie przeszliśmy do kuchni, po której krzątała się Karen. Kuchnia była urządzona inaczej niż salon, ściany były koloru jasnożółtego. Meble były tu również białe, na środku pomieszczenia znajdowała się wysepka, do której zostały dostawione drewniane krzesła i robiła za stół.

Przeszliśmy do łazienki, a potem do sypialni taty i Karen. Tata pokazał mi także gdzie mieści się garaż, oraz piwnica, do której nie chciał mnie wprowadzać, ponieważ często urzęduje tam Michael wraz z przyjaciółmi; i urzadzają tam próby ich zespołu.

I w końcu weszliśmy po schodach na górę. Charles pokazał mi pokój mojego przybranego brata, który obecnie był u któregoś ze swoich przyjaciół. Na środku niego stało wielkie łóżko, ściany były koloru granatowego, a na nich mnóstwo plakatów, z resztą dobrze nie do końca, znanych mi zespołów muzycznych. Pod oknem stało biurko, na którym walało się pełno kartek i płyt. W pokoju znajdywała się jeszcze szafa, gitara, stolik, oraz dwie pufy. Na podłodze zauważam kilka rozrzuconych koszulek, pustych opakowań po pizzy i puszek po coli. Tata przeprosił mnie za bałagan; i dodał coś o tym, że jeszcze dwa tygodnie i nie da się tu normalnie wejść.

Zobaczyłam jeszcze łazienkę, która jest do dyspozycji mojej i kolorowowłosego, a na samym końcu tata wreszcie pokazał mi mój pokój. Kiedy tylko otworzyłam białe, drewniane drzwi odebrało mi mowę. Pokój był śliczny. Ściany były w kolorze ciemnego fioletu, natomiast panele białe. W lewym rogu, na przeciw drzwi znajdywało się ogromne łóżko, na którym położone było mnóstwo poduszek i pluszaków. Na ścianie, na wprost łóżka wisiał duży telewizor. Obok łóżka stał mały szklany stoliczek, na którym została ustawiona lampka nocna i ramka ze zdjęciem moim i moich najlepszych przyjaciół; Mai i Daniela. Na wprost drzwi mieściło się wielkie okno z parapetem i białą poduszką, na prawo od drzwi stało biurko i ogromna szafa z lustrem. Na tej samej ścianie co telewizor znajdywał się jeszcze regał na książki. Pokój od razu przypadł mi do gustu. Był stworzony dla mnie.

- I jak? - zapytał tata.

- Podoba mi się, to dla mnie wiele znaczy. Dziękuję.

- Bardzo mnie to cieszy, chciałem żebyś poczuła się tutaj, jak w domu - zaśmiał się, na co ja jedynie pomyślałam, że mu to nie wyszło, bo w domu nie miałam swojego pokoju, tylko spałam z mamą. - Myślę, że możemy już umyć ręce i zasiąść do stołu.

Podczas posiłku czułam się trochę niezręcznie, jednak Karen skutecznie rozładowała napiętą atmosferę. Moja macocha, jak się okazała jest bardzo miłą osobą. Pracuje w malutkim biurze podróży w samym centrum Sydney, urodziła się i wychowywała w niewielkim mieście niedaleko stąd. Do tego posiada talent kucharski i niesamowite poczucie humoru. Żałowałam, że nie poznałam jej wcześniej, bo może nie byłoby tak niezręcznie.

Następnego dnia czekało mnie naprawdę kilka trudnych chwil, dlatego też nie zwlekając, od razu po kolacji udałam się pod prysznic. Wykonałam swój typowy wieczorny rytuał i usadowiłam się wygodnie w łóżku, ale zanim to zrobiłam z walizki wyciągnęłam stary egzemplarz Perswazji. Nie byłam zbyt wielką fanką Jane Austen, jednak książka należała do mojej mamy i byłam do niej przywiązana. To pewnego rodzaju pamiątka, po mamie.

Skupienie się na czytanym tekście, było dla mnie naprawdę trudnym zadaniem. Obawiałam się jutrzejszego dnia, ze względu takiego iż miałam poznać Michaela. Nie wiedziałam, jak jest nastawiony do mojej osoby i obawiałam się wrogości z jego strony.

Nie lubiłam poznawać nowych ludzi. W Londynie nie miałam zbyt wielu przyjaciół, nie licząc May i Daniela, rozmawiałam głównie tylko z naszymi sąsiadami i rodziną. Nie przepadałam za byciem w centrum uwagi, więc unikałam tego jak ognia. Przy chłopcach plątał mi się język, a dłonie jeszcze bardziej pociły, więc ich również unikałam. Oczywiście nie byłam aspołeczna, bo bardzo często wychodziłam na różne, mało oficjalne przyjęcia czy spotkania różnych klubów. Czasami też, dwójka moich sąsiadów zapraszała mnie na wyjścia na miasto, lub studenci mieszkający pod nami zawsze zapraszali mnie i Mayę, na swoje liczne imprezy.

Wiedziałam, że nie ma sensu się męczyć, dlatego też po niecałych dwudziestu minutach, odłożyłam książkę i pogasiłam światła. Wygodnie ułożyłam się w łóżku, co jakiś czas przewracając się z boku na bok i po kolei analizując wydarzenia dzisiejszego dnia, pełna obaw i pogrążona w zmartwieniach, zasnęłam. 

A/N 

Liczba słów: 1262

Edycja: 18.03.2017


Just Be || A.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz