Rozdział 3

28.5K 1.6K 833
                                    


Starałam się nie płakać pierwszej nocy w moim nowym domu. Starałam się być silna i nie myśleć o moim prawdziwym domie, znajdującym  się za oceanem. Nie chciałam przywoływać obrazów twarzy moich najbliższych, jednak jestem tylko człowiekiem. Słabym człowiekiem, który ma uczucia. Przywiązuje się, kocha i tęskni. I tej nocy, naprawdę zaczęłam tęsknić za moją babcią, dziadkiem, ciocią. Pomyślałam nawet o mojej wrednej kuzynce, za którą nigdy nie przepadałam.

Prawdą jest, że człowiek zaczyna doceniać coś dopiero, po tym jak to straci. Po śmierci mamy, zaczęłam doceniać śmierdzące kanapki, które niegdyś przygotowywała mi do szkoły. Gdy odeszła, musiałam zadowolić się stołówkowym jedzeniem, które było niczym, w porównaniu ze śmierdzącą kanapką z jajkiem lub tuńczykiem.

Cisza panująca w tym domu mnie dobijała. W naszym małym mieszkaniu w Londynie, nigdy nie było tak cicho- nawet w nocy. Nie raz doprowadzało mnie to do szału, zwłaszcza gdy następnego dnia miałam mieć ważną klasówkę z biologii, a nie mogłam zasnąć poprzez głośne tykanie budzika cioci Ruby, lub wycie syren za oknem.

Nie mogłam spać praktycznie całą noc, co nie było tylko zasługą ciszy czy innego łóżka, ale także różnicy czasowej dzielącą Wielką Brytanię i Australię. Dlatego też zasnęłam około godziny czwartej nad ranem, a obudziłam się już o dziewiątej, słysząc niewyraźne szmery rozmów, dochodzące z dołu. Najwidoczniej ktoś chciał być cicho, ale nie wychodziło mu to byt dobrze.

Odwróciłam się na drugi bok z zamiarem ponownego zaśnięcia, jednak na nic się to nie zdało, gdyż po chwili w domu rozbrzmiał dźwięk tłuczonego szkła i głośny szept.

- Jeśli ją obudziłeś, to zabiję cię idioto - obcy głos był niewyraźny i wydawało mi się, iż dochodził z salonu.

Leniwie przeciągnęłam się w łóżku, po czym zaczęłam błądzić dłonią w poszukiwaniu mojego telefonu. Gdy w końcu dopadłam i odblokowałam urządzenie, ujrzałam kilka nowych wiadomości. Głównie od mojej przyjaciółki, oraz od cioci Ruby. Obie życzyły mi powodzenia w nowej szkole i w nowym otoczeniu. One także domyślały się, że może być mi ciężko. Był praktycznie środek semestru, a ja postanowiłam zmienić szkołę. Miałam nadzieję, że Charles nie zapisał mnie do takiej małej szkoły, w której miałabym być sensacją. Chciałabym uniknąć niepotrzebnego szumu wokół swojej osoby.

Niechętnie podniosłam się z łóżka. W całym pokoju panował półmrok, dlatego też od razu podeszłam do okna aby odsłonić żaluzję, tym samym pozwalając promieniom słonecznym rozjaśnić nieco pomieszczenie.

Na dworze świeciło słońce a na niebie nie było ani jednej chmurki. Był to dla mnie niezwykle rzadki widok i nie mogłam się doczekać, aby wyjść na dwór. Miałam jedynie nadzieję, że nie jest upalnie, a pogoda przypomina tą z wczesnego lata w moim rodowitym kraju. Taka pogoda była dla mnie idealną.

Wiedziałam, że muszę już zejść na dół i poznać syna mojej macochy. Obawiałam się tego, nie znałam go w końcu i kto wie, jakie miał on nastawienie wobec mojej osoby. Czułam jak wczorajsza kolacja przewraca mi się w żołądku.

Na stopy wsunęłam zwykłe japonki kupione w markecie w zeszłym roku, a na ramiona narzuchiłam lekki sweter, który jeszcze nie tak dawno był własnością mojej mamy. Większość rzeczy, która po niej została powędrowała do mnie, lub zalegała w szafach w Londynie. Ani Ruby, ani ja nie chciałyśmy się ich pozbywać.

Do kieszeni sweterka schowałam telefon i z przepoconymi dłońmi zeszłam po schodach, od razu kierując się do kuchni. Najwidoczniej, nie zeszłam po schodach tak cicho jak bym chciała, bo wraz z moim pojawieniem się w progu wszelakie rozmowy ucichły.

Just Be || A.I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz