Yoshi Uwielbiała spędzać godziny zadając innym ból wszelkimi sposobami. Oglądanie twarzy zalanymi słonymi łzami i krzyki, które roznosiły się echem były dla niej sensem życia czymś, co sprawiało, że z uśmiechem na twarzy witała nowy dzień.
Stary opuszczony szpital na Sandy nie widział tyle cierpienia za czasów jego świetności co jak stał się placem zabaw dla niestabilnej psychicznie białowłosej gdzie piłowała zęby, łamała palce, wyrywała włosy, odcinała fragmenty skóry, które potem trafiały do burgerów. Sprzedawała je z uśmiechem od ucha do ucha wiedząc że nikt się nie zorientuje a nawet będzie zachwalał niespotykany dotąd smak mięsa idealnie komponującego się ze świeżymi warzywami.
Tym razem nikt nie krzyczał, nie błagał o litość, nie szarpał się z linami nie pozwalającymi ruszyć się z poplamionego krwią wielu ludzi krzesła raniąc przy tym swoje nadgarstki. Nikt nie uronił nawet łzy wiedząc, że za chwilę umrze. Tym nikim była dla Kuia wspomniana wcześniej Kuchisakeonna Yoshiwara. Była jego prawą ręką parę lat, dopóki nie odkrył, że zaczęła działać na własną rękę.
Stare jarzeniówki oświetlały jego twarz, na której malowało się obrzydzenie i dezaprobata. Patrzył to na niedbale trzymany pistolet to na porcelanową buzię dziewczyny bujającą się do nuconej przez nią melodii blokującą zbędne myśli gotową, by umrzeć. Działała według swoich racji mimo tego, że doskonale wiedziała jak to może się skończyć i była na to gotowa, za to Kui nie. Miał swoje zasady, lecz coś z tyłu głowy podobne do sumienia cicho mówiło mu, by tego nie robić. Chodził w kółko z lewej na prawą z prawej na lewą przedłużając wszystko i czekając. Czekając, ale na co? Na jakiś impuls, znak z nieba czy może oświecenie?
W końcu stanął wprost przed nią — Jakieś ostatnie słowa? - powiedział pewnym i zdecydowanym głosem jak gdyby wcale przed chwilą nie miał wątpliwości co do naciśnięcia spustu.
— Jesteś taki sam jak ja, a nawet i gorszy. Postąpiłeś podobnie parę lat temu. Ja skończę z kulką w głowie ty też w końcu odpowiesz. - W jej głosie słychać było zadowolenie i pewność.
By nie zwlekać już dłużej, z charakterystycznym dźwiękiem odbezpieczył broń, gdy za drzwiami usłyszeli serie strzałów. Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę. Ochroniarze, którzy do tej pory stali nieruchomo pod ścianą ustawili się gotów osłonić swojego pracodawcę własnym ciałem.
Jeden z nich ostrożnie otworzył drzwi, powoli przez nie wyjrzał. Nie zdążył nawet mrugnąć a przez jego ciało przeleciały pociski. Bezwładnie opadł na brudne kafelki krztusząc się własną krwią. Spojrzał oczami pełnymi bólu na swoich przyjaciół, którzy wraz z Kuiem zaczęli się ewakuować do drugiego wyjścia.
Chińczyk zszokowany takim obrotem spraw patrzył na dalej niewzruszoną twarz dziewczyny. W popłochu wystrzelił w jej kierunku trafiając w brzuch i wybiegł z pomieszczenia. W tym samym czasie weszli tam ludzie Yoshi dobijając człowieka leżącego w progu strzałem między oczy. Część z nich rzuciła się w pogoń za próbującymi uciec a ktoś podbiegł oswobodzić dziewczynę która z każdą chwilą miała mniejsze szanse na przeżycie.
Ciarki przeszły po kręgosłupie Yoshi, gdy ktoś z nią na rękach wybiegł z budynku gdzie panoszył się wiatr a słońce nieśmiało wyglądało z grubych warstw ciemnych chmur, zbierało się na deszcz. Wśród wycia wiatru słychać było zbliżające się radiowozy z odpalonymi kogutami. Szybko wrzucili ją na tylne siedzenia samochodu gdzie wstępnie ją opatrzono.
___
Chcieli jak najszybciej zapewnić jej fachową opiekę medyczną, ale utrudniał im to pościg. Za czerwonym sultanem jechały już trzy jednostki na u1 znajdował się radiowóz z numerami 470. Za kierownicą siedział Ernest Krackers a obok radiówką zajmował się Dante Capela.
Warunki na drodze stawały się coraz gorszę. Ulewny deszcz z łatwością utrudniał widzenie a mokry asfalt kontrolę nad pojazdem. Nie licząc kilku przewróconych znaków i jedno niewyrobienie się na zakręcie niedawno awansowanemu na oficera chłopakowi szło bardzo dobrze co szczerze dziwiło jego kompana. Dante czasami kilka razy dziennie przyjeżdżał po Ernesta, który wylądował na jakiej palmie, ścianie, dachu czy rzece. To nie tak, że był on złym kierowcą wręcz przeciwnie, jeździł znakomicie, ale wystarczy chwila rozproszenia i nieuwagi a samochód ląduje w rowie.
W kieszeni krakersa zabrzęczał telefon informując o nowej wiadomości. Szybko wyciągnął telefon jedną ręką nie spuszczając z oczu uciekinierów. Zerknął na wiadomość potem na drogę i znów na wiadomość. Kliknął pole tekstowe i wysłał krótką odpowiedzi. W momencie, gdy znów spojrzał na telefon stracił panowanie nad samochodem. Próbując coś z tym zrobić pogorszył sytuację jeszcze bardziej. Jego victoria zablokowała bokiem uliczkę, na którą wjechał sultan. Reszta jednostek niemogąca zahamować na czas skręciła gwałtownie w lewo wpadając w poślizg. Pisk opon, a potem huk uderzenia. U2 przywaliło w budynek a U3 w U2.
Ernest wyszedł powoli z pojazdu nie przejmując się dalej padającym deszczem. Oparł ręce o drzwi i zamknął na chwilę oczy walcząc z zawrotami głowy. Gdy te ustały wyłączył sygnały dźwiękowe zostawiając świetlne jak zrobili wcześniej inni funkcjonariusze którzy równiesz wyszli z radiowozów ale z bardziej wkórwionym wyrazem twarzy. Capela przyglądał się jak Xander wydzierał się na Krzakersa który zgarbiony próbuje się jakoś wytłumaczyć lecz każda próba powiedzenia czegoś była z łatwością zagłuszana i przerywana.
W końcu przyjechała laweta, która zabrała wszystkie victorie na warsztat a wolna jednostka zawiozła przemoczonych do suchej nitki policjantów na komendę. Ernest po przebraniu się w suchy mundur usiadł do papierkowej roboty. Nie mogąc się na niej skupić postanowił, że po prostu pójdzie do domu będąc tam nie produktywnym oglądając serial lub śpiąc. - 70 status 3 - ledwo skończył mówić a na radiu odezwał się Pisiciela wzywając go do swojego biura na rozmowę.
------------------
Czy tylko ja tak mam że potrafię wymyślić pierwszy i ostatni rozdział historii a wątków po między to nie i niech się dzieje wola nieba?
Koszyczek na pomysł ----> \___/
(Mówi się że dzięki temu co w nim się znajdzie opowieść stanie się bardziej przemyślana)
CZYTASZ
[Porzucone] Zemsta Yakuzy I 5city
FanfictionZakshot jest wysoko postawioną grupą przestępczą terroryzującą już do dłuższego czasu mieszkańców Los Santos. Pomimo wielu wrogów nik nie zdołał im zaszkodzić do czasu... Czy błędy przeszłości dopadną Kui Chak'a i zabiorą go na dno wraz z nieświado...