#3

347 28 2
                                    

W poszukiwaniu Kuia brało wiele osób przeczesujących Los Santos z użyciem każdego rodzaju pojazdem od samochodów po motorówki sprawdzające plaże i helikoptery. W jednym ze śmigłowców znajdowała się Heidi z Erwinem. Dziewczyna dość szybko pożałowała swojej decyzji co do wzięcia go do pomocy w poszukiwaniach. Zaczęło się od marudzenia, które było trochę irytujące, ale do zniesienia, a skończyło się na wyliczaniu plusów nieznalezienia już nigdy Chińczyka co sprawiało jej przykrość. Bała się, że jej ojciec się nie odnajdzie lub zostanie znaleziony, lecz martwy. Potrzebowała wsparcia przyjaciela, którego nie potrafiła znaleźć w Knucklesie. Pewnie, gdyby nie fakt, że Summer wyleciała z wyspy do swojej rodziny na miesiąc, siwowłosy dalej spałby w swoim mieszkaniu. W pewnym momencie coś w niej pękło i nie potrafiła dłużej udawać, że słowa Erwina jej nie ruszają. Wylądowała na niedużej polanie otoczonej lasem i drżącym głosem kazała mu opuścić helikopter. W pierwszej chwili nie miał zamiaru wysiadać zmienił jednak zdanie, spoglądając na powstrzymując łzy brunetkę ta od razu, jak wyszedł odleciała z postanowieniem wrócenia po niego za godzinę lub dwie.

Usiadł na obalonym suchym drzewie i patrzał jak z każdą chwilą, helikopter oddala się aż w końcu znika za koronami drzew. Nie wiedział, czemu Heidi tak zareagowała, ale czuł się trochę winny. Próbując dojść co mógł takiego powiedzieć, jego przemyślenia przerwał szelest w jednym z krzaków. Ciekawy co spowodowało hałas podszedł do jego źródła. Będąc dość blisko liściastej rośliny, nagle wybiegła z niej wiewiórka, przestraszona zbliżającym się człowiekiem uciekła na jedno z pobliskich drzew. Podążając za nią wzrokiem zapomniał o sytuacji sprzed paru minut i wyruszył w głąb lasu, podziwiając niecodzienny dla niego widok, któremu towarzyszy melodyjny śpiew ptaków. Spędził prawie całą godzinę, podążając wzdłuż leśnej drogi, gdy wśród drzew zobaczył limonkowego sultana, któremu brakowało jednej opony. Gdy podszedł bliżej rozpoznał w nim samochód, którym dokładnie dziewięć dni temu uciekali spod banku.

Pamiętał doskonale, że zwiali wtedy bez większych przeszkód, a samochód oddali właścicielowi w prawie nienaruszonym stanie. Próbując wydobyć ze wspomnień od kogo pożyczyli tamtego dnia samochód przyglądał się śladom po pociskach na karoserii. Musiał przypomnieć sobie po kolei każdy element tamtego dnia, aby dojść w końcu do tego, że poprosił wtedy Kuia o jakiś samochód do ucieczki. Po połączeniu kropek natychmiast wyjął z kieszeni telefon, by poinformować innych o stojącym gdzieś w lesie rozwalonym sultanie należącym do zaginionego Kui Chaka. Ruszył biegiem z powrotem na polanę, widząc na telefonie ikonę informującą o braku zasięgu. O wiele szybciej pokonał w ten sposób wcześniej przebyty dystans, jednak wiązało się to z przyspieszonym oddechem i biciem serca. Próbując uspokoić organizm po nagłym wysiłku oparty o drzewo sprawdził dostępność sieci. Dziękując bogu za słaby, ale jednak zasięg wybrał numer do Dii z myślą, że Heidi mogłaby od niego nie odebrać. Teraz pozostało mu tylko czekać, aż ktoś po niego przyleci.

~~~

Pogoda w Los Santos ostatnio była jak sinusoida, jednego dnia padało jak z cebra, a drugiego nie dało się wytrzymać piekielnego upału. Raz było tak ciepło, że ludzie szli do pastora jak do jakiegoś szamana, by ten przywołał burze. Na Szczęście tego dnia nie było aż tak źle, ale był to dzień, w którym Capela dziękuje za cud techniki, jakim jest klimatyzacja w samochodach.

Jego dzisiejszy dzień w pracy zaczął się jak zwykle. Zgłosił status pierwszy i udał się dokończyć kilka raportów z wczoraj, popijając przy tym kawę z ekspresu. Następnie po upewnieniu się, że ma wszystko, co trzeba przy sobie, ruszył do podziemnego parkingu, gdzie po drodze zatrzymał go Hank Over. Podczas ich krótkiej konwersacji dowiedział się o plotkach, które chodzą po komendzie. Oficer, jako iż Dante jest w High Command, a na dodatek ma bardzo dobre relacje z Krackersem, myślał, że ten będzie wiedział, czy naprawdę odebrano mu na czas nieokreślony radiowóz. Komendant jednak nie miał na ten temat żadnego pojęcia. Szybko się pożegnali i poszedł do swojego mustanga. Wyjeżdżając z parkingu, wybrał numer do Pisiceli. Po kilku nieudanych próbach dodzwonienia się do niego postanowił wysłać mu SMS-a z informacją, by ten oddzwonił do niego, gdy będzie miał chwilę.

Po prawie dwóch godzinach patrolu wreszcie doczekał się telefonu od Janka. Potwierdził on wszystko, co powiedział mu Hank i przekazał bardziej szczegółowe informacje na ten temat. Chciał się z nim wykłócać co do jego decyzji, ale ten nie pozwolił mu nawet, zacząć skwitował go, że broni niedawno awansowanego kadeta jak lwica swoje młoda i powinien się ogarnąć i się rozłączył. Poniekąd zgadzał się ze słowami Pisiego, ale nie w tej konkretnej sprawie gdzie są o wiele gorsi kierowcy, a tylko Krackersowi została odebrana victoria.

Zirytowany podejściem szefa zadzwonił do Ernest...

Dźwięk dzwoniącego telefon rozbrzmiał po ciemnym mieszkaniu Krackersa. Chłopak prawie od razu otworzył przekrwione od braku snu oczy i rzucił się w poszukiwaniu komórki. Znalazł ją, gdy zrzucił ową na ziemię, podczas sprawdzania, czy nie ma jej pod kołdrą. Widząc, kto dzwonił, natychmiast odebrał. Z delikatną chrypą w głosie jednak pełen energii przywitał się z osobą po drugiej stronie. Ich rozmowa nie trwała długo, gdyż postanowili porozmawiać twarzą w twarz. Ernest odsłonił okno, krzywiąc się trochę, gdy jego twarz spotkała się z jasnymi promieniami słońca. Zgodził się na zaproponowane przez Dantego spotkanie, więc pośpiesznie ubrał się odpowiednio do pogody za oknem i wyszedł z mieszkania, nie jedząc nawet śniadania. Szedł żwawym krokiem, nie odczuwając zmęczenia mimo tego, że spał tylko dwie godziny. Czekał na przyjazd Capeli, chodząc w kółko na parkingu, chowając się co jakiś czas w cieniu, nie mogąc znieść grzejącego go słońca.

----------------------------

Mam zdalne więc jeśli wena dopisze kolejny rozdział może pojawi się jeszcze w tym tygodniu

[Porzucone] Zemsta Yakuzy I 5city Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz