~4~

158 11 3
                                    

(Ty autorka! Czytajcie uważnie ,duży zwrot akcji się tworzy 😉)

Słoneczny dzień ,ciepło bo już lato...a z oknem promień słońca ,rozpromienia mnie. Druhny pomagają przy założeniu sukienki. A zaraz pójdę w wieńcu na ślub. Mój ślub.

-Amor.jesteś już gotowa.- odpowiedziała Sun.
Spojrzałam w lustro.
-jeju...to ja...
-niby kto inny-powiedział głos zza moich pleców.
Odwracając się zoabczylam Karla ,Tubbo,i Tommiego.
-boze chodźcie tu...
Szybkim krokiem przytuliłam trzech chłopców.
-cieszę się że jesteście tutaj.
-w końcu Alex znalazł ciebie.
-tak...haha.

Jadąc autem na ołtarz pomyślałam o ojcu i matce. Którzy nawet nie wiedzą kim i gdzie teraz jestem. Nie wiem co u nich. Lecz nie pora na smutki a pora na zachwyt tym dniem...

Kiedy wyszłam z auta ,poczułam stres ,do ołtarzu prowadzi mnie Karl...zawsze był moim dobrym znajomym ,w dodatku ze martwił się o mnie również jak Alex.

Nastała ta chwila.
-czy Pan Alex Quackity bierze za żonę ,Amor .....
-jakby inaczej.
-czy Pani Amor bierze za męża Alexa
.....
-zgrzeszyłabym marnować sobie życie bez niego.
-wiec ,ogłaszam was małżeństwem.

_ _ _
Dzień po ślubie usiadłam znowu na znanym nam dywanie. Trzymając w ręce prezent dla Alexa jak wstanie.
Patrzyłam w niebo przez okno ,myśląc o tym że dzięki niemu znowu jestem szczęśliwa.

-*ziewa* jesteeeeeem ,wstałem ,jak ci dzie...Amor ?! Co się dzieje czemu.

Pokazałam mu test ciążowy ,który wyszedł pozytywny.

-NIE GADAJ ! serio?!;€:!

-mhm.

-AMOR KOCHAM CIĘ NAPRWWDE I NASZEGO LIL ALEXA#2
-Alex ale mu jeszcze nie wiemy czy to jest chłopa-
-ci..ciii..cichutko...JUŻ MAM POMYSŁ NA WÓZEK JAKI BĘDZIE OOOOOO O O O I I POKÓJ TAK TAK!!

Nagle wizja naszej rodziny się spełniła...na tyle aż....

*przytłumione dźwięki *
-Amor AMOR.
-co- co się dzieje ?
-budzi się !!! PANIE DOKTORZE ,ONA SIĘ BUDZI.
-j-jak to.

Kiedy powoli wstawalam do pozycji siedzącej zobaczyłam Alexa trzymającego mnie za rękę ,w Łzach...
-A..Alex ile masz lat?
-16 ...a ile miałbym mieć ?
-czyli nie mamy wspól-nagle zatrzymałam sie w słowie.
-ale co wspólnego ?
-nic...nic,ile byłam w śpiączce ?
-Amor ,nie jesteś na to gotowa.
-ile?
-pół roku.
-pół?...

Nagle zaczęłam płakać ,Alex również ,chciał mnie przytulić lecz ja nie chciałam.

-Amor...proszę cię.
-już nic alex nie wróci do normy ,nie będziesz żył ze mną NIC!- wykrzyczałem ze łzami w oczach.
Zobaczyłam że alex powstrzymuje łzy.
-ach tak? Wiesz co Amor ,j-ja sie już po prostu gubię...przez pół roku...nie czekaj,przez półtorej roku próbuje się do ciebie dobić ,poznać ,zbliżyć ,a ty mi tego kuzwa nie ułatwiasz ! Nie rozumiesz że każdy krok zbliżenia się jest to że cię Kocham ? Nie powiedziałem ci tego wcześniej bo bys głupawo zareagowała...KUZWA JA. Wiesz co może faktycznie to nie ma sensu...-wyszedł z mojej sali. Lecz ja nie mogłam się ruszyć ,leżałam w łóżku przytwierdzona ,słowami które naprawdę mnie zszokowały...
Dzień później zoabczylam że ktoś wchodzi do mojej sali ,była godzina 9.
-um hej...-powiedział chłopak w moim wieku ,wysoki ,szatynkowo-brązowe włosy ,ubrany w różowo-niebiesko-fioletową bluze.
-przepraszam że pytam ,ale znamy się?
-możliwe że nie ,ponieważ jestem przyjacielem Alexa. Lecz chciałem ciebie odwiedzić zoabczyc jak się czujesz ,przyniosłem ci nawet czekoladki !-powiedzial uśmiechając się.
-miło mi...mogłabym poznać twoje imię ?
-sure ,Karl...Karl Jacobs.
-co cię tu sprowadza...znacyz wiem że chciałeś zoabczyć co u mnie ,ale skąd wiesz o moim istnieniu ?
-ty sobie żartujesz ? Alex opowiadał nocami i dniami o tobie ,skończył streamować by się zająć tobą...spędzał wolne dni by być przy tobie...ja tu tez przychodziłem ,by zobaczyć jak oboje się miewacie.
-skoro wiesz o tym,może powiesz Alexowi że chciałabym z nim porozmaiwac ?
-...*wzdechniecie *
-Hm?
-Alex chce dzisiaj wylecieć.
-gdzie ?
-do Meksyku
-co?
-Boże najmocniej ciebie Przeraszam ale muszę wyjść bo jest pora śniadania dla ciebie ,spokojnego dnia słońce ,trzymaj się kochamy ciebie wszyscy-powiedział miły chłopak i wyszedł.

Za to ja wzięłam telefon i napisałam do Alexa żeby przyszedł. Niedochodizly wiadomości.
Zablokował mnie wszędzie.
Ostatnie wyjście.

Zerwałam z siebie wszystkie kable ,ubrałam na szybko jakąś czarną dużą bluzę i ciemno zielone dresy tez za duże.
Lotnisko było niedaleko stąd dlatego stwierdziłam że pójdę na pieszo. Byłam wyczerpana ,biegłam ile sił by zdążyć. Bo loty do Meksyku były za godzinę. Wychodząc zobaczył mnie chyba karl który wchodził do samochodu. Lecz chyba nie pomyślał bo zamiaSt podjechać dzwonił do kogoś.
Biegłam w stronę plaży bo tam jest skrót.

Nagle biegnąc prawie się przewróciłam gdy nagle ktoś mnie złapał.
Był to Alex.

Przez źle zerwaną kroplówkę ,krew z żyły lała mi się przez rękę. Płacz i rozczochrane włosy ,obniżały mnie do stopnia kiedy wtuliłam się w bruneta.

-Alex...ja
-proszę cię masz tu kurtkę załóż ją,zadzownie po pogotowie.
-ale proszę...
-nie ..NIE MOGĘ CIEBIE ZNOWU STRACUC OKEJ?

Pociągnęłam go do siebie tak mocno ile milam sił,by nasze usta się połączyły...

Zanim zamknęłam oczy ,zobaczyłam się w szpitalu...

-Alex...
-nic nie mow okej? Jesteś tu ,jesteś. Ile bym dał żebyś była zdrowa i poleciała ze mną do twoich wymarzonych miejsc. Amor ja ciebie kocham.
-ja...ciebie tez Alex.

~One Tree~ Quackity x Reader Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz