ROZDZIAŁ 3

336 22 3
                                    


To była najdziwniejsza sytuacja w moim życiu. Nigdy nie pomyślał bym nawet, że zostanę uprowadzony przez gigantyczne wilki. Mało tego, moje porywacze zrobili mi dobrze ( i to nie raz, a dwa), a teraz jeden z nich nie spuszczał ze mnie wzroku. Nie wiedziałem co mam począć. Od momentu mojej pobudki Rudy basior nie spuszczał ze mnie swojego czujnego spojrzenia. Czarny na to miast wybył zanim się obudziłem. W moich myślach toczyła się istna walka. Nie miałem jak uciec i wrócić do domu, nie wiedziałem nawet czy Dan żyje, ciągle byłem pilnowany przez zwierzę. Bałem się nawet ruszyć z zajmowanego prze zemnie kawałka skały. Miałem wrażenie że przy najmniejszym ruchu zwierz żuci się na mnie. Nie miałem z nim najmniejszych szans, tego byłem pewny. W mniej nisz sekundzie dopadł by do mnie rozszarpując moją tchawice.

Musiałem czekać na dogodną okazje by im zwiać. Nie miałem pewności, że przeżyje do następnego dnia. To wszystko zdawało się tylko koszmarem. Bardzo chciałbym żeby tak było. Jednak mimo ciągłego szczypania się w rękę nie budziłem się. Po kolejnym uszczypnięciu się cicho zasyczałem. Wilk momentalnie za strzygł uszami.

Wstał na swe łapy. Powoli by mnie nie przestraszyć podszedł do mnie. Mimo to skuliłem się ze strachu. Nie chciałem umierać, byłem na to za młody, stanowczo za młody. Zaczął przysuwać swój pysk do mnie. Zasłoniłem się rękami.

-P pproszę nie. – Wyszeptałem przerażony.

On nic sobie z tego nie robił podszedł do mnie odgarniając moją rękę, liżąc zaczerwienione miejsce.

Momentalnie uspokoiłem się, a ból przestał mi doskwierać. Nie rozumiałem swego ciała i duszy. Przy nich czułem się bezpiecznie, a nieprzyjemności przestawały być takie straszne. Na szczęście, umysł nie dał się tak łatwo zwieźć, wiedziałem jakimi są potworami.

Wilk wtulił się we mnie zaczynając lizać moją szyje. Z nosem w jego futrze poczułem uspokajający zapach lasu w którym przed chwilą spadł deszcz. Był to tak cudowny zapach, a w połączeniu z drobną pieszczotą nie mogłem się opanować, znowu stałem się mokry. Dopiero teraz zauważyłem, że moje ubrania się kleją i są brudne od spermy. Czy wilki też doszły, a ja tego nie zauważyłem? To było odrażające . - próbowałem sobie to wmówić, niestety nie działało. Nie wiedzieć czemu wgłębi siebie czułem chorą satysfakcje. Moja osoba doprowadziła ich do tego. Nie wiedziałem skąd byłem tego pewny, ale w głębi siebie czułem że mam racje. Dwa wielkie wilki skończyły tylko dla mnie za sprawą mojej osoby.

Gardłowy warkot wybudził mnie z samozadowolenia. Drugi basior wchodził właśnie do jaskini. Trzymał w pysku trzy króliki. Poszedł z nimi na środek pieczary. Dopiero wtedy zauważyłem tam składowane drewno. Czemu prędzej tego nie widziałem? Może za bardzo skupiałem się na obserwowaniu brązowookiego?

W tym momencie słyszalny był trzask łamanych kości. Czarny wilk wgryzł się w swoją zdobycz łamiąc jej kości.

Poczułem że jestem ciągnięty. Wstałem na chwiejnych nogach i udałem się za rdzawym wilkiem do kupy drewna. Usiadłem na niej, a wilk tuż przy moich nogach. Wskazał łbem małe futrzaki sam zgarniając jednego. Znów chrzęst. Zrobiło mi się nie dobrze. Byłem potwornie głodny, ale nie aż tak by zjadać surowe mięso z futerkiem. Chwyciłem mojego króliczka był malutki i prze słodki. Jedynym problemem był jego skręcony kark. Przypatrzyłem się jego pyszczkowi był taki uroczy. Nie chciałem go zjadać, może trochę. Niestety nie wiedziałem jak mam się za to zabrać. Nie posiadałem kłów czy pazurów by móc rozerwać go na mniejsze części i zjeść.

Wpatrując się w te martwe oczy zwierzątka nie zauważyłem że tamci już skończyli i zaczęli mnie uważnie obserwować. W końcu poczułem ich spojrzenia na sobie, odwróciłem wzrok od dwóch pustych czarnych ślepi. Ujrzałem ich zaciekawione spojrzenie.

- Nie wiem jak mam go zjeść. – Nie wiem czemu zacząłem się tłumaczyć. Po prostu czułem że muszę być szczery. – Nie mam pazurów i kłów by się do niego dobrać. Tym bardziej że nigdy nie jadłem surowego mięsa.

Wilki spojrzały po sobie i znów skupiły wzrok na mnie i moim króliczku. Niebieskooki podszedł do mnie. Usiadł u mych stup otwierając paszcze. Rozumiejąc przekaz podałem mu zwierzątko. Ostrożnie chwycił truchło położył je na ziemi i rozszarpał. Wszystkie płyny i wnętrzności spłynęły na kamień brudząc je krwawą mozaiką.

Chwycił swoje dzieło podając mi je. To było dla mnie za dużo. Zerwałem się na równe nogi biegnąc do wyjścia. Zrobiłem trzy koki, a drogę już zagradzał rdzawy wilk. Próbowałem przejść koło niego jednak nie pozwolił mi na to. Nie mogąc dłużej utrzymać żółci w przełyku zwróciłem wszystko na zaskoczone obrotem sprawy zwierzę.

Padłem na kolana targany odruchami wymiotnymi i niemym szlochem. Myślami znów wróciłem do trupa leżącego wcale nie tak daleko ode mnie jakbym chciał. Przypomniałem sobie jego uroczy pyszczek z jednym wypływającym okiem na wierzch. Jego mięciutki brzuszek rozszarpany z wypływającymi organami.

Znów zwróciłem żółć i zaszlochałem. To było jak koszmar.

- Nie wytrzymam już dłużej, chce chce do domu – załkałem. Padając na ziemie bez przytomności. Za dużo emocji zawsze doprowadzało mnie do omdlenia. Jednak teraz miałem nadzieje nie obudzić się już więcej.

Trzy dusze /OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz