Rozdział 11

234 26 7
                                    

Po swoim przebudzeniu Will zaznał miłego zaskoczenia. Albowiem przy jego łóżku nie czatowały dwa przerośnięte wilki. Ich miejsce zajęli dwaj nieziemsko przystojni mężczyźni. Oboje mieli równomiernie opaloną skórę ich mięśnie robiły niesamowite wrażenia za zgoła chuderlawym chłopcu. Ten większy z nich z jeszcze większymi muskułami niż jego towarzysz miał ciemne loki które swobodnie opadały na jego barki. Usta były zaciśnięte co sprawiało wrażenie jeszcze węższych niż musiały być zazwyczaj. Ich malinowy kolor dobrze wybijał się na muśniętej słońcem karnacji. Oczy były nieziemsko błękitne i wąskie. Ewidentnie pochodził on ze wschodu.

Jego towarzysz odznaczał się szczuplejszą sylwetką. Miał bledszą skórę, Na której wyraźnie znajdowały się liczne piegi i pieprzyki. Na jego przed ramieniu grupa pieprzyków tworzyła gwiazdozbiór Oriona. Niesamowite. Jego twarz była po zbawiona ostrych rysów i kwadratowej szczęki. Miał w sobie wrodzoną delikatność i czułość. Mimo to na pewno w porównaniu z nim nikt nigdy nie pomylił go z kobietą. Usta były pełne leczenie tak wyraźnej barwy jak niebieskookiego. Włosy były nieokreślonego koloru. W jednym momencie miały barwę brązu w drugiej majaczył na nim rudy.

Will stwierdził, że pasują one do niego idealnie. Dla odmiany jego oczy okolone były wachlarzem grubych i równie długich rzęs. Barwę miały ciepłego brązu i ewidentnie się teraz z niego śmiały.

Wnet się zorientował, że bezwstydnie się na nich gapił. Zarumienił się jak dorodna piwonia i skromnie spuścił wzrok na swoje dłonie. Dopiero teraz stwierdził, że jedna z nich jest pokryta prowizorycznymi bandażami. Tak bardzo skupił się na swoich dłoniach, że zapomniał o poprzedniej gafie.

Przypomniało mu to ciche chrząknięcie. Poderwał głowę z znów spojrzał na ludzi zajmujących miejsce naprzeciwko jego. Czarnowłosy wpatrywał się w niego jego magnetycznym spojrzeniem, był tak wpatrzony w te piękne przyciągające uwagę oczy, że kompletnie zapomniał o drugim mężczyźnie.

Brązowooki zaśmiał się pod nosem z wyczynów Willa czym zyskał sobie jego całkowitą uwagę i kolejną dawkę rumieńców.

Różowo włosy w całym swoim życiu nie przypuszczał, że może zarumienić się po same czubki uszu. Czół rozlewające się ciepło nawet na jego szyi i dekolcie. Jak mógł w tak krótkim czasie stworzyć z siebie takie widowisko. Jak zawsze nie umie się normalnie zachować.

-Czy czujesz się już lepiej? – Zapytał zmartwionym głosem drobniejszy z nich.

-Tak. - Will zmieszany odpowiedział.

-To dobrze. – Z wyraźną ulgą stwierdził. – Potwornie się o ciebie martwiliśmy. Proszę zrobimy wszystko tylko nie uciekaj tak więcej. To było potwornie bez myślne wybiegać całkiem sam okryty wyłącznie w płaszcz.

Uciekał. Will był zdziwiony uciekał przed dwoma wilkami a nie nieziemsko przystojnymi, dobrze zbudowanymi mężczyznami. Nagła myśl przeszyła jego umysł jak piorun walący w najwyższe drzewo w okolicy. Tamte wilki maiły takie samo umartwienie futra jak jego teraźniejsi towarzysze mieli na głowach. Byli niezwykle wyrośnięci tak samo jak wilki i nadal znajdował się w tej samej jaskini.

Nie. To nie jest możliwe. Boże trafił na prawdziwe pieprzone wilkołaki. O jezu wilkołaki istnieją.

William rzucił spanikowanym spojrzeniem po jego porywaczach.

-Błagam nie zjadajcie mnie. – Wyjąkał zlękniony nie na żarty.

Mężczyźni spojrzeli na siebie zdziwienie i zgodnie wybuchli śmiechem. Śmiali się tak mocno, że poczęli zwijać się z ewidentnie odczuwanego bólu brzucha. Tubalny śmiech roznosił się wszędzie i był nieoczekiwanie przyjemny i trochę satysfakcjonujący dla chłopaka. Mimo nieskrywanej przyjemności z rozbawienia ich Will zaczerwienił się jeszcze bardziej. Mógłby słuchać tego śmiechu dłużej, gdyby nie był on jego powodem.

Poruszył się nieporadnie na posłaniu by odciągnąć myśli od tej nieprzyjemnej myśli. Był dla nich śmieszny, a on był tak bardzo przerażony. Te wszystkie straszne opowieści krążące po wiosce okazały się prawdą.

Wilkołaki żyły naprawdę, posilały się tak jak wilki, lecz zmieniały się też w ludzi i na ludzi polowały. William po prostu bardzo nie chciał zostać ich kolejnym posiłkiem jak ten bogu ducha winny króliczek.

Wilkołaki szują jego zmieniający się zapach od razu zaprzestali śmiechu i od razu niezgrabnie przypadli do ich skarbu. W poczuciu narastającym negatywnym emocjom ich partnerki, a oni zaczęli zapewniać go o jego bezpieczeństwie. Zapewniali, że nigdy nie skrzywdzili by swoje omegi i nigdy nie pozwolą by stała musie jakakolwiek krzywda.

Oboje opletli go tak szczelnie swoimi długimi ramionami i zaczęli kołysać w spokojnym rytmie. Delikatnie starli łzy, które wypłynęły z tych pięknych szarych oczu. Ich właściciel nawet nie był świadomy ich ucieczki. Kompletnie i całkowicie zatracił się w tym cudownym uczuciu dwóch ciepłych ciał mocno przyciśniętych do jego słabego szkieletu.

Było dla niego niejasne czemu w ich obecności czując ich zapach czół się niesamowicie bezpieczny. Wiedział, że może zaufać ich słowa. Czół, że niebyli by w stanie podnieść na jego ręki. Chciałby zostać w tej chwili na zawsze.

Nie wiadomo z kąt był pewny, że już nie musi walczyć o przetrwanie, bo właśnie znalazł dwóch silnych mężczyzn, którzy zajmą się tym za niego. Wreszcie po tylu latach mógł w spokoju odpocząć i już nie przejmować się czy przeżyje zimę. Był bezpieczny.

Do tej pory łzy lały się wąskim strumieniem, lecz teraz pękła tama, którą budował od siedemnastu lat. Wziął drżący oddech i zaczął łkać z całych sił. nareszcie mógł wylać wszystkie swoje troski i przestać udawać twardego.

Na jego paniczny szloch dwójka towarzyszy zacisnęła go mocniej w uścisku i pozwoliła w końcu dać upust wszystkim emocją które nim targają.

Od teraz widzieli, że wszytko się ułoży w końcu po latach szukania mieli swojego partnera w swoich ramionach. W końcu byli całością.




Mam nadzieje że taki odstęp między dodawaniem rozdziały jakkolwiek rekompensuje moje wcześniejsze braki.

Miłego dnie/nocy ❤️❤️❤️


Trzy dusze /OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz