Rozdział 5

298 23 10
                                    

Gdy w końcu wróciliśmy do jaskini w jej wnętrzu czekał na nas czarny basior czuwając przy ognisku. Czekaj! Ognisku, jak? Przecież to nie możliwe by wilk rozpalił ogień.

Mój powóz zatrzymał się idealnie w kręgu światła. Ostrożnie z sunąłem się na ziemię. Rzuciłem nieufne spojrzenie zwierzęciu po drugiej stronie.  Ogień cudownie otulał swoim ciepłem moją zziębniętą skórę, mocniej opatuliłem się płaszczem. Miałem ochotę zatopić się w tym cudownym uczuciu. Jednak nie mogłem sobie na to pozwolić, nie mogłem zapomnieć, że właśnie niebieskooki wilk dokonał niemożliwego.

Na domiar złego wydawało się, że nic sobie z tego nie robił.

-Jak? – rzuciłem nurtujące mnie pytanie.

Zwierzęta zastrzegły uszami i przyjrzały mi się z niemym pytaniem. Westchnąłem sfrustrowany.

– Ognisko. Jak udało ci się rozpalić ognisko będąc zwierzem?

Wilki poruszyły się nie spokojnie. Wstały i udały się do końca do jaskini. Tam usiadły i zaczęły na siebie patrzeć.

Okej? Chyba właśnie ich popsułem. Nie żebym żałował. Jeśli pozostaną tak dłużej będzie to idealną okazją do ucieczki. Jestem świadomy tego, że w tym dniu wszystko było lepiej. Nawet dobrze się bawiłem pouczając mieszanego basiora. Jednak nie mogłem zapomnieć o tym że zostałem przez nich porwany.

Jestem człowiekiem. Życie wśród wilków może być nawet fajne, mimo to nie pasowałem do nich. Jeden miły dzień na ile beznadziejnych. Tyle czasu spędziłem otrząsając się z makabrycznego wspomnienia mojego niedoszłego posiłku. Właśnie jedzenie. Byłem tak potwornie głodny... Nie mogłem tu zostać inaczej kopne w kalendarz i tyle będzie z fajnego życia. Spojrzałem na wilki. Nadal wgapiały się w siebie nawzajem. Nie mogłem dalej marnować takiej okazji.

Nie zważając na mój słaby organizm i nadal suszące się ciuchy. Puściłem się biegiem z jaskini. Już po wybiegnięciu z wnętrza jamy wiedziałem jak niesamowicie ciężki będzie to wysiłek. Mój oddech zwiększył się wielokrotnie. Nie mogłem na to zwracać uwagi. Jak najszybciej to możliwe musiałem oddalić się od basiorów. Biegłem ile sił co chwile obrywając jakąś gałązką. To nie mogło mnie zatrzymać. Muszę być silny, muszę być wolny...

Nie jestem pewny ile tak biegłem moje nogi i płuca ogarną żar. Każdy wdech był kolejną katorgą, nie wspominając o nogach i smaganej gałęziami skóry. Desperacko pragnąłem odpoczynku. Niestety, nie mogłem sobie na to pozwolić, nie wiedziałem czy wilki zorientowały się że uciekłem. Jeśli tak było nie mogłem przerwać biegu. Zwierzęta były nie wyobrażalnie szybsze ode mnie, dopadły by mnie przy pierwszym postoju.

Musiałem biec. Musiałem wrócić do domu, staruszka Fi nie przeżyje sama.

Ta myśl uderzyła mnie nagle. Ledwo rusza się po domu. W szczególności, że ja miałem dostarczyć zapasy na zimę. Nie zdołałem tego zrobić. Czemu dopiero teraz o tym pomyślałem. Fi pewnie już nie żyła jeśli nikt się nią nie zajął. Co szczerze nie było by wielkim zdziwieniem.

Poczułem wilgoć na mojej skórze. Łzy. Nie, nie mogę teraz pozwolić sobie na płacz. Muszę skupić się na ucieczce postarać się by moje nogi mimo palenia mięśni nie przestały się ruszać. Wtedy oberwałem gałęziom w moje szare oczy. Zachwiałem się w przód próbując zrobić następny krok. Nic. Moja stopa nie znalazła podłoża i spadłem w dół. Kotlina ponad stu metrowa przepaść w którą leciałem. Boże to mój koniec.

Poddając się rozluźniłem zmęczone biegiem mięśnie. Zamknąłem oczy starając myśleć o czymś przyjemnym. Mój chory umysł podsunął mi momenty gdy po spokojnie przespanej nocy budziłem się otoczony przez wilki. Niedorzeczne.

Moje ciało zalał ból rozprzestrzeniający się po moim ciele. Poddałem się ogarniającej mnie ciemności, nie chcąc dłużej czuć potwornego bólu.

________________________

-To wszystko twoja wina! - Terry krzyczał z całych sił, w nasza więź. - Gdybyś tylko nie rozpalił tego ognia, nasza omega była by z nami!

Wiedziałem to. Chciałem dobrze, ale jak zawsze wszystko psuje. Tak jak z tym jedzenie. Jestem beznadziejny... Z naszej dwójki to zawsze Terry wiedział rak zareagować i co robić w delikatnych sytuacjach. Jak na alfę zawsze był bardziej miękki, ja z kolei byłem szablonowym samcem alfa. Wytrzymały, dobrze zbudowany, świetny myśliwy. Jedynym mankamentem mej osoby był problem z okazywaniem uczuć. To nie znaczy że nic nie czułem. Nie wiedziałem jak mam to pokazać by nikogo nie zranić.

-Wiem. Przepraszam... - odparłem - Chciałem dobrze.

Poczułem zrozumienie płynące z naszego połączenia. Oboje wiedzieliśmy że omegi nie są tak wytrzymałe i odpornie na pogodę, szczególnie te osobniki żyjące wśród ludzi. Nie chciałem by nasz mały skarb na którego czekaliśmy tak długo musiał cierpieć, a teraz wybieg na mróz bez ubrań, nakryty tylko płaszczem. Bałem się o niego już się ściemniało, a on nie znał terenu. Nie bez powodu te góry były najniebezpieczniejszym miejscem w kraju. Kryły w sobie pełno kotlin, szczelin, jaskiń i dziką zwierzynę żyjącą w nich. Nie mogliśmy pozwolić by cokolwiek skrzywdziło naszą kruszynkę.

- Mam złe przeczucia.- Rzuciłem. Kierunek w którym udała się nasza zguba prowadził do jednej z większych kotlin.

- Ja też. Musimy się pospieszyć i zatrzymać go, w najgorszym wypadku musimy szubko udzielić mu pomocy...

Nie mogliśmy nawet o tym myśleć by nasz mały skarb spadający na sam dół. Dla ludzi mogło skończyć się zabójczo, wilk po pewnym czasie wylizał by się. Niestety różowowłosy nie był w najlepszym stanie. Jedyne co im pozostawało to biec ile sił i modlić się do Matki Księżyca by ich mały towarzysz miał się dobrze.

________

Dopadli do krawędzi.

Na samym dnie leżała ich zguba, ich mały skarb. Bezwładnie rozłożony na skałach. Z tej wysokości nie byli w stanie stwierdzić czy krwawi lub czy w ogóle oddycha. Musieli jak najszybciej zejść na dół i pomóc mu.

Udali się do zejścia na dno. Wspólnie wysyłając modły do Matki.


... ___ ._. _.__  ... ___ ._. _.__  ... ___ ._. _.__ 


Najmocniej przepraszam za lekką obsuwę z wstawieniem nowego rozdziału. Mam jednak nadzieje że mi wybaczycie, a rozdział jakoś to wam zrekompensuje <333

Do następnego miłego dnia/nocy :33

Trzy dusze /OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz