Prolog

10.9K 391 15
                                    

- Naprawdę nam przykro, Chloe.

Z rozchylonymi ustami obserwuję rodziców, którzy stoją po przeciwnej stronie kuchni. Mama siedzi przy stole, głowę opiera na ręce, a z jej ust co chwila ulatuje westchnienie. Tata wspiera się o szafki za nim. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Jak zwykle.

Zaciskam dłonie w pięści starając się nie wybuchnąć. To jakiś chory żart.

- Wiem, że obiecalismy ci imprezę z okazji urodzin, Clo, ale to nie koniec świata. Zrobisz je po powrocie. Nie dramatyzuj.

Głos ojca przeszywa ciszę. Mam ochotę krzyknąć. Nie mogą mi tego zrobić. Nie mają prawa.

- Obiecaliście mi. To moje osiemnaste urodziny. Już jest wszystko zaplanowane. Nie mogę tego odwołać. Poza tym jestem już duża. Mogę zostać sama.

Mama podnosi na mnie wzrok i zaprzecza ruchem głowy.

- Będziemy tysiące kilometrów stąd. W Maine, Chloe, we Francji! Nie ma mowy - ucisza mnie, gdy chcę ponownie zacząć mówić.

W oczach zbierają mi się łzy i z trudem powstrzymuję je przed wypłynięciem. Chrząkam spuszczając wzrok na płytki i zaplatając dłonie na piersi.

Gdy mam już wycofywać się do pokoju zatrzymuje mnie pewne niedopowiedzenie. Ze zmarszczonymi brwiami odwracam się w ich stronę.

- To gdzie? Gdzie wyślecie mnie tym razem? - syczę już nie siląc się na miły ton. - Ciotka Peggy? A może babcia Joan? No dalej. Dobijcie mnie. Widzę świetnie się bawcie.

Już nawet nie staram się panować nad głosem, który unosi się, aż w końcu wrzeszczę.

- Za dużo sobie pozwalasz, moja droga - mówi ojciec swoim wyniosłym tonem.
- Justin - mruczy w tym samym momencie mama.

Z wrażenia muszę złapać się framugi. Otwieram szeroko oczy i mrugam powoli, w duchu modląc się żeby rzucili się na mnie krzycząc "prima aprilis". To jednak nie następuje. Moja rodzicielka kuli się na krześle, tata pozostaje niewzruszony.

- Chcecie mnie wysłać na dwa tygodnie na Florydę? - wypowiadam słowa ostrożnie, drżącym głosem, z trudem powstrzymując płacz. - Nie macie prawa.

Nie czekam na wyjaśnienia. Biegiem pokonuję odległość z kuchni do swojego pokoju, a tam rzucam się na łóżko, pozwalając spazmom zapanować nad ciałem. Krzyczę w poduszkę i wierzgam nogami, pięściami uderzając w materac.

Słyszę płukanie do drzwi, a w szparze pojawia się mama.

- Przykro mi, Chloe - szepcze. - Wyjeżdżasz w sobotę.

illegal love » bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz