Rozdział 13

3.8K 230 18
                                    

Krzyczę z całych sił, kiedy facet z dredami wraca do pomieszczenia i każe mi to zrobić. Przerywam natychmiast połączenie i kładę telefon z pomocą chłopaka do tylnej kieszeni spodni.

- Tyle czasu powinno wystarczyć temu do kogo dzwoniłaś żeby cię znaleźć - mamrocze chłopak. Patrzy na mnie przez cały czas obiektywnie. Cieszę się, że chociaż jedna osoba jest tutaj normalna.

- Dlaczego mi pomagasz? - pytam słabo. Nie jedzenie przez dwa dni daje o sobie znać. Chociaż gdyby była inna okazja starałabym się jeszcze walczyć. Patrzę na chłopaka z niepewnym wyrazem twarzy. Uśmiecha się do mnie i przejeżdża dłonią po moim policzku. O dziwo nie wzdrygam się na ten gest, chociaż powinnam to zrobić. Ale jego czuły dotyk zamiast mnie odstraszać uspokaja. Cudownie jest dla odmiany poczuć coś takiego.

- Na wszystko kiedyś dostaniesz odpowiedź, mała. Ale nie będę ci tego mówić tutaj, każdy kto tędy przechodzi może mnie usłyszeć, a teraz powinienem cię bić, dlatego kazałem ci krzyczeć, rozumiesz? - kiwam głową na znak, że doskonale rozumiem o czym do mnie mówi. Chociaż właściwie nie rozumiem nic z tej sytuacji. Wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. - Powodzenia, Chloe - mówi i wychodzi z pomieszczenia. Skądś kojarze jego głos. Tylko skąd? Nie będę się teraz nad tym rozwodzić.

Jedynym co zaprząta moje myśli jest to czy Justin zdążył mnie namierzyć. Przynajmiej wiem, że nie jestem do końca sama w tym przeklętym budynku. Mam nadzieję, że do przybycia mojego ojca lub Justina żaden z tych obleśnych typów nie tknie mnie już palcem.

***

- Kurwa - syczę, kiedy Chloe przerywa rozmowę. Przysięgam, że jeśli dotknął ją jakiś idiota stamtąd, zabiję go. Nie takie rzeczy już robiłem. Jak można kogoś tak niewinnego jak Chloe torturować? Mam nadzieję, że nie zmuszają ją do seksu. Wtedy pewnie nasza relacja zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie chcę żeby bała się dotykania. Całe szczęście, że zdążyłem ją namierzyć. Chwytam telefon i dzwonię do Marka.

- Udało mi się ją namierzyć, zadzwoniła do mnie - mówię do telefonu. Przynajmniej tym razem Mark nie będzie się na mnie wydzierał jak na nienormalnego.

- Cholera to dobrze. Podaj mi adres. Możesz sam też tam pojechać, ale jadą z tobą razem moi ludzie, Justin. Nie wiem co to za ludzie i czy sam dasz im rady - od razu odpowiada Mark. Kiwam głową, jednak po chwili uświadamiam sobie, że on tego nie może zobaczyć.

- W porządku - podaję mu szybko adres gdzie znajduje się w tym momencie Chloe. Sam odpalam samochód. Wjeżdżam na autostradę. Nie hamuję się i jadę dwieście wyprzedzając wszystkie samochody znajdujące się na mojej drodze. Jadę po ciebie, Chloe Welch.

***

Spotykam się przy ceglanym, starym budynku z wylatującymi już cegłami z chłopakami, których wysłał Mark. Widząc znajomą twarz mimowolnie się uśmiecham.

- Siema, Luke - podchodzę do niego i ściskam jego dłoń. Luke jest moim najlepszym przyjacielem od kiedy siedzę w tym syfie. Prawie spadłem na samo dno, ale to wtedy on pomógł mi się podnieść i dalej cieszyć się z życia zamiast skoczyć z pobliskiego mostu. - Więc wy we dwójkę pójdziecie do tylnych drzwi - wskazuję na Chrisa i Jamesa, którzy godzą się na moją propozycję. - Pięciu z was zostanie przed budynkiem w razie czego jakby Chloe uciekła szybciej lub jakiś sukinsyn wydostał się, a ja z Lukiem, Jasonem i Ryanem idziemy normalnym wejściem, jasne? - kiedy plan jest ustalony przystępujemy do jego wykonania.

Z bronią w dłoni wchodzę do budynku jako pierwszy. Mogę poczuć odór alkoholu i papierosów. Chcę mi się kaszleć, ale nie mogę zwrócić uwagi kogokolwiek. Wchodzimy do pierwszego lepszego pomieszczenia i widząc paru facetów od razu strzelamy do nich. Ich ciała bezwładnie opadają na spróchniałą podłogę. Przemieszczamy się dalej. Kiedy słyszę krzyk podobny do głosu Chloe cały się spinam i szybko biegnę w stronę, z której go słyszę.

- Justin! - słyszę syk Luke'a. Nie odwracam się za siebie. Nie pozwolę żeby cokolwiek stało się mojej Chloe.
Jednym kopnięciem sprawiam, że drzwi wyrywają się z zawiasów i lądują na ziemi. Widząc skuloną Cloe, a przy niej jakiegoś faceta z bronią nie zastanawiam się długo. Chwytam go i ciskam na ścianę. Jęczy pod nosem zaskoczony. Rozchyla swoje wargi, kiedy uświadamia sobie z powagi sytuacji. Stara się we mnie strzelić, ale jestem szybszy. Do pokoju wbiega jeden z facetów, którzy prawdopodobnie porwali Chloe i powala mnie na podłogę. Widzę, że inny stoi przy Chloe, ładując magazynek. Ostatkami sił czołgam się i zasłaniam ją swoim ciałem. W tym samym momencie mężczyzna strzela. Jedyne co widzę to ciemność.

illegal love » bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz