Jestem poturbowana i obolała, więc nie potrafię wykonać nawet najmniejszego i najprostszego ruchu. Poza tym brak mi odwagi podnieść wzrok na osobę, która weszła do pomieszczenia stawiając na ziemi ciężkie kroki. Dopiero mocne pociągnięcie za włosy sprawia, że z krzykiem na ustach podnoszę wzrok.
- Zamknij mordę, księżniczko albo ci pomogę - warczy mężczyzna.
Ma może czterdzieści lat, brązowe włosy, przez które przedzierają się siwe niteczki i wyraźne zmarszczki na czole. Ubrany jest w szyty na miarę garnitur i eleganckie buty, a na jego lewym nadgarstku błyszczy złoty rolex. Poza tym na palcu wskazującym prawej ręki nosi pokaźnych rozmiarów sygnet, który w walce może być naprawdę groźną bronią. Wygląda jak szef jakiejś mafii i pewnie nim jest. W jakie kretyńskie interesy się wplątałeś, tato?
Z powrotem wracam wzrokiem na ziemię, ale ponawia swój ruch, tym razem jednak nie luzuje uścisku, a ja czuję, jak wyrywa mi włosy razem z cebulkami. Zawodzę żałośnie, ale w momencie, w którym to robię, wiem, że popełniam błąd. Chwilę później moja głowa odbija się od ściany od mocnego uderzenia z płaskiej ręki. Nawet nie mam jak złapać się za piekące miejsce, bo nadal jestem skrępowana taśmą klejącą.
- Przestań się mazać, do cholery, bo, uwierz mi, to dopiero początek twojego koszmaru - sposób w jaki to mówi sprawia, ze drżę na całym ciele.
Gdy jego plecy znikają za metalowymi drzwiami, które zatrzaskuje z łoskotem, panowanie nad moim ciałem biorą spazmy. Rzucam się po materacu, a mój płacz zamienia się w skowyt jak u zarzynanej świni. Ucieka ze mnie jakakolwiek nadzieja na to, że uda mi się uciec, albo, że Justin mnie znajdzie. Nie ma we mnie nic prócz autentycznej, nieposkromionej rozpaczy, która nie ma końca. Czuję się jak w jakimś filmie sensacyjnym, bo tak teraz wygląda moje życie. Nierzeczywiście, jakbym odgrywała tylko mocno przesadzoną rolę.
Kładę się na boku, twarzą do ściany i zamykam oczy. Jestem wykończona, ale doskonale wiem, że nie dam rady usnąć.
***
Justin
Od jakiegoś czasu nie robię nic innego jak krążenie od ściany do ściany i wybieranie doskonale znanego mi numeru.
- Odbierz ten jebany telefon, do cholery - warczę, gdy po raz kolejny głos w telefonie oznajmia mi, że abonent czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później.
W końcu nie wytrzymuję i zabierając kluczyki z blatu biegnę do samochodu.
Nie wybaczę sobie, jeśli Chloe coś się stanie. Ta dziewczyna... O rany, jej pobyt, te kilka dni spędzonych razem, wywołało to we mnie tyle różnych uczuć.
Pożądanie.
Od pierwszego momentu, kiedy tylko ją zobaczyłem, wiedziałem, że nie dam rady trzymać rąk przy sobie. Pomimo, że nigdy nie sprzeciwiam się Markowi, to ten jeden raz wiedziałem, że będzie inaczej. Nie potrafiłem tak po prostu pozwolić jej u siebie mieszkać, być z nią dwadzieścia cztery godziny i nie móc jej dotknąć. Jest taka perfekcyjna. Jej wygląd kompletnie nie oddaje jej charakteru. W ogóle cała jest inna. Wygląda z jednej stronie odważnie, jak stoi wyprostowana, z kpiącym uśmieszkiem na tych idealnych ustach, z którymi chciałem robić tak wiele rzeczy. Jednak niepozorna, te jej włosy opadające na twarz, których nie miała w zwyczaju odgarniać. Tyle razy powstrzymywałem się przed wyciągnięciem ręki i schowaniem ich za ucho. Po prostu to wydawało się tak cholernie ckliwe, a ja nie jestem ckliwy.
Poza tym jej sposób ubierania, zależny od humoru i jej własnego widzimisię. To jak schodziła ubrana w luźne dresy i króciutki top, a ja miałem ochotę się wykastrować, bo nie powinna wywierać na mnie takiej reakcji. Nie raz widziałem w swoim życiu dziewczyny ubrane wiele skąpiej niż ona, jednak żadna nie potrafiła doprowadzić do tego, że później lądowałem w łazience z moim problemem. Tylko Chloe.
CZYTASZ
illegal love » bieber ✔
FanfictionCoś czuli, ale żadne nie z nich nie potrafiło tego zdefiniować, a za bardzo bali się miłości, by przyznać, że z każdą sekundą zakochiwali się w sobie coraz bardziej. copyrighted © 2015 baeblues & bizzlepauline