Rozdział 1

7.4K 349 26
                                    

Nienawidzę swojego życia. Moich rodziców, którym wydaje się, że mogą traktować swoją córkę jak przedmiot również. Zdenerwowana wciskam na siłę ubrania do swojej walizki. Dzisiaj miał być mój dzień. Osiemnaste urodziny. Osiągnięcie pełnoletności i uwolnienie się od parszywego życia pod lupą matki i ojca. Ale nie, jak to oni musieli wszystko zepsuć. Zamiast zrobić mi przyjęcie urodzinowe, które każdy urządza wolą wysłać mnie do Justina. Przepraszam, wujka Justina. Wychodzę z pokoju, kładąc kolejną walizkę przed drzwiami swojego pokoju.

- Spakowałaś już wszystko, Clo? - słyszę głos swojej rodzicielki i podnoszę na nią swój wzrok. Prycham pod nosem, kręcąc głową. Naprawdę?

- Tak, mamo - burczę pod nosem.

Odwracam się na pięcie i wracam do swojego królestwa. Trzaskam drzwiami tak jak kiedyś jako pięciolatka, która nie dostała swojej ulubionej zabawki i rzucam się na łóżko. Czym zasłużyłam na wysłanie mnie na Florydę? Pewnie każda nastolatka na moim miejscu skakałaby z radości, mając nadzieję, że spotka jakiegoś gorącego chłopaka. Niestety, ja taka nie jestem. Chociaż moi rodzice od zawsze pragnęli mieć normalną córkę. Śmiałą, która dostaje same dobre stopnie w szkole i spędza mnóstwo czasu ze swoimi przyjaciółmi. W rzeczywistości córka ich marzeń ma tylko jedną przyjaciółkę, Flayne. Nie muszę dodawać, że nie przypadła im do gustu, kiedy zauważyli tatuaż na nadgarstku. Cholera, przecież nie żyjemy w celibacie. W końcu jednak ogarnia mnie sen. Następnego dnia przejdę przez piekło. Czuję jeszcze matczyny pocałunek na czole zanim ogarnia mnie ciemność. 

***

- Mam nadzieję, że wiesz o tym, że robimy to tylko dla twojego bezpieczeństwa, Chloe - mówi zatroskanym głosem moja mama. Siadam w samolocie na miejscu przy oknie, tak jak zawsze lubię i odwracam twarz w jej kierunku.

- Nie, robicie to tylko po to, żeby pozbyć się problemu. Nigdy nie chcecie mi zaufać. Jestem już duża, mamo - wzdycham ciężko.

Nie słyszę jej pozostałego wykładu ani tego co mówi ojciec kiedy wraca z tacą jedzenia. Zakładam słuchawki i poddaje się muzyce, jedynym co może mnie teraz zrelaksować. Wiedząc, że czeka mnie długa podróż wyjmuje książkę. Jakieś romansidło, które na szybko wpakowałam do torby pięć minut przed wyjściem z domu. Czy na Florydzie przydarzy mi się też taka miłość? Kręcę jednak głową, prychając. Tak jasne, nawet w moim rodzinnym mieście wszyscy uważali mnie za dziwadło i żaden chłopak nie odważył się zamienić ze mną paru słów. Oprócz jednego, Jake. Ale to zupełnie inna historia i przeszłość, do której nie warto wracać.

***

Wysiadam z samolotu. Wszyscy we trójkę bierzemy moje walizki i idziemy do osoby, która trzyma karteczkę z napisem Welch. Jakbym cię nie znała, dupku.

- Justin! Co u ciebie słychać? Dawno się nie widzieliśmy - piszczy moja matka. Jak zawsze kiedy znajduje się w towarzystwie kogoś z rodziny - myślę.

- Cześć, Jennifer. Tak, ile to minęło? Trzy lata? - śmieje się Justin.

Przenosi na mnie swoje spojrzenie i lustruje moje ciało, przygryzając przy tym dolną wargę. Czy ja dobrze widzę? On właśnie mnie obczaja! Spokojnie Chloe. Tylko oddychaj. Najwyżej dasz mu w twarz, kiedy rodzice już odlecą powrotnym samolotem. - Witaj, Chloe. Zmieniłaś się - no co ty nie powiesz Sherlocku. Kiwam głową i obdarzam go wymuszonym uśmiechem. Chcę mieć już tę szopkę za sobą.

- Bądź grzeczna, kochanie i pamiętaj możesz dzwonić do nas kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować lub kiedy coś się stanie, dobrze? - mówi mój ojciec. Wzdycham, wywracając oczami.

- Tato, co może mi się stać w tak małym miasteczku na Florydzie? Przecież tu mieszka tylko kilkanaście tysięcy ludzi - chrypię. Jednak przytulam się do niego mocno. Mimo to że, mówię o nim takie rzeczy straszliwie go kocham i nie poradziłabym sobie sama w wielu sytuacjach.

- Wiemy, słonko - wtrąca moja mama. - Po prostu chcemy żebyś czuła się tu komfortowo. Na pewno znajdziesz jakąś osobę, z którą się szybko zaprzyjaźnisz. Zobaczysz, jeszcze nie będziesz chciała wracać do starych śmieci - trajkocze i przytula mnie zaraz gdy tylko odrywam się od ojca. - Spróbujesz dla nas, Chloe?

- Tak, mamo - szepczę, oddając jej uścisk, a następnie odsuwam się. Macham im na pożegnanie i przesyłam całusa. Będę tęsknić.

- To co, Chloe? Jedziemy? - słyszę głos Justina. Odwracam się do niego przodem i bacznie obserwuję. Zachowuję się inaczej wobec mnie. To dziwne.

- A mam jakiś inny wybór? - burczę i pozwalam się zaprowadzić do jego samochodu.

Wsiadam na miejsce pasażera od razu włączając muzykę, aby między nami nie panowała krępująca cisza. Dojeżdżamy do ślicznego domu, który jak na mój gust kompletnie nie pasuje do niego. Wysiadam i bez słowa kieruję się do środka. Rozglądam się z zaciekawieniem czy coś się zmieniło, ale wszystko znajduje się na tym samym miejscu co zazwyczaj. To dziwne, czy ten facet nigdy niczego nie przestawia?

- Wszystkiego najlepszego, Chloe - szepcze wprost do mojego ucha, na co niekontrolowanie się wzdrygam. Co to miało być do cholery? - Wyglądasz o wiele lepiej niż trzy lata temu. No dalej, nie przywitasz się z wujkiem?

illegal love » bieber ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz