Wmawiałam sobie że będzie dobrze, chociaż dobrze znałam prawdę. Wiedziałam że dużo czasu zajmie mi przyzwyczajenie to nowego życia, ale nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam zabronić mamie spotykać się z Jack'iem, nie mogłam cofnąć czasu żeby zrobić wszystko żeby tak nie wyszło. Jedyne co mogłam zrobić to przystosować się do nowego życia które zaplanowała mi matka.
- Poradzę sobie, jak zawsze - szepnęłam do siebie mimo że obok mnie siedział Lucas.
- Stacy... - Lucas znowu wbił we mnie swoje czekoladowe tęczówki i obserwował każdy mój ruch. - Oczywiście że sobie poradzisz, a ja ci pomogę.
Niby jak miałby mi pomóc. Nic się nie dało zrobić.***
Obudziłam się przy Lucasie, który mocno mnie obejmował trochę przed ósmą. Wpatrywałam się w chłopaka obserwując każdy szczegół jego twarzy. Był spokojny, co ostatnio rzadko się zdarzało. Raczej był nerwowy i spięty, ale próbował to ukrywać. Żadna osoba z naszej czwórki nie potrafiła udawać. Od razu widzieliśmy kiedy u kogoś było coś nie tak.
- Stacy - usłyszałam cichy głos mojej mamy dochodzący spod drzwi. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać, ale wiedziałam że jeśli będę przekładać każdą rozmowę to będzie jeszcze gorzej.- Przyszedł już Jack z Joshem, przyjdź się z nimi przywitać - oznajmiła nie zmieniając tonu głosu.
- Podziękuję - uśmiechnęłam się wrednie.
- Stacy.
- Nie chcę się z nimi poznawać mamo, dopiero co wyprowadził się tata, nie jest mi tak łatwo jak tobie.
Nic nie odpowiedziała, tylko przez chwilę się we mnie wpatrywała i wyszła przymykając za sobą drzwi.- Coś się stało? - zapytał Lucas zachrypniętym głosem wpatrując się we mnie.
- Nie, nic - odpowiedziałam i nie zdążyłam powiedzieć nic więcej bo po pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam bez zastanowienia, a w drzwiach pojawił się chłopak. Wyglądał na około siedemnaście lat. Miał brązowe, kręcone włosy. Był dobrze zbudowany i na prawdę przystojny.
- Przepraszam że przeszkadzam, ale twoja mama powiedz... - nie dałam mu dokończyć.- Josh - powiedziałam znudzonym, ale poważnym głosem.
- Dokładnie - uśmiechnął się i popatrzył na Lucasa który mordował go wzrokiem.
- W takim razie, pierdol się Josh - uśmiechnęłam się wrednie i rzuciłam mu szybkie spojrzenie, na co on się zaśmiał i po chwili wyszedł z pokoju.
- Wiesz że jesteś niesamowita? - zapytał Lucas powstrzymując się od śmiechu.
- Oh dziękuję bardzo - uśmiechnęłam się i szybko go pocałowałam.
Leżeliśmy chwilę w ciszy. Chłopak przeglądał social media, a ja wpatrywałam się w jeden punkt na ścianie.
- Lucas... - zaczęłam po kilku minutach ciszy.
- Co tam? - zapytał odkładając telefon na materac obok siebie.
- Kocham cię - mruknęłam po chwili, cały czas wpatrując się w jeden punkt.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę że mi to mówisz, bałem się że jak ci powiem będzie dziwnie - powiedział Lucas bawiąc się kosmykiem włosów na mojej twarzy. Uśmiechnęłam się. Byłam tak bardzo wdzięczna że go mam. - Ja ciebie też kocham Stace.***
Poszliśmy po Mie i Jamesa którzy bardzo się ucieszyli na wiadomość o wyjściu.
- To jaki plan? - zapytała przyjaciółka.
- Idziemy na plaże, ale najpierw...
- Pójdziemy po kawę - odpowiedzieli chórkiem. Uśmiechnęłam się i wszyscy skierowaliśmy się w stronę Kawiarni, która znajdowała się jakieś niecałe 5 minut drogi od mojego domu. Lucas i Mia byli bardzo zajęci rozmawianiem o jakimś filmie, a ja szłam obok Jamesa.- Jak się trzymasz? - zapytał.
- W miarę - odpowiedziałam, chociaż tak naprawdę umierałam od środka - wprowadził się nowy facet mamy i jego syn.
- A jak z mamą?
-No, mocno średnio. Przepraszam że wam o tym nie mówię, ale to dla mnie nowa sytuacja i sama dziwnie się z tym czuje.
- Rozumiem, ale wiedz że ZAWSZE - chciał podkreślić to słowo - możesz ze mną pogadać, z Mią tak samo.
- Wiem i bardzo wam za to dziękuję.
- No i mam jeszcze jedną bardzo ważną sprawę.
- Słucham?
- Musimy w końcu oglądnąć to frozen - powiedział całkowicie poważnie, a ja wybuchłam śmiechem.
CZYTASZ
Him and I
Romance- Nie wiem... chciałabym - odpowiedziałam cichym głosem. James nic nie mówił. Po prostu siedział wpatrując się w podłogę. - Stace my sobie bez ciebie nie poradzimy - mruknął po kilku minutach. - Ja sobie nie poradzę.