Rozdział 8

3.1K 95 28
                                    

- Stacy - powtórzył chłopak i chwilę później znalazł się obok mnie. Zatrzymałam się przewracając oczami, odwróciłam się w jego stronę wzbijając w niego wzrok. Łzy powoli spływały mi po policzkach, ale w tamtym momencie o tym nie myślałam. Lucas podszedł bliżej mnie i złapał moją twarz w dłonie.
- Co on ci zrobił?! - powiedział wpatrując się w moje oczy. Nic nie odpowiedziałam, tylko zacisnęłam usta w wąską linię. - Stace...
Lucas podszedł bliżej mnie, ostrożnie mnie obejmując. Potrzebowałam tego i to bardzo, ale jego słowa które wypowiedział jeszcze kilka minut temu, cholernie mnie zabolały. Nie wiedziałam że właśnie tak o mnie myśli, że tak mnie traktuje. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a on mocniej mnie objął, nie pozwalając mi się nawet ruszyć.
- Przepraszam cię - szepnął po chwili milczenia nie rozluźniając uścisku. - Nie chciałem żeby tak wyszło. Nie uważam tak.
Szczerze mówiąc nie za bardzo uwierzyłam w jego słowa, ale nie chciałam się z nikim kłócić, a szczególnie z Lucasem
- Idę do domu - powiedziałam odsuwając się od niego.
- Pójść z tobą? - spodziewałam się tego pytania. Często kiedy miałam wracać o to pytał.
- Dam radę sama - odparłam lekko się uśmiechając, ale po chwili zacisnęłam usta w wąską linię odsuwając się jeszcze dalej. Odwróciłam się j ruszyłam w stronę domu, chociaż wcale nie chciałam tam wracać.

Weszłam do domu i od razu skierowałam się w stronę mojego pokoju. Nawet nie wiedziałam czy ktokolwiek w nim był, bo nie odrywałam wzroku od telefonu. Wchodząc do mojego ulubionego miejsca w domu, na biurku zobaczyłam wiele pudełek. Nie miałam pojęcia co one tu robią.

Stacy: Ty dałaś mi te pudełka do pokoju?
Mama: Tak, spakuj się.
Stacy: Po co?
Mama: Jack ci nie mówił? Przeprowadzamy się.
Stacy: Co? Niby gdzie?
Mama: Piętnaście kilometrów od Nowego Yorku. I nie marudź, tylko się pakuj.

Co kurwa? Przecież to jest prawie 200 kilometrów stąd. Miałam tak po prostu zostawić wszystko, wszystkich których kocham i dzięki którym czułam się ważna. Mieszkałam tu od zawsze.

Stacy: Nie żartuj sobie mamo.
Mama: Stacy, Jack znalazł lepszą pracę właśnie tam, nie mam siły się teraz z tobą kłócić więc się spakuj i potem pogadamy.

No świetnie. Wiedziałam że nie żartuje, bo nasza relacja ostatnio była bardziej spięta niż wcześniej. Nie miałam wyboru. Musiałam się spakować i zapomnieć o całym wcześniejszym życiu? Serio? Ona psuje mi życie dla jakiegoś Jack'a i nawet nie zapytała mnie o zdanie.
- Halo - powiedziałam, po wybraniu numeru Jamesa.
- Co tam? - odpowiedział chłopak odbierając natychmiastowo.
- Przyjdziesz do mnie? - zapytałam drżącym głosem.
- Już idę - oznajmił i się rozłączył.

Po pięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Prosze - mruknęłam i wbiłam wzrok w klamkę która powoli się uginała.
- Co jest?
- Nie wiem.
- Co?
Nic nie odpowiedziałam, tylko podałam mu telefon na którym były wyświetlone wiadomości z mamą.
James wbił wzrok w ekran i miałam wrażenie że przeczytał te wiadomości przynajmniej cztery razy.
- To jest żart prawda? - powiedział po chwili milczenia.
- Nie wiem... chciałabym - odpowiedziałam cichym głosem.
James nic nie mówił. Po prostu siedział wpatrując się w podłogę.
- Stace my sobie bez ciebie nie poradzimy - mruknął po kilku minutach. - Ja sobie nie poradzę.
- James mi też będzie ciężko, ale damy radę - nie byłam co do tego pewna.
- Mówiłaś Lucasowi?
- Nie, pokłóciliśmy się dzisiaj i no nie wiem...
- Zadzwoń po niego.
- James
- Zadzwoń.

Pięć minut później Lucas był już u mnie.
- O co chodzi? - zapytał zamykając za sobą drzwi.
Wymieniłam się spojrzeniem z Jamesem. Nie chciałam mu tego mówić, nie mogłam.
- Stacy? - popatrzył na mnie James i znowu odwrócił wzrok na Lucasa.
Nic nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Jedyne co robiłam to pustym wzrokiem przejeżdżałam po chłopakach.
- Stace? - powtórzył przyjaciel.
- Nie chcę was zostawiać - powiedziałam cichym głosem.
- Co? - zapytał zdezorientowany Lucas.
- Stacy się wyprowadza - powiedział James po chwili milczenia. - Do Nowego Yorku
- Ale jesteście śmieszni - rzucił Lucas, ale kiedy zobaczył nasze miny chyba zrozumiał że to nie żart. - O mój boże...
Chłopak usiadł obok mnie na łóżku i tak jak ja z Jamesem wbił wzrok w podłogę.
- I co teraz - zapytałam, a mój głos się załamał.
- Jakoś damy radę - mruknął Lucas i splótł swoje palce z moimi. - Musimy.

Him and IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz