Nadszedł dzień wyprowadzki. Dzień w którym jedyne na co miałam ochotę to na śmierć. Siedziałam na podłodze w pustym pokoju oparta o ścianę i wpatrywałam się w okno.
Już nie będzie tak samo.
Już nigdy nie będzie tak samo.- Stace - usłyszałam cichy głos Jamesa, dochodzący zza drzwi. - Twoja mama mówi że zaraz wyjeżdżacie. Popatrzyłam na przyjaciela, który usiadł obok mnie.
- Nie chcę tam jechać James - oznajmiłam po chwili. - Nie chcę was zostawiać. Wszystko zepsuję.
- Posłuchaj mnie, każdy z nas chce żebyś została, ale nie mamy na to wpływu. To nie twoja wina - James złapał mnie za rękę i wpatrywał się w to samo miejsce co ja. - Będę do ciebie przyjeżdżał tak często jak będzie to możliwe okej?
Przełknęłam ślinę i pomachałam głową na znak zgody.
- Stacy jedziemy! - W tamtym momencie nie wiedziałam że te słowa wszystko zmienią aż w takim stopniu.
Głośno wypuściłam powietrze i wstałam z ziemi. Razem z Jamesem zeszliśmy na dół, gdzie też było przerażająco pusto. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Wyszliśmy na podwórko gdzie stał już odpalony samochód, obok którego był Lucas. Mama, Jack i Josh przeglądali czy na pewno wszystko zabraliśmy.
Na prawdę nie chciałam płakać, ale mimo to łza spłynęła mi po policzku.- Hej, wszystko będzie dobrze - powiedział Lucas stając przede mną. - Damy radę.
Przez chwile się we mnie wpatrywał swoimi ciemnymi oczami, a po chwili przyciągnął mnie do siebie i mocno objął. Oplotłam go rękami, a twarz wtuliłam w jego klatkę piersiową.
Przytulał mnie tak, jakby już nigdy miał mnie nie zobaczyć. Tak, jakby wszystko co było między nami się kończyło.
- Damy radę - powtórzył chłopak, próbują przekonać tymi słowami samego siebie. Ja też nie byłam co do tego przekonana. Oni dalej mieli siebie. Ja nie miałam już nikogo. Nie mogłam tak z nudów pójść ponudzić się z Jamesem, nie mogłam po raz tysięczny oglądnąć Frozen z Stellą i Lucasem.
Udało mi się przynajmniej znaleźć rozkład jazdy pociągów i zaplanowałam sobie już cały najbliższy rok.
- Nie chce wam przeszkadzać, ale też chciałbym się pożegnać - wtrącił się James spoglądając raz na mnie, a raz na Lucasa.
- Przyjadę za tydzień, obiecuję - powiedziałam patrząc na chłopaków.
- Wsiadaj Stacy - przerwała nam moja mama.
- Poczekaj - odpowiedziałam i znowu spojrzałam na chłopców. - Kocham was. Bardzo.
- My ciebie też Stace - odpowiedział James.
Chwilę później siedziałam już w samochodzie, powstrzymując się od płaczu. Czułam na sobie wzrok Josha, ale go zignorowałam.Prawie całą drogę przespałam z słuchawkami w uszach. Przez całe ponad dwie godziny jazdy mama z Jack'iem wymieniła tylko kilka zdań i tyle. Nikt się nie odzywał.
Kiedy obudziłam się, półtorej godziny od domu, w bardzo nieprzyjemnej atmosferze, zaczęłam żałować że nie zostałam u babci, albo po prostu nie uciekłam. W tedy wszystko byłoby prostsze. Teraz wszystko zaczynam od nowa.Sięgnęłam po telefon, żeby zmienić playlistę, ponieważ ta leciała już trzeci raz. Miałam szesnaście nieodczytanych wiadomości od Mii, trzech od Jamesa i pięciu od Lucasa
Lucas: kocham cie kocham cie kocham cie
Lucas: napisz jak bedziesz na miejscu
Lucas: mia sie wkurzyla i chce nas zabic
Lucas: psychopatka
Lucas: dojechalas juz?Tak strasznie chciałam być teraz z nimi..
Stacy: jeszcze nie
Stacy: tez cie kocham Lucas.Wyszłam z konwersacji i przekierowałam się na spotify gdzie zmieniłam playlistę. Znowu weszłam w powiadomienia.
James: psycholka mia sie wkurzyla ze nie zadzwonilismy do niej zeby sie pozegnala
James: stace chyba dalej ja kocham
James: chyba na pewno
CZYTASZ
Him and I
Romance- Nie wiem... chciałabym - odpowiedziałam cichym głosem. James nic nie mówił. Po prostu siedział wpatrując się w podłogę. - Stace my sobie bez ciebie nie poradzimy - mruknął po kilku minutach. - Ja sobie nie poradzę.