Rozdział 19

3.3K 135 8
                                    

Sobota, 8 lipca 1995

Ojciec wciąż jest u Borgina i Burkesa, targując się i zastraszając, więc ja wymykam się i znajduję w tłumie drogę do Cornerstone. Nie byłem tu od zeszłego lata, ale Morty uśmiecha się, kiedy mnie widzi.

— Młody panicz Malfoy. Witam.

— Dzień dobry, panie Hindes. Jak mija panu lato?

Morty podsuwa mi miseczkę z miętówkami, a ja biorę jedną, rozwijając papierek.

— Wspaniale, wspaniale. Jak mija ci czas w Hogwarcie? — Jego brwi opadają, a potem szepcze: — Słyszałem o tym biednym chłopcu Diggory'ego. Znałeś go dobrze?

Wzruszam ramionami.

— Niezbyt. To naprawdę trochę przerażające, ale w sumie przez cały czas słyszę, że takie rzeczy już działy się na Turniejach Trójmagicznych. — Wkładam miętówkę do ust, patrząc wygłodniałym wzrokiem na regały pełne książek.

— Uważaj na siebie, Draco — mówi, klepiąc mnie po ramieniu. — Na spokojnie przeglądaj sobie to, co cię interesuje. — Wskazuje na nowe wydania. — Jeśli znajdzie się cokolwiek, co chciałbyś, żebym wysłał ci do Hogwartu, po prostu daj mi znać przy wyjściu.

Przeglądam półki, zabierając ze sobą dwie książki i wspinam się po drabinie do zakamarka przy tylnej ścianie. Morty i Maggie trzymali tu kota, kiedy byłem młodszy. Kot zdechł, kiedy miałem osiem lat, ale wciąż trzymają tu złożony koc i lubię myśleć, że to dla mnie.

Morty mruga do mnie, gdy się tam sadowię, i na chwilę zatracam się w nowej pozycji od Lance'a Gainswortha, Niepożądani Tom VI. Autor ogłosił, że części będzie siedem. Napisałem do niego dwa lata temu po tym, jak wyszła ostatnia część, aby powiedzieć mu, jak bardzo je lubię. Nie spodziewałem się niczego w zamian, nawet odpowiedzi, ale dwa tygodnie później otrzymałem paczkę z pięcioma podpisanymi egzemplarzami i notatkę obiecującą dostarczenie ostatnich dwóch zaraz po ich zakończeniu.

Mógłbym poczekać na przybycie przesyłki z podpisanym egzemplarzem szóstej części... ale nie lubię czytać tych podpisanych. Nie lubię łamać im grzbietów ani zostawiać odcisków palców na srebrnych okładkach.

Jestem w rozdziale siódmym, w którym dwoje kochanków w końcu się zjednoczyło. I nagle drzwi frontowe otwierają się z hukiem, a coś skłania mnie do podniesienia wzroku po raz pierwszy od jakiejś godziny.

Hermiona Granger wpada przez drzwi, rozglądając się, jakby nigdy w życiu nie widziała księgarni.

Jej usta są rozwarte, a oczy pożerają całe otoczenie.

— Witam, panienko — mówi Morty.

Chowam się za wysokie półki, obserwując ją przez szczeliny.

— Dzień dobry — mówi. — Od jak dawna istnieje ta księgarnia?

— Moja żona i ja otworzyliśmy ten sklep czterdzieści lat temu — mówi Morty, zdejmując okulary.

Jej oczy błyszczą. Przegląda półki, a ja cofam nogę, kiedy zerka w moim kierunku. Jej włosy nie były ułożone na gładko od czasu Balu Bożonarodzeniowego, ale dzisiaj są upięte. Wyciąga szyję, a ja oblizuję usta.

Rozmawia z Mortym, a on jest dla niej miły. Oprowadza ją, wskazując na nowe wydania, pokazując jest sekcję z powieściami fikcji i dział pełen biografii.

Robi to, co zwykła robić w Hogwarcie: nosi w rękach pięć lub sześć książek, wciąż przeglądając półki. Jakby nie mogła użyć magii, by lewitować je obok. Albo poprosić sklepikarza, by mogła położyć je przy ladzie. Opiera je na biodrze, znikając co jakiś czas między kolejnymi regałami, więc widzę tylko jej kolana w przestrzeniach między książkami. Jej twarz pojawia się, kiedy wyciąga kolejne książki, a ja patrzę, jak czyta okładkę. Uśmiecha się, widząc opis, a ja wyciągam szyję, próbując domyślić się, jaki to tytuł.

[T] Wszystkie niesłuszne wybory | All The Wrong Things | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz