Rozdział 14

2.3K 144 20
                                    

Środa, 8 grudnia 1999

Jadę na Poziom 6, by podrzucić prośbę o świstokliki do Robardsa, kiedy spotykam ją w windzie.

Czuję, że mimowolnie się uśmiecham, zanim w ogóle jestem w stanie to powstrzymać.

— Granger.

Ona mamrocze pod nosem ciche „cześć", jej oczy odwracają się ode mnie jak u poddenerwowanego dziecka. Jesteśmy sami w windzie i nie zawracam sobie głowy zachowaniem dystansu. Nasze ciała stykają się lekko, gdy winda startuje.

— Dostałem odpowiedź od Quentina Margolisa — mówię i to przykuwa jej uwagę. Odwraca się ku mnie z błyszczącymi oczami.

— I?

— Zgodził się spotkać ze mną w przyszłym tygodniu.

Na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

— To wspaniale! Ja... cieszę się twoim szczęściem.

I znowu wyobrażam sobie ten wyraz na jej twarzy towarzyszący każdemu jej sukcesowi, każdemu podpisanemu kontraktowi i każdej wygranej z Wizengamotem.

— Nawet nie wiem, jak ci dziękować, Granger. — Pozwalam moim oczom spocząć na jej twarzy, chłonę każdy jej cal. Winda zwalnia na Poziomie 5, a ja szybko odrywam od niej wzrok.

— Po prostu cieszę się, że mnie o to poprosiłeś. Jestem pod wrażeniem całej propozycji.

Zastanawiam się, czy teraz jest dobry moment, bym ją o to zapytał. Co się stanie, jeśli powiem: Wiesz, Granger, byłabyś cennym nabytkiem Malfoy Consulting. Razem moglibyśmy naprawdę zmieniać świat.

Granger, czy naprawdę chcesz pracować w Departamencie Przestrzegania Prawa?

Powiedz mi, czego chcesz, a ja ci to dam.

Do windy wchodzi korpulentny mężczyzna w żółtym garniturze. Muszę wszystko jeszcze trochę dopracować, zanim z nią o tym porozmawiam.

— Słyszałem, że w piątek wieczorem jest dla mnie w pubie jakieś przyjęcie. — Krzywię się i patrzę na nią.

— Naprawdę? — Unosi brwi. — Może to z okazji świętowania twojego odejścia.

— To musi być to.

Chciałbym, żeby było tak przez cały czas. Ten swobodny flirt, gdy nasze biodra stykają się ze sobą w tych ciasnych przestrzeniach, czekam, aż jej oczy pociemnieją.

Patrzę w dół, ale czuję na sobie jej wzrok. Winda zwalnia na Poziomie 4, kiedy podnoszę głowę i na nią spoglądam. Ona przełyka i odwraca twarz. Odgarnia loka do tyłu i mówi:

— Miłego dnia, Malfoy.

Kiwam głową, gdy wybiega z windy. Uśmiecham się do swoich butów.

W piątek Katie Bell, Potter, Goldstein i ja udajemy się do tego samego pubu, do którego poszliśmy za pierwszym razem. Tego samego, gdzie Granger trochę się upiła i pozwoliła mi ze sobą porozmawiać; pozwoliła mi na siebie spojrzeć. Tego, w którym nazwałem ją złotą.

Potter stawia pierwszą kolejkę, a ja szybko wychylam Ognistą Whisky, rozkoszując się uczuciem palenia w przełyku.

Robards wpada, dziękując mi za cały spędzony z nimi czas i wiedzę, którą się z nim podzieliłem, i prawie przypominam mu, że było to przecież nakazane mi przez sąd, ale tylko ściskam jego dłoń.

Pojawia się kilku Aurorów, którzy nie sprawiali mi żadnych kłopotów w biurze. Wychylam drugą porcję Ognistej Whisky, uważnie obserwując drzwi.

[T] Wszystkie niesłuszne wybory | All The Wrong Things | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz