Rozdział IV

628 56 23
                                    


- Felicia...?- Usłyszałam stłumiony głos przebijający się przez grubą warstwe snu i poczułam jak ktoś szturcha moje ramię. Powoli przekręciłam się na drugi bok usiłując otworzyć zaspane oczy a gdy mi się to udało, zauważyłam stojącą nade mną...

- Dolores?- Spytałam zaskoczona odkrywając z siebie kołdrę i przecierając twarz- Która godzina?-

- Już po 8- Odparła a ja otworzyłam szerzej oczy i zerwałam się z łóżka by wyjąć z szafy ubrania i w miare ułożyć włosy bedące dalej w nocnej rozsypce.

Dolores przyglądała mi się z zaciekawieniem po czym wyprostowała się i odezwała.

- Mirabel zastanawiała się, czy nie zechciałabyś pomóc jej z dekoracjami..- Przyznała drapiąc się po ręce.

Kiedy to powiedziała odwróciłam się w jej strony a moje oczy niemal zaświeciły.

~ Może Mirabel jednak nie chowa do mnie urazy? ~ Pomyślałam.

Zastanawiałam się nad tym jednak od razu zgodziłam się. To była dobra okazja by naprawić całą tą sytuacje. Jako dzieci tak dobrze dogadywałyśmy się, ale w pewnym momencie gdy zaczęłyśmy doświadczać większej ilości emocji i inaczej odbierać świat... Coś się popsuło.

Kiedy Dolores wyszła, ja zdążyłam się przebrać i skierowałam się do jadalni, gdzie Mirabel szykowała już zastawę. Przez okno usłyszałam śmiech dzieci z sąsiedztwa dopytujących o coś żywo, zanim jednak ja zdążyłam o cokolwiek zapytać, Mirabel wybiegła z domu śpiewając młodszym a ja uśmiechnęłam się w duchu i zaczęłam kończyć nakrywanie do stołu.

Kiedy prawie kończyłam, zauważyłam, że zapomniałam o szklankach, które znajdowały się w najwyższej pułce. Poirytowana tym faktem podeszłam pod nią stając na palcach jednak nie dałam rady nawet jej otworzyć. Uderzyłam zdenerwowana ręką w blat aż usłyszałam głos za sobą.

- Pomóc ci? - Spytał chłopak a ja podskoczyłam uderzając biodrem w stołek.

- Pozwól- Dodał Camilo i przybrał formę Jose po czym zdjął z góry kilkanaście szklanek i postawił je na stole.

- Dzięki- Mruknęłam cicho i zaczęłam je rozkładać.

- Felicia, ja chciałem...- Zaczął jednak przerwałam mu.

- Shh. Zanim coś powiesz, jestem zajęta, a gdy jestem zajęta, jestem skupiona, a skupiona szybko robię się nerwowa, także cokolwiek masz do powiedzenia przemyśl to, a na chwilę obecną najlepiej zamilcz- Odparłam niemal na jednym tchu i spowrotem zajęłam sie układaniem szklanek. Widziałam kątem oka jak chłopak otworzył na moment usta żeby coś powiedziec jednak najwyraźniej zrezygnował. Westchnął jedynie i ruszył w stronę schodów a ja w jednej chwili wypuściłam powietrze które wstrzymywałam od kilku chwil.

- Do czego on mnie doprowadza...- Warknęłam na siebie szeptem i kontynuowałam swoje zajęcie.

Kiedy skończyłam wyszłam na zewnątrz sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Wtedy zauważyłam Mirabel w tłumie dzieci, wciąż śpiewała, aż nie przerwała jej stojąca w drzwiach Abuela.

- Mirabel! Co ty wyczyniasz?- Spytała a ta wykonała kilka nerwowych ruchów i wyjaśniła, że chciała opowiedzieć im o rodzinie.

- Właśnie miała opowiedzieć jaki ma super mega dar!!- Odparła wykrzykując radośnie jedna z dziewczynek.

- Mirabel daru nie dostała- Usłyszałam głos Dolores a po chwili i ona i Abuela odeszły.

Miałam właśnie udać się w stronę dziewczyny kiedy pojawił się jeden z dostawców wręczając jej ogromny kosz pełen ozdób.

- Mirabel, przesyłka specjalna!- Zawołał- Dałem przecenkę bo ty jedna z Madrigalów nie masz daru. Czyli promocja dla klientów bez talentów gdyż no..No nic nie umiesz- Odparł z uśmiechem po czym oddalił się.

W tej chwili właśnie odczułam autentyczne współczucie. Mirabel stała tak chwilę rozmawiając z dziećmi a gdy te odeszły, ruszyłam w jej stronę. Im byłam jej bliżej, tym silniejsze negatywne wibracje odczuwałam. Pod płaszczem sztucznego uśmiechu Mirabel skrywała ogromny ból który teraz z niej emanował i który na tę chwilę prawdopodobnie tylko ja potrafiłam wyczuć.

- Nie słuchaj go- Odparłam a dziewczyna dopiero mnie zauważyła.
- To nie prawda, że nic nie umiesz, widziałam twoje zdolności krawieckie, świetnie sobie radzisz- Odparłam a na jej ustach zagościł delikatny uśmiech, tym razem jednak szczery.

- Mirabel ja... Przykro mi za to jak się wtedy zachowałam... Nie pomyślałam jak musiałaś czuć się z tym wszystkim- Powiedział uchylając głowę- Ale jeśli chcesz, chętnie ci z tym wszystkim pomogę- Wyznałam i również się uśmiechnęłam.

- Będzię mi miło-

***

Powoli zaczynało się ściemniać, a wszyscy zbierali się już na miejscu. Ruszyłam w tłum ludzi starając się wypatrzeć znajome twarze i od razu zauważyłam wołającą mnie Isabelę. Przebiłam sie jakoś przez natłok ludzi i stanęłam tuz obok niej i Dolores, obie przytuliły mnie a ja pierwszy raz od dawna szczerze się zaśmiałam. Poczułam rozgrzwające ciepło i odetchnęłam z ulgą.
Rozejrzałam się i wtedy zauważyłam Camilo, stał zaraz obok, obserwując mnie od chwili a gdy go zauważyłam, uśmiechnął się niepewnie, co nieświadomie odwzajemniłam, ale od razu odwróciłam się w stronę schodów, by nikt nie zauważył wypieków na moich policzkach.

Po chwili Abuela stojąca na nich skierowała się w naszą stronę i zaczęła przemawiać, a Isabela chwyciła mnie za rękę, dodając otuchy.

- Przed pięćdziesięciu laty, w mrocznej godzinie próby, ta świeca obdarzyła nas magiczną siłą, spotkał nas niezwykły zaszczyt. Dzięki mocy którą otrzymaliśmy, możemy służyć wam i waszym bliskim. Dziś wieczór spotykamy się raz jeszcze, by być świadkami tego, jak kolejny członek rodziny występuje w krąg światła- Mówiła spokojnie jednak donośnie, by każdy na sali mógł ją usłyszeć.

Następnie Abuela skierowała się w góre wzdłuż schodów i stanęła obok drzwi, które wyglądały jakby oświetlały je tysiące świetlików. Wpatrywałam się w nie z iskrą w oczach aż wszystko w okół na moment zniknęło.

Zobaczyłam siebie, maleńką, bięgnącą po wchodach ledwo łapiąc dech. Wszyscy zniknęli, byłam tylko ja i moja młodsza wersja, udająca się na góre. Zaczęłam podążać za nią i stanęłam tuż obok, obserwując jak zatrzymuje się, zafascynowana pojawiającymi się drzwiami, pełnymi blasku, których klamkę zdobiła litera F.

Wpatrywała się w nie z zachwytem, a gdy zbliżyła do nich dłón, zabłysnęły jeszcze mocniej.

W tej chwili wspomnienie się urwało a ja znów byłam na dole, w sali pełnej ludzi, dalej trzymając dłoń Isabeli. Potrząsnęłam lekko głową by całkiem sie rozbudzić i spojrzałam w stronę odsłaniających się kurtyn, za którymi stał Antonio.

Czekaliśmy przez moment aż ruszy, jednak stał w miejscu, dopóki sama Casita nie poruszyła kafelką tuż pod jego stopami. W tej samej chwili chłopiec spojrzał za kurtynę i wyciągnął w jej kierunku dłoń, szepcząc coś. Zaskoczona całą sytuacją zmarszczyłam lekko brwi a wtedy zza zasłony wyszła...

- Mirabel...- Szepnęłam z uśmiechem, patrząc jak chwyta Antonio za rękę.

-------------------------

Kochani, do tej pory raczej części miały po około 900 słów. Zastanawia mnie, czy nie wolelibyście dłuższych rozdziałów, bo póki co łapie mnie spora wena. Dajcie znać ♡

AVOID | EncantoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz