Rozdział VI

611 54 3
                                    


Wstałam dosyć wcześnie, nie pamiętając już nawet tego, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru.
Schodząc na śniadanie odczuwałam jedynie zmęczenie, nie wyspałam się szczególnie tej nocy, prawdopodobonie jak cała reszta, mimo to każdego cieszył fakt, że ceremonia się udała.

- Cześć słońce - Powiedziała uśmiechnięta Julieta rozkładając na stole talerze pełne bosko pachnących potraw - Jak się spało? - Spytała.

- Nie najlepiej, ale daje radę- Przyznałam i zabrałam się za nakładanie posiłku.

Julieta miała już w zwyczaju nieświadome uspokajanie wibracji w okół mnie, była tak opiekuńcza i spokojna, że potrafiła załagodzić każdą negatywną atmosferę.

W nieco lepszym humorze podeszłam do stołu poszukując wolnego miejsca, jak zwykle zabierając się za to ostatnia. Na moje szczęście jedno z pustych miejsc było obok Isabeli a ja z ogromnym entuzjazmem zajęłam je.

Przywitałam się pogodnie i już miałam zabierać się za posiłek, gdy usłyszałam delikatne skrzypienie krzesła obok.

- Hej - Usłyszałam i kątem oka zauważyłam charakterystyczne pęta ciemnych włosów od góry do dołu pokręconych w każdą stronę.
Witamy spowrotem, Camilo Madrigal.

- Dzień dobry - Wycedziłam przez zęby usiłując się opanować.

~Skup się na czym innym~ Szepnęłam do siebie w myślach i rozejrzałam się.

Ze swojego miejsca miałam dobry widok na siedzące na przeciwko Luisę i Mirabel. Ta druga zdawała się być w o wiele lepszej kondycji niż poprzedniego dnia, mimo to wyglądała na ogromnie czymś przejętą.

Z wyjątkiem ogłoszeń Abueli, w okół panowała względna cisza, do czasu aż nie dostrzegłam jak Mirabel szepcze coś do Luisy, a po chwili uderza w stół.

- Wiesz coś!- Krzyknęła zwracając uwagę wszystkich.

- Mirabel, nie możesz się skupić, pomogę ci- Powiedziała Abuela - Casita- Dodała, a krzesło na którym siedziała dziewczyna oddaliło się i trafiło na sam brzeg, tuż obok Abueli.

- Tak więc wracając do rzeczy - Kontynuowała Abuela, spoglądając ostrzegawczo na Mirabel - Nasz cud nie jest nam dany raz na zawsze, dlatego od dziś będziemy pracować ciężej niż zwykle- Wyjaśniła a Mirabel odsunęła się, sugerując pomoc Luisie.

- Stop - Zaprotestowała Abuela a krzesło dziewczyny przycisnęło ją spowrotem do stołu.
- Obwieszczenie. - Powiedziała kobieta wstając i podchodząc w stronę Isabeli - Rozmawiałam z Guzmánami, w sprawie zaręczyn Mariano i Isabeli. Dolores, znamy już datę?- Spytała a ta uniosła ucho do góry.

- Dzisiaj. Chce piątki bobasów.- Odparła Dolores, starając się utrzymać obojętną minę.

Obserwowałam uważnie reakcję Isabelii, na jej głowie po kolei i poza jej kontrolą wyrosło kilka delikatnych kwiatów, za to jej twarzy nie zdobił już ciepły uśmiech a wyczuwalny szok i niepewność. Z jednej strony rozbawiło mnie to, z drugiej zaś poczułam żal. Isabelę traktowana jak eksponat w średniowieczu, gdy to kobieta nie miała prawa zadecydować nawet o tym, za kogo wyjdzie.

- Cudownie - Powiedziała zachwycona tym faktem Abuela, co tylko przyprawiło mnie o obrzydzenie. Obrzydzenie względem postawy wobec Isy - Taki przystojny kawaler i nasza piękna Isabela. Już widzę tą gromadkę uzdolnionych magicznie brzdąców - Na twarzy dziewczyny znów zapiorunował wymuszony uśmiech, a mi niemal zbierało się na płacz. Zdania rozrywające na strzępy moje resztki współczucia wciąż pozostawały jedynie słowmi i aż słowami. Wszystko, co działo się pod tym dachem było niedorzeczne, nikt jednak nie miał lepszej wprawy z sprawianiu pozorów niż sami Madrigalowie.

AVOID | EncantoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz