Rozdział XIII

267 18 12
                                    

Choć zewsząd otaczała mnie ciemność, gdzieś w mroku dostrzegałam wiele kształtów, często wzbudzających mój niepokój. Leżąc na plecach, wpatrywałam się w sufit, rozmyślając i analizując po kolei wszystko, co czułam.

Noc była najspokojniejszą częścią mojego życia. Większość ludzi wtedy spała i choć senne emocje wciąż pobudzały ich zmysły, w nocy nikt się nie kłócił, nie ekscytował, nie zatapiał swoich smutków, jakby ich uczucia były wyłączone.

Jednak rzecz jasna nie moje. Czułam zdecydowanie zbyt wiele, by móc te emocje zwyczajnie wyłączyć... Wciąż starałam się przyzwyczaić do nowej sytuacji, w jakiej się znalazłam. Zaakceptować jakoś to wszystko, starać się zapanować nad tym, co atakowało mnie od środka, jednak było to o wiele trudniejsze, niż mogło się wydawać. Emocji nie da się tak po prostu kontrolować, czasem są jak indywidualne, odrębne jednostki, które co jakiś czas odwiedzają nasze ciało, by zaburzyć nasze postrzeganie rzeczywistości. Mierzenie się z własnymi demonami samo w sobie było trudne, jednak czy byłam gotowa także i na cudze? Czy byłam gotowa unieść ciężar problemów, bólu, żalu, żałoby czy złości wszystkich wokół?
Tego rzecz jasna nie wiedziałam, chociaż szczerze chciałam. Chciałam wiedzieć, czy byłam kiedykolwiek silna. Jak dawałam sobie radę przez te wszystkie lata? Niemal co kilka sekund nachodziła mnie ochota na płacz, krzyk czy po chwili skakanie z radości. Sprzeczne sygnały docierały do mnie, mącąc mi w głowie, a ja nie miałam pojęcia, jak to znormalizować...

- Idź już spać...- Szeptałam do siebie - Zaśnij... Zaśnij...- Powtarzałam w nadziei, że mój umysł usłucha tych próśb. Na daremno, rzecz jasna. Notorycznie przewracałam się z boku na bok, drapałam, wzdychałam, mówiłam do siebie, następnie karciłam się za to w myślach i ponownie zaczynałam monolog. Każda kolejna minuta odbierała mi czas na regenerację senną, której tak potrzebowałam, jednak jak zasnąć, gdy wokół ciebie tyle się dzieje?

-Zaśnij, zaśnij, śpij...- Mówiłam z coraz większym poirytowaniem, co tylko utrudniało mi zaśnięcie.

Po wielu nieudanych próbach poczułam, że mam już dość. Wstałam z łóżka i postanowiłam przejść się z nadzieją, że choć trochę się zmęczę. Opuszczenie casity nie było większym problemem, zastanawiałam się tylko, czy podobnie będzie z powrotem.

Przechodziłam ostrożnie drogą wydeptaną przez mieszkańców z nadzieją, że nie spotkam nikogo, kto wpadłby na równie niedorzeczny pomysł, jakim była nocna wędrówka, na moje szczęście nie minęłam się z nikim w drodze na łąkę, która służyła jako przejście do lasu. Abuela nie byłaby zadowolona, gdyby dowiedziała się, że tam chodzę, Encanto nazywała rajem na ziemi, jednak dzikie zwierzęta wciąż przebywały na naszych terenach.

- Przy starej wieży mężczyzna raz szedł, jak w bajce, którą każdy już zna...- Nuciłam cicho, mijając lub odsuwając krzewy, które wchodziły mi w drogę - ... Gdy podniósł swą głowę, zobaczył dziewczynę, która ciągle mówiła tak...- kontynuowałam, wchodząc między drzewa i zagłębiając się w las.

- Moi je m'appelle mademoiselle Noir, Et comme vous pouvez le voir, Je ne souris, ni ris, ni vis, Et c'est tout ce qu'elle a dit~ - Usłyszałam za sobą i natychmiast podskoczyłam, odwracając się.

- Ładnie to tak uciekać z domu?- Spytał donośnie chłopak, a ja zakryłam szybko jego usta dłońmi i nakazałam mu się uciszyć.

- Odbiło ci?? Jeszcze ktoś cię usłyszy!- Odparłam niespokojna, jednak zmartwiona- Wszystko w porządku?- Spytałam po chwili ciszy, splatając ręce na piersi.

- Tak, ja tylko... Po prostu znów to robisz.- Odparł, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.

- Co masz na myśli?- Zapytałam. Camilo schylił głowę, wziął wdech i potrzasnął głową. - Czemu właściwie wyszłaś?- Spytał, zmieniając temat.

- Nie mogłam zasnąć.- Odparłam krótko - Chciałam się tylko przejść, zmęczyć się, żeby lepiej mi się spało. A ty? Czemu właściwie poszedłeś za mną?-

- Zobaczyłem przez okno, jak wychodzisz bez słowa, pomyślałem, że... No, właściwie to po prostu przestraszyłem się, że mogłaś... Uciec, na przykład...- Mówił zakłopotany, ledwo sklejając ze sobą słowa.

- Chcesz się przejść ze mną?-Spytałam, chcąc pomóc mu zostawić za sobą te nieudolne próby wyjaśnień.

- Tak... Tak, ale może nie koniecznie do lasu- Zaśmiał się cicho- Chodź, coś ci pokażę- Chłopak nie czekał nawet na inicjatywę z mojej strony, odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, a ja szłam tuż za nim, ciekawa gdzie własciwie planował mnie zaprowadzić.

- Popatrz na to - Powiedział spokojnie, dłońmi odsłaniając kilka krzewów, i przebijając się przez nie, umożliwiając mi dość swobodne przejście. Gdy tylko przeszłam na drugą stronę, odebrało mi dech..

- Co...?- Odparłam, szeroko otwierając usta, wpatrując się jednocześnie zszokowana i zachwycona w morze świateł, jakie znajdowało się kilometry dalej, u zbocza góry, na której szczycie właśnie byliśmy.

- Robi wrażenie, co?- Odparł rozbawiony, obserwując moją minę.

- Ale... To nie jest Encanto... Co to za miejsce?- Spytałam zdezorientowana.

- Nie wiem, jak nazywa się to miasto, ale Dolores kiedyś o nim opowiedziała. Zmiennokrztałtność jest opłacalna, nikt nie zorientował się, gdy opuściłem miasteczko. Co prawda nie byłem tam jeszcze, dojście tam zajęłoby zbyt długo, ale Dolores słyszała o festynie, który organizują co roku. Te wszystkie światła to parada, podobno kochają ucztować, raz do roku wyprawiają taką zabawę, żeby uczcić istnienie na ziemi. Nie chwalą tam żadnych bóstw ani władców, ale siebie nawzajem i to, że mogą żyć. Aprobują też głośną muzykę, gdyby nie to jak daleko jest ich miasteczko, już dawno każdy z nas by o nich wiedział, nie sposób ich nie usłyszeć- Mówił rozbawiony, a jednocześnie zachwycony, widać było entuzjazm, jaki wykazywal opowiadając o tym miejscu.

- Felicia?- Szepnął, a ja popatrzyłam na niego. Nie powiedział nic więcej, spojrzał mi prosto w oczy, a jego uśmiech zdawał się dostatecznym wyjaśnieniem tego, o co mu chodziło.

- Camilo, nie. Nie możemy. Jeśli nie znajdą nas o świcie, urwą nam głowy- Przyznałam, choć sama bardzo chciałam iść.

- Jeśli się sprężymy, zdążymy przed świtem- Przekonywał mnie z entuzjazmem. Zmarszczyłam brwi, odwracając głowę i wpatrując się w oświetlone budynki.

- Odbiło ci do końca...-

_________________

Wybaczcie mi drodzy państwo, że w tym rozdziale nie zawiele się dzieje, ale muszę jeszcze trochę pomyśleć nad dalszą fabułą, na święta postaram się coś popisać. Wesołych ♡

AVOID | EncantoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz