Uzbrojony w bukiet konwalii i z duszą na ramieniu zapukał stanowczo do drzwi. Odpowiedziała mu cisza. Zapukał po raz kolejny. Znowu to samo. I jeszcze raz. Nic.
Wypuścił nerwowo powietrze i oparł czoło o zimne drewno. Nie było jej, czy wiedziała, że to on i nie chciała otworzyć?
- Panna Granger wzięła tydzień wolnego.
Zza pleców dobiegł go łagodny, kobiecy głos. Odwrócił się i spojrzał wprost w piwne tęczówki Amandy. Uśmiechała się lekko. Draco poczuł, że wstyd pali mu twarz. Spuścił wzrok, nie potrafiąc dłużej patrzeć jej w oczy. To, czego wczoraj był świadkiem, było dla niego zbyt żenujące.
- Mam coś przekazać?
- Nie - odparł bez zastanowienia. - Poczekam, aż wróci.
Amanda zaplotła ramiona na piersi i posłała mu współczujące spojrzenie. Draco zacisnął wargi. Współczuła mu? Powinna trzasnąć go w twarz, za to, że im wczoraj przerwał.
- Więc to ty jesteś tym, w którym się zakochała? - zapytała, opierając się o framugę.
Draco przytaknął niepewnie, jednak nie był pewien, czy nadal tak było. Możliwe, że właśnie przestał nim być.
- Od samego początku podejrzewałam, że to ty. Widziałam sposób, w jaki błyszczały jej oczy, gdy na ciebie spoglądała, gdy myślała, że nie patrzysz. W końcu odważyłam się spytać, czy to o ciebie chodzi. Myślałam, że wydrapie mi oczy. - Prychnęła śmiechem. - To było dla mnie jak potwierdzenie.
Nie odpowiedział. Nie wiedział nawet, co odpowiedzieć. Nie wiele myśląc, wcisnął jej w dłonie bukiet, który trzymał.
- To dla ciebie - powiedział, nie patrząc jej w oczy. Rozchyliła wargi i zamrugała szybko, całkowicie zbita z tropu. - Przepraszam, że wam wczoraj przeszkodziłem.
Amanda przyłożyła twarz do bukietu i zaciągnęła się zapachem kwiatów. Jej ekspresja na powrót zrobiła się łagodna i wtedy Draco zrozumiał, co przez cały czas widział w niej Ian. Była... urocza. Na swój sposób.
- Nic się nie stało. - Zachichotała. - Potem poszliśmy do mnie i... Dokończyliśmy.
Draco znowu się zmieszał. Nie wiedząc, co zrobić z rękami, wepchnął je do kieszeni. Stali tak w ciszy, a atmosfera robiła się coraz cięższa. A przynajmniej on to tak odczuwał. Nie licząc wczorajszego incydentu w gabinecie Granger, po raz pierwszy zabrakło mu języka w ustach przy kobiecie. I to na dodatek takiej, do której nic nie czuł. Chyba powinien zmienić nazwisko na Brewer. Draco Brewer. To by miało więcej sensu. Malfoy już do niego nie pasowało.
- Proszę, nie złam jej serca - powiedziała nagle, całkowicie poważnym tonem.
Tym razem nie miał innego wyjścia. Musiał spojrzeć jej w oczy. Była taka spokojna i opanowana, a jednak Draco czuł, że gdzieś pod skórą, czaiła się w niej wojowniczka. Miał wrażenie, że gdyby skrzywdził Granger, osobiście udusiłaby go gołymi rękami. Uśmiechnął się smutno. Co miał jej odpowiedzieć? Przecież już to zrobił.
- Za późno - odparł. Zbyt wiele razy w życiu skłamał. Teraz nadszedł czas na prawdę i stawienie czoła jej konsekwencjom.
Amanda przez chwilę lustrowała go uważnym spojrzeniem. Mimo iż się tego spodziewał, nie dostrzegł na jej twarzy, choćby krzty gniewu. W końcu przemówiła rzeczowym tonem.
- Nie wiem, do czego między wami doszło, ale myślę, że jeszcze cię nie skreśliła. Hermiona ma wielką wiarę w ludzi. Musisz tylko dać jej trochę czasu.
Draco chciał zaufać jej słowom. Ale czy powinien? Czy istniała dla niego nadzieja?
*
CZYTASZ
Moc Słów | Dramione
FanfictionGdy Draco Malfoy postanowił włamać się do komputera Hermiony Granger, nie wiedział jeszcze, że niedługo przekona się, jak wielką moc mają słowa. Nie tylko te mówione, ale również te pisane.