Rozdział VIII

7.6K 248 161
                                    

Cały tydzień upłynął mu jak we śnie. Na zmianę był albo pijany, albo ledwo żywy. Niemal każdego dnia zjawiał się w pracy zalany w trupa. Ian jedynie subtelnie go prosił, by więcej się nie upijał, gdyż zaczyna mu już brakować dla niego wymówek. W końcu dzień przed rozprawą, jego alkoholowy ciąg przerwał Diabeł.

Wpadł do jego gabinetu, gdy Draco po raz kolejny spał pijany z głową na biurku i śliną sączącą się ust. Nawrzeszczał na niego głosem ulepszonym Soronusem. Zwyzywał go od meneli i zagroził, że jeśli jeszcze raz zobaczy go pijanego w pracy, od razu idzie do Shacklebolta. Draco nigdy w swoim życiu tak szybko nie otrzeźwiał.

Był pewien, że to Ian nasłał na niego Zabiniego. Prawdopodobnie od samego początku nie łudził się, że jego słowa cokolwiek zdziałają, lecz brakowało mu odwagi, by zrobić to, co zrobił Zabini. Tu potrzebne były ciężkie działa i Diabeł całkowicie podołał wyzwaniu. Wrzask i groźba były tym, co działało na Dracona i Zabini dobrze o tym wiedział. Dziwił się tylko, że jeszcze nie przeklął go do kolekcji.

Draco doskonale wiedział, że Ian i Blaise mają rację. Nie powinien się tak upodlić, ale nie mógł wytrzymać, tak długo nie widząc jej.

Przez to wszystko, powrócił nawet do palenia mugolskich papierosów. Wcześniej palił je jak smok, ale rzucił, gdyż Astoria nienawidziła ich zapachu. Przez jakiś czas próbował nawet zamienić je na te czarodziejskie, ale nie mógł się do nich przekonać. Były słabsze i nie miały w sobie tej uzależniającej cząstki, którą Draco lubił tak truć swoje płuca. Istniał eliksir regenerujący, ale nie zamierzał go pić. Przynajmniej na razie nie.

Granger nie skontaktowała się z nim ani razu. Nie napisała też ani słowa w dzienniku. Za to on, każdego dnia zostawiał nowy wpis. Nie dbał, o czym pisze. Po prostu przenosił swe myśli na ekran komputera. Słowa wylewały się z niego jak potok. Wyznawał jej wszystko. Wszystkie swe uczucia, wszystkie swe boleści. Wciąż jednak odpowiadała mu cisza. Tak bardzo chciał, by napisała chociaż jedno zdanie. Chociaż "odwal się" lub "nie chcę cię znać". Wtedy przynajmniej wiedziałby, na czym stoi. Nie potrafił żyć w tym przeklętym zawieszeniu.

Draco nie spodziewał się, że niemożność poznania jej myśli doprowadzi go do aż takiej desperacji. Przyzwyczaił się do siedzenia w jej umyśle. Zdawał sobie sprawę, jak wielkim samolubem był, i jak bardzo było to względem niej nie w porządku, ale nie mógł tego zmienić. Musiał nakarmić swoje uzależnienie. Dziennik Granger był jak Ognista Whisky. Nie mógł bez niego żyć. Nie mógł bez niej żyć.

Właśnie dlatego pił na umór. Na trzeźwo to wszystko bolało bardziej. Cholernie bardziej.

Gdy nadszedł dzień rozprawy, wiedział już, co ma zrobić. Było tylko jedno wyjście. Jeśli to nie wygra jej serca, to nic nie jest w stanie.

Pięć minut przed jej rozpoczęciem, stał nonszalancko oparty o ścianę i przekładał w palcach swoją różdżkę. W korytarzu przed salą rozpraw uzbierał się mały tłumek. Byli tam wszyscy. Świadkowie, członkowie Wizengamotu, prasa, a także zwykli gapie. Sprawa Spencerów była bez wątpienia najbardziej medialną sprawą tego roku.

Przeklął głośno, gdy po raz kolejny oślepił go flesz pochodzący z aparatu fotografa Rity Skeeter. Draco posłał mu tak mordercze spojrzenie, że miał wrażenie, iż jego tęczówki przez chwilę zaświeciły się na zielono. Grubawy fotograf zrobił przerażoną minę, po czym odwrócił się napięcie i zniknął w zbiorowisku ludzi.

Wciąż starał się wypatrzeć w tłumie. Widział Foresta po drugiej stronie korytarza, jednak po niej nie było śladu. Spencer wydawał się starszy, niż gdy widział go ostatnim razem, mimo iż było to zaledwie kilka tygodni temu. Lekka siwizna pojawiła się na jego skroniach. Wyglądał, jakby za chwilę miał wyzionąć ducha. Chodził w tą i z powrotem, i bez przerwy zerkał nerwowo na zegarek.

Moc Słów | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz