2

544 27 9
                                    

Pierwszy szok zszedł z duszy grajka i opamiętawszy się złapał za pudło, które miało wypaść z rąk wyższego przez jego nieuwagę.

-Bardzo cie przepraszam. Nie wiem z czego żyję czasami hehe.

-Hm..

Nieznajomy tylko mruknął pod nosem. Poprawił pudło w swoich rękach zabierając je od muzyka i odsuwając się.

-Wprowadzasz się? To świetnie. Patrz. Ja mieszkam na przeciwko. Jak cie zwą sąsiedzie? Pomogę ci.

Niebieskooki złapał za kolejny karton znajdujący się na chodniku. Prawdopodobnie pozostawiony przez pracownika firmy przeprowadzkowej. Nie było ich dużo, więc pewnie odprawił wynajętego pracownika tuż po samym przewiezieniu rzeczy. 
Wyruszył za białowłosym do środka. Nic szczególnego. Każdy dom wygląda niemal identycznie, różnią się tylko wystrojem, a ten był jeszcze w niemalże surowym stanie. 
Kiedy wchodził w głąb budynku, nagle większy wszedł w niego wcześniej nie zauważając go i będąc trochę zdziwiony obecnością nieznajomego, który uprzejmie się do niego uśmiechał. 
Zaczęło go to irytować. Zabrał swoje pudło od niego. 

-O widzę, że ty też czasem bujasz w obłokach. Skąd jesteś? Mało rozmowny coś jesteś. 

Złotooki nie zaraził się dobrym humorem sąsiada, tylko wyminął go bez słowa czując jak nerwy powoli sięgają zenitu. Nikt go dawno tak szybko nie wyprowadził z równowagi. 
Kiedy Jaskier zabierał się za kolejne pudełko w końcu raczył się odezwać. 

-Kim ty wogóle jesteś i kto cie prosił o noszenie moich rzeczy? 

-Oh wybacz za moje maniery. Jestem Jaskier. Nie musiał nikt prosić. Lubię pomagać sąsiadom. 

-Jaskier? Idiotyczne. A twoje prawdziwe imie? 

-Haha. Wolę jak przyjaciele nazywają mnie Jaskrem. Nie lubie swojego więc zostańmy przy pseudonimie scenicznym… aaaa ty jak się nazywasz? 

-Geralt. 

-To naprawdę ładne imię, rzadkie. Nie znałem nigdy wcześniej żadnego Geralta. 

-Aha. 

-Zostało jeszcze kilka. Szybko zleci. To mówiłeś skąd jesteś? 

-Nie mówiłem. 

-To słucham. A podoba ci się tu. Polubisz to miejsce. Ludzie na tym osiedlu są cudowni. Ale uważaj na męża pani Fringilli. Jest chorobliwie zazdrosny. Ona mieszka siedem domów na lewo. Nieprzyjemny typ. Czym się zajmujesz? Przyjechałeś za pracą? Masz jakieś hobby? 
A wogóle ile masz lat? 

-Zawsze tyle gadasz? 

Zapytał szorstko zdenerwowany mężczyzna. 

-Mój głos jest darem od losu i uwielbiam dzielić się nim z innymi. Odpowiesz na moje pytania? 

-Nie. 

-Szkoda. Oprowadzić cię po okolicy? Mamy tutaj śliczne lasy i łąki… 

-Jaasskieeeer! 

Nagle kobiecy głos wtrącił się w bardziej monolog niż rozmowę. 

-Wybacz Geralcie, ale obowiązki wzywają. Zaglądne do ciebie jeszczę, więc nie rozpaczaj. 

Powiedział teatralnie po czym wyszedł i udał się do sąsiadki zostawiając nowego samego. 
Szarowłosy odetchnął głęboko zniecierpliwiony. 
Zajął się zbieraniem reszty kartonów do małego saloniku. 
Wynajmowany dom posiadał jasne szare ściany i niebieskie. 
W saloniku był mały kominek, zwykła szara kanapa, drewniany stoliczek i kilka półek. 
Kuchnia była po części połączona z salonem. Mała odgrodzona jasnym blatem. 
Łazienka była wyłożona brązowymi i białymi kafelkami. Dla ozdoby było też kilka przypominających granit. 
Znajdował się w niej wanno-prysznic,  pralka, umywalka i kilka półek. 
Oprócz tego były w nim jeszcze dwa pokoje. Jedno z pojedynczym łóżkiem i drugie z podwójnym.
Tam gdzie większe łoże, tam Geralt postanowił zrobić sobie  sypialnie.
Ona miała piaskowe ściany, ciemne panele i duże szafy.

Geralt zaczął pomału ozdabiać swój nowy dom.
Wyjął z pudeł skóry i dywany z sierści zwierzęcej, które sam upolował.
Bardziej puchaty podłożył przy kominku, inne na kominku, duża na kanapie, małe na krzesełkach przy barku i jedna duża jako narzuta na łóżko.
Miał pewien sentyment do tego typu dekoracji.
Powiesił na ścianie nad kominkiem rogi jelenia.
Na parapecie położył wypchaną wiewiórkę.
Swoją broń myśliwską powiesił w sypialni na ścianie, ale dwa piękne miecze musiał postawić tuż pod rogami. Jeden był ze stali, a drugi ze srebra.

Mężczyzna na ogół nie dbał o wygląd miejsca zamieszkania, ale to dlatego, że te rzeczy w starym domu od zawsze miały swoje miejsce. Jeśli już musiał zmienić otoczenie to musiał czuć się jak u siebie. Dlatego zadał sobie tyle trudu.
Potem zostało powkładać naczynia na swoje miejsce w kuchni i ubrania do szaf w sypialni.
Resztę tak zwanych pierdół z którymi nie wiedział na razie co zrobić odłożył do wolnego pokoju.
Korzystając ze swego uwielbionego spokoju wziął książkę do ręki, rozpalił w kominku, rozsiadł się wygodnie na kanapie i oddał się lekturze.

Złote Jego Oczy [Geralt x Jaskier]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz