Chleb, jak zwykle po śniadaniu, sprawdził, czy przyszła jakaś poczta. W skrzynce był tylko jeden list - od sądu w jakiejś miejscowości, o której nikt nigdy nie słyszał. Po sprawdzeniu zawartości, okazało się, że odziedziczył w spadku po zmarłym bracie córki ciotki dziadka synowej wujka dom w Wólce Wiboradzkiej. "Nawet nie wiedziałam, że ktoś taki istniał" - pomyślała Chleb.
Dwa tygodnie później pojechała obejrzeć swoją nową posiadłość. Chociaż "posiadłość" to o wiele za dużo powiedziane. Była to bardziej rozwalająca się rudera. Powinna była już dawno się zawalić, jednak jakimś cudem nadal stała. O dziwo działała tam kanalizacja i była ciepła woda. Jednak sedes ktoś najzwyczajniej w świecie ukradł. Dom bowiem nie był nawet zamknięty. Drzwi ledwie wisiały na zawiasach, a klamka musiała odpaść już dobry kawałek czasu temu. Część okien była powybijana. W środku pełno było kurzu, pleśni i porozrzucanych wszędzie kawałków czegokolwiek. Wyblakłe papiery, stare gazety, błoto, piach, nawpół zjedzone przez mole książki - to wszystko znaleźć można było na podłodze. Od momentu przybycia do wioski, Chleb nie spotkał jeszcze żadnego z jej mieszkańców. Wydawała się całkowicie wyludniona. Wszystkie domy wyglądały tam w podobny sposób.
"I co ja zrobię z tym domem?" - zastanawiał się Chleb - "przecież nikt go nie kupi, mieszkać też tu na pewno nie będę...". Było już mocno po południu, a jesienne słońce za niedługo miało już zachodzić.
"Poszukam jakichś mieszkańców i z nimi porozmawiam" - postanowiła Chleb. "W końcu i tak nie mam nic lepszego do roboty".Niebo pełne było gęstych, ciemnych chmur, spośród których prześwitywały pomarańczowe promienie zachodzącego słońca, gdy Chleb wyszedł poszukać jakichś miejscowych. Nikogo jednak nie było... Nikt nie przechadzał się piaszczystą drogą, by odwiedzić znajomych, nikt nie siedział na ławce przed domem, nikt nie spędzał czasu na podwórku. Nic. Tylko od czasu do czasu jakieś zwierzę przemknęło w trawie. Ale żadnych ludzi.
"Czy ktoś tu w ogóle mieszka?!" - Chleb była już trochę poirytowana i zawiedziona, że nikogo nie spotkała.
- A co panienka tu robi o tej porze? Toć zaraz zmierzcha, to niebezpiecznie tak się wałęsać po zmroku! Schowaj się w domu, ale już! - Chleb nagle usłyszała głos staruszki dobiegający z okna pobliskiego domu - szybko! Przecież to tak niebezpiecznie...
- Dobry wieczór! Odziedziczyłam dom w tej wsi i chciałam poznać jej mieszkańców - powiedział Chleb.
- Dobrze, dobrze, ale uciekaj, dziecko...
- Czemu, babciu?...
- To niebezpieczne chodzić tak po nocy...
- Ale dlaczego? Przed czym mam uciekać?
- Niedługo pewnie się tego dowiesz... Teraz nie ma czasu na tłumaczenia. Uciekaj, jeśli ci życie miłe!
Staruszka zamknęła okno i zatrzasnęła okiennice. Chleb była trochę zaniepokojona. Spodziewała się wszystkiego po lokalnych mieszkańcach, tylko nie tego. "Może to jakaś miejscowa dziwaczka" - pomyślała - "ale i tak lepiej się posłucham i wrócę. Zimno się robi".Była już blisko domu, gdy nagle ujrzała coś w oddali. Pod pobliskim lasem, na dróżce do niego wchodzącej, stała jakaś postać. Miała na sobie czarną sukienkę, lecz była w jakiś dziwny sposób niewyraźna, jakby rozmyta. Powietrze wokół niej falowało. Zdawała się wpatrywać gdzieś w ziemię, nie dało się więc dobrze zobaczyć jej twarzy. Chleb przyglądała jej się zaintrygowana. Chciała ruszyć w jej kierunku, jednak tajemnicza postać nagle podniosła głowę i spojrzała prosto na nią. Jej oczy były całe czarne, jednak jednocześnie bił od nich dziwny, pełen złowieszczego zapału blask. Mrok otaczający postać wzmógł się. Chleb poczuła nagłe uderzenie zimna. Postać zdawała się zbliżać, choć nie robiła żadnych kroków. Nie wykonywała nawet najmniejszych ruchów. Po prostu sunęła.
Chleb nagle się ocknął z tego dziwnego, hipnotycznego stanu, i zdołał odwrócił wzrok od postaci. Szybko zerwał się do biegu w stronę domu. Na szczęście było to niedaleko, więc nie minęła chwila, gdy był już w środku. Drzwi zastawił szybko jakimś regałem, wybite okna pozaklejał czym się dało. Nastała cisza. Cisza przepełniona niepokojem i wyczekiwaniem, czegoś nieznanego, co jednak na pewno nadejdzie. Robiło się coraz ciemniej. Chleb siedział w kącie sypialni, bojąc się pójść gdziekolwiek indziej.
Minęły tak dwie godziny. Na zewnątrz panowała cisza, przerywana niekiedy wyciem wiatru. Było już całkiem ciemno. Chleb wreszcie wstał i zaczął przygotowywać się do snu. Na szczęście wziął ze sobą śpiwór, bo łóżko od dawna nie nadawało się już do spania. Rozległo się stukanie kropel deszczu o dach. Oczywiście przeciekał. Chleb musiał więc przesunąć śpiwór tak, by pozostał suchy. Położył się spać. Uznał, że na razie nie powinien opowiadać nikomu o tym, co zaszło. Lepiej dowiedzieć się czegoś więcej. Z tą myślą Chleb zasnęła.
CZYTASZ
Vanessa Wiborada - leśny zabójca
Korku[spin-off "Łyżkowych sióstr"] W mrocznym lesie Wiborady grasuje straszliwa bestia, zwana Vanessą Wiboradą. Mało kto wychodzi z tego lasu żywy. Od pewnego czasu jednak zaczynają znikać również mieszkańcy okolicznych wiosek. Kilku śmiałków postanawia...