Zamówiłam kolejne piwo i wiedziałam, że to będzie moje ostatnie. Theo pił w szerokiej szklance whiskey, nienawidzę whiskey, ale w jego rękach wyglądała jak ambrozja.Wiedziałam już, że pracował kiedyś z Frankiem i miał do niego słabość mimo, że okropnie wspomina tę współpracę, nie był żonaty- przynajmniej jego palce na to nie wskazywały. Zapytał mnie o studia, a ja go o pracę i tu wszystko legło w gruzach.
-Jestem pisarzem.
-Nie wyglądasz- Odparłam beznamiętnie.
Zaśmiał się i dokończył swojego drinka.
-A na kogo wyglądam?
Zmierzyłam go od stóp do głów i dla efektu zrobiłam głośne "Hmmmm"
-Barman zawodowo, gitarzysta hobbystycznie.
Podniósł wysoko brwi i podrapał się z tyłu głowy. Jego uśmiech się poszerzył gdy jego wzrok skierował się na moją torebkę.
-Może faktycznie jestem barmanem, ale ty napewno jesteś pisarką.
Wskazał na moją torbę i zobaczyłam co przykuło jego uwagę, przeklęty kryminał.
-Właściwie to pracuje w wydawnictwie i jestem odpowiedzialna za przeczytanie tego maszynopisu, ale uwierz mi gdybym pisała takie beznadziejne książki to w życiu bym się nie nazwała pisarzem.
Dopiłam jednym łykiem piwo i wiedziałam, że chyba jednak wrócę taksówką.
-Aż tak źle?- Zapytał wyciągając z torebki ową tragedię. Otarł ręką o moje ciało, na pewno specjalnie, ale podobał mi się ten niespodziewany dotyk. Ta pani już nie pije.
Zaczął wertować kartki i głupio się szczerzył gdy jego oczy zatrzymywały się na marginesie.
Odłożył do torby maszynopis i nie oddalił się na swoje miejsce. Siedział lekko pochylony w moją stronę, a ręką podpierał brodę.
Czułam jak płoną mi uszy. Nie spuszczałam z niego wzroku, nie dam po sobie poznać, że mnie onieśmiela. Temat był neutralny więc nie bałam się, że powiem jakąś głupotę na jego lub mój temat, poza tym przy takiej książce nie da się flirtować.
-Główna postać jest beznadziejna i przewidywalna, a motyw bogatej rodziny, spadku, morderstwa w wielkim domu jest tak oklepany, że aż śmieszny. Oczywiście pan detektyw jest moralnie szarym, tajemniczym przystojniakiem, który przeżył jakąś tragedię dlatego jest taki zimny i niedostępny. Autor pewnie sam siebie tak wyobraża, a w rzeczywistości jest starszym panem, z którym nie chciała umówić się żadna koleżanka i zgorzkniał do tego stopnia, że pisze kiepskie kryminały tylko po to żeby czuć się lepiej ze samym sobą.
Czy ja to serio powiedziałam?
-Pewnie jeszcze podrywa młode dziewczyny bo myśli, że spodoba im się jego intelekt- Odparł krzyżując ręce.
Jak dobrze, że też zaczął żartować, a nie prawić mi morały o tym jak mogę tak mówić o kimś kto zapewnia pracę wydawnictwu no i poniekąd też mi.
-Theodore Coldwell
Wyciągnął rękę i spojrzałam na niego jak na wariata.
-Pamiętam, nie jestem aż taka pijana.
-Wcześniej podałem ci tylko imię, w sumie to zdrobnienie.
Wtedy do mnie dotarło jak grom z jasnego nieba, pieprzona żarówka nad głową.
TC....ja pierdole.
Byłam pewna, że moje oczy wyskoczą zaraz z orbit. Patrzył na mnie z tym głupim uśmieszkiem, to już nie był uroczy wyraz twarzy teraz to był dowód wygranej.

CZYTASZ
Literati
RomanceMargaret jest redaktorką w Londyńskim wydawnictwie, jej życie nareszcie zaczyna wracać na tory. Wszystko się zmienia gdy otrzymuje do swoich rąk projekt, który miał być jej sukcesem karierowym. Jedna książka sprawi, że jej życie znowu wywróci się do...