Chapter Four

17 3 10
                                    


Cały Weekend myślałam jak ubłagać Vivien, żeby mnie nie zwolniła. Theo wysyłał mi smsy, w których pytał jak mi wieczór mija albo czy dobrze spałam. W niedzielę wieczór uległam.

Od: Nieznany

Osobiście zgadzam się z tym co napisałaś na 32 stronie.

Do: Nieznany

Taką dobrą masz pamięć?

Od: Nieznany

Może i jestem starszym panem, ale jeszcze nie mam zaników pamięci ;)

Westchnęłam z poirytowaniem i zacisnęłam zęby.

Do: Nieznany

Haha bardzo zabawne.

To powinno go uciszyć chociaż na jakiś czas.

Za szybko myślałam o moim triumfie, bo kilka sekund później mój telefon zawibrował.

Od: Nieznany

Tak jak fabuła mojej książki?

Położyłam telefon ekranem w dół i położyłam się spać. Słyszałam jeszcze jedną wibrację, ale wiedziałam, że nie mogę dać mu za wygraną. Prawie nie spałam, stres rósł z każdą godziną. Irvine Publishings zatrudniło mnie świeżo po ukończeniu studiów z polecenia jednego z moich profesorów, oczywiście nie myślałam, że będę tam pracować na najwyższym stanowisku, ale sądziłam, że skoro mnie zatrudnili to był ku temu jakiś powód. Każdy głupi umie pisać maile.

Już doskonale rozumiałam czemu robiłam tak nieistotne rzeczy- bo wszystko potrafisz spierdolić.

Zaczęłam się śmiać.

Śmiałam się tak mocno, że zaczęły mnie boleć żebra.

Tak długo czekałam na taką okazję tylko po to, żeby w ciągu tygodnia ją zaprzepaścić. Pewnie jutro stracę pracę, a potem szacunek do samej siebie. Nigdy nie spojrzę na półkę z kryminałami, pieprzony Coldwell i jego pieprzone książki.

-Nawet o nim nie słyszałam, więc musi być przeciętny z czego wynika, że sprawdzając jego książkę nie byłam uprzedzona, a po prostu szczera. -Muszę ten argument przedstawić Viv, gdy będzie mnie besztać za nieprofesjonalizm.

Budzik zadzwonił, mogłam przysiąc, że zamiast swojej typowej melodyjki, grał marsz pogrzebowy. Spokojnie masz dwadzieścia trzy lata i dyplom z literatury angielskiej, najwyżej będziesz pisać do kościelnego magazynu czy coś.

-Jak to rzuciłaś pracę? - Zapytałam z wyrzutem. Do końca zwariowała, było nam we dwie ciężko, a ona podejmowała takie nierozsądne decyzje.

-Peggy jesteś za młoda żeby to zrozumieć.

Rzuciłam talerze z powrotem do zlewu, a ona nawet na mnie nie spojrzała.

-Ostatnio mam wrażenie, że ja z tej dwójki jestem dorosła. - Odparłam.

Schowała twarz w dłonie i ciężko westchnęła, jakby była zmęczona tym, że chcę zrozumieć jaki jest jej problem.

-Najwyżej będę gosposią na parafii, a ty możesz im pomagać przy gazecie.

Mama. Mama. Mama.

Zanim przypomniałam sobie resztę tej awantury, usłyszałam jak z kuchni woła mnie Martha, kiedy indziej sobie powspominam, odpuść mi dzisiaj Mamo.

LiteratiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz