A N D R O M E D A

105 7 28
                                    

Hejka!

Rozdział niesprawdzony, przepraszam za błędy.

Miłego wieczoru ❤

Pięć dni. Dokładnie tyle zostało do ślubu Bellatrix, z czym Andromeda i Narcyza wciąż się nie potrafiły oswoić. Siedziała na parapecie w swoim pokoju patrząc przez okno. Dzień był piękny, lecz strasznie upalny przez co nie chciało jej się wychodzić z dziewczynami. Wolała posiedzieć sama w spokoju. Westchnęła i zeszła, gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Otworzyła je, a jej oczom ukazała się twarz jej ojca. 

- Zajmę ci tylko chwilę. powiedział i usiadł na brzegu łóżka. Cygnus Black był jak zwykle poważny. Andromeda była z wyglądu jego wierną kopią. - Słuchaj, córko…

Nie dokończył, ponieważ przerwała mu wlatująca sowa. Andy się jej przyjrzała i zamarła. Była to sowa Teda. Brunetka podbiegła do okna i odebrała od niej list, dając herbatnika. Kopertę odłożyła na toaletkę, czyli jak najdalej od ojca, i spojrzeniem wróciła do mężczyzny, obdarzając go uśmiechem. 

- Przepraszam - mruknęła cicho, lecz nie na tyle aby jej nie usłyszał. 

- Od kogo ten list? - spytał mrużąc oczy. Jeżeli chodziło o prywatność jego córek, to żadna nie mogła liczyć na nią z jego strony. Nie popierał czegoś takiego i gdyby tylko mógł zamknąłby całą trójkę w domu na klucz. Gdyby dowiedział się kim jest Ted, to prawdopodobnie tak już by było. Dlatego nie mógł wiedzieć, jeszcze nie teraz. 

- Od Marleny, dziewczyny Syriusza. - zaczęła pewnie nie wahając się. Wiedziała, że gdyby głos się jej załamał to ojciec bez problemu wyczułby kłamstwo. Pewnym krokiem podeszła do szafki i otworzyła list. - Napisała czy mogłaby przyjechać, aby się lepiej poznać. - spojrzała na Cygnusa bez mrugnięcia okiem. 

- Zapytaj matkę, ale moje pozwolenie masz. - stwierdził po chwili ciszy. - Nie o tym chciałem porozmawiać. Wiesz dobrze, że teraz najwyższy czas aby zainteresować się małżeństwem. - Andromeda, patrząc w jego oczach mogła przysiądz, że oczekiwał od niej potwierdzenia, ku jego rozczarowaniu, nie dostał jej. 

- Nie mam ochoty, mówiłam ci, że nie jestem gotowa. - odparła, dalej na niego patrząc z dumnie uniesioną głową. - Poza tym Narcyza również może ten ślub wziąć przede mną. Przecież ma narzeczonego. 

- Na Merlina, a pomyślałaś jak to będzie wyglądać gdy twoja młodsza siostra wyjdzie za mąż zaraz po najstarszej?! Co pomyślą o nas inni?! - krzyknął mężczyzna. Nie zrobiło to jednak na niej wrażenia, przyzwyczaiła się do tego. Matka też często krzyczała. 

- Nie obchodzą mnie inni. - zaczęła dumnie. - Wezmę ślub jak będę tego chciała. A teraz możesz już wyjść tato, jestem zmęczona. - dała nacisk na słowo “tato”. Mężczyzna wyglądał jakby miał coś jeszcze powiedzieć, jednak nie zrobił tego. W zamian za to uderzył ją w twarz z obu stron, po czym opuścił pomieszczenie. 

Z oczu Andromedy wypłynęła jedna łza, która potoczyła się po zaczerwienionym policzku. Jednak w myślach błąkało się jedno zdanie: Zawsze mogło być gorzej. Akurat była to prawda, mogła oberwać Cruciatusem, co miało miejsce nie raz za czasów jej uczestniczenia do Hogwartu. Pamiętała jak siniaki zakrywała makijażem, aby nikt tego nie dostrzegł. Jednak zdawała sobie sprawę, że Syriusz i Regulus wiedzieli mimo, że nie widzieli tych siniaków. 

Oni zawsze wiedzieli. 

Wyszła z pokoju dokładnie godzinę po wyjściu ojca. Udała się na dół do salonu. Siedziała w nim jedynie matka, która zajęta była czytaniem. Nie zwróciła uwagi na wchodzącą do pomieszczenia córkę. 

D O L L  H O U S E - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz