S Y R I U S Z

90 6 25
                                    

Hejka!!
Rozdział niesprawdzony, przepraszam za błędy.

Miłego dnia/wieczoru/nocy ❤

Brunet siedział w salonie, a tuż obok niego leżał jego kufer. Od wczorajszego wieczora był już spakowany, a od rana siedział w pomieszczeniu w którym również był jego ojciec. Uwielbiał moment w którym czekał na tatę swojego najlepszego przyjaciela. Był to czas kiedy na wakacje wyrywał się z czterech ścian tego przeklętego domu i w końcu czuł, że żyje. Dlatego tak bardzo chciał opuścić ten dom. 

Tak jak Andromeda. 

Gdy ciotka ostatnio oznajmiła, że jego ulubiona kuzynka się wyrzekła rodziny Black’ów, poczuł, że i on może się od nich uwolnić. Wpół do drugiej chłopak usłyszał dzwonek do drzwi i zerwał się ze swojego miejsca na kanapie. Podbiegł do drzwi i otworzył je na całą szerokość. Gdy w progu ujrzał mężczyznę o około dziesięć lat młodszego od swojego ojca, uśmiechnął się jeszcze szerzej niż rano. Fleamont Potter miał czarne włosy, które lekko były przyozdobione siwizną. Był wysokim mężczyzną z wielkim uśmiechem na twarzy. Najzabawniejsze było to, że James był bardzo do niego podobny. 

Mężczyzna uśmiechnął się do chłopaka i wyciągnął ku niemu ręce. Brunet bez wahania się do niego przytulił. Uwielbiał Potterów, bo od samego początku go wspierali. Traktowali go jak jednego z nich i zawsze mógł na nich liczyć. 

Fleamont i Euphemia Potterowie byli dla niego takimi rodzicami, jakimi jego nie byli. 

- No witaj młody. - zaśmiał się mężczyzna. 

- Proszę poczekać. - powiedział chłopak i szybko pobiegł do salonu i zabrał z niego kufer. Ojciec nie zwrócił na to uwagi, matka nawet nie zeszła na dół aby go pożegnać. Jedyną osobą, która zwróciła na to uwagę był Regulus, który zawsze stał w cieniu schodów, tak aby Syriusz go nie widział. 

Wyszedł z domu i chwycił ramię pana Pottera. 

Niecałą sekundę później Syriusz stał w Dolinie Godryka. Bez wahania ruszył biegiem razem ze swoim kufrem w stronę domu Potterów. Cieszył się jak dziecko. Idący za nim Fleamont uśmiechał się szeroko i nawoływał do Syriusza aby zwolnił, lecz chłopak go nie słuchał. Wbiegł prosto do ogródka i krótką kamienną ścieżką dobiegł do schodków prowadzących na werandę. Wbiegł po nich i bez pukania wpadł przez drzwi do holu. Wiedział, że nie trzeba ściągać butów. 

- Och to ty Syriuszu! - zawołała pani Potter. Euphemia wyglądała troszkę młodziej od swojego męża. Miała brązowe oczy i tego samego koloru włosy, które gdy tylko robiły się odrobinkę siwe na czubku głowy, farbowała je. Jej twarz zdobył szeroki i szczery uśmiech. Kobieta podeszła do niego i wyciągnęła ręce. Chłopak w tym samym momencie opuścił kufer i sam do niej podszedł i przytulił. - James jest w ogrodzie. - powiedziała po chwili i gdy tylko to dotarło do Black’a od razu się od niej odsunął i pobiegł na tyły domu. Gdy tylko wszedł do ogrodu, na prawie samym końcu przy niewielkim jeziorku swojej matki stał James. Okularnik był odwrócony do niego tyłem, więc oczywiste było to, że go nie widział. 

Dlatego Syriusz wpadł na pewien pomysł. 

Nie było to zbyt mądre, ale cóż… głupoty mu nie brakowało. W jednej sekundzie biegł w stronę przyjaciela, by po chwili w biegu zamienić się w psa i skoczył - z początku miał skoczyć na jego plecy ale James się odwrócił - pchając przyjaciela prosto do wody. Gdy Black wypłynął, był już pod postacią ludzką, a nie animaga. James Potter wynurzył się z wody i zaczął się nerwowo rozglądać w poszukiwaniu okularów. Syriusz wyciągnął w jego stronę dłoń z przedmiotem, czym zwrócił na siebie jego uwagę. 

D O L L  H O U S E - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz