S Y R I U S Z

56 7 25
                                    

Hej!

Rozdział niesprawdzony, za błędy przepraszam.

Miłego wieczoru! ❤

Sierpień minął wszystkim wesoło. Nim się obejrzeli już za dwa dni mieli stać na peronie 9 i ¾ by zacząć szósty rok nauki. Black uwielbiał wracać do Hogwartu, prawie tak bardzo jak pobyt u Potterów. Były to jedyne miejsca, gdzie chłopak czuł się bezpiecznie. Westchnął po raz kolejny tego dnia i spojrzał na swoich przyjaciół, którzy próbowali rozweselić Remusa. Chłopak był w wyjątkowo kiepskim humorze, tylko dlatego, że dzisiaj miała być pełnia, przez co blondyn był również nieco osłabiony. 

Jednak jedna myśl zaprzątała głowę młodego Blacka. Otóż jego myśli krążyły wokół Marleny. Wciąż przypominał sobie jak dwa tygodnie temu ranem oboje wstali z uśmiechem. Cały dzień spędzili wtedy razem i był naprawdę szczęśliwy. Poczuł tego dnia, że uczucie jakim darzy pannę McKinnon było w stu procentach prawdziwe. 

Ale czy ona je odwzajemniała? 

Z natłoku myśli wyrwał go nagły krzyk Pottera. Spojrzał oszołomiony w stronę okularnika, który leżał na ziemi, a zaraz obok niego były kawałki potłuczonej miski z zupą. Remus westchnął, a Peter, który przyjechał dwa dni wcześniej, pobiegł po panią Potter do ogrodu. Natomiast James podniósł się do pozycji siedzącej, a z jego oczu leciały łzy. Black spojrzał na rękę przyjaciela, która nie dość, że była poparzona, to na dodatek miał powbijane w nią szkło. 

To był okropny widok. 

Trzy godziny później wszyscy wyszli ze Szpitala Św. Munga. Euphemia Potter nie była zadowolona, ale nie dawała po sobie tego poznać. Była wściekła na syna, że nie zwrócił uwagi na swoje własne buty leżące tuż przed dywanem w salonie. 

Dlatego tylko w święta można było zjeść w jadalni, do której trzeba było przejść przez salon. 

- Nie rozumiem, jak można nie patrzeć gdzie się stawia nogi. - stwierdziła pani Potter wchodząc do domu. - Zachowałeś się bardzo nieodpowiedzialnie. Mogło się to dla ciebie jeszcze gorzej skończyć! Co jeśli poparzył byś sobie twarz?

- Raczej w jego wyglądzie nic by się nie zmieniło. - zaśmiał się Black, jednak widząc minę Euphemii speszył się. - Znaczy, to byłoby okropne. - poprawił się, teatralnie kładąc rękę na sercu. 

- Idę zrobić kolację. - mruknęła kobieta i weszła do kuchni. 

~~**~~

Noc nie była przyjemnym czasem dla czwórki chłopców, a szczególnie dla jednego z nich. Rodzice James’a wiedzieli o tym, że Remus jest wilkołakiem, bo chłopak dwa lata wcześniej się im wyżalił. Euphemia i Fleamont ku uciesze chłopaka nie wyrzucili go wtedy ze swojego domu, a zaproponowali, że las, który znajduje się jedną milę od ich domu będzie w sam raz i nikt go tam podczas pełni nie znajdzie. Jedyną rzeczą, o której państwo Potter nie wiedzieli to fakt, że ich syn, Syriusz i Peter są animagami i narażają swoje życie dla Remusa, żeby nie spędzał każdej pełni samotnie. 

Euphemia nie była przygotowana na taką informację. 

Wymyślili jak się wymykać, aby Potterowie się nie obudzili i ich nie nakryli. Dlatego teraz gdy wyszli przez okno w pokoju James’a Syriusz nie miał wyrzutów sumienia, że okłamuje rodziców przyjaciela. Po prostu nie był to pierwszy raz. Gdy dotarli na skraj lasu rozdzielili się. Remus został a pozostała trójka poszła odrobinę dalej dla bezpieczeństwa. Raz gdy z nim zostali Syriusz doznał małego problemu z przemianą i Lupin nim trochę porzucał. Nie było to miłe doświadczenie, dlatego Black wymyślił, że będą się odrobinę od chłopaka oddalać by spokojnie się przemienić. 

D O L L  H O U S E - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz