Opuszki palców przejechały po napisie, a czoło zetknęło się z twardym drewnem. Serce mu się kroiło, a dawno uśpiona zazdrość głaskała jego poranione kawałki swoim płomieniem. Jak samolubnym i obleśnym trzeba być, aby zniszczyć kogoś kogo kochamy? Nie chciał myśleć o tym, że na jego miejscu mógłby być ktoś lepszy. Że oczy mogły zostać mu brutalnie otwarte nie poprzez śmierć, a inne objęcia trzymające jego światło. Ta duszyczka mogła właśnie leżeć koło kogoś lepszego. Mogła dotykać ust kogoś, kto by je docenił. Ktoś inny mógł sunąć ciepłe ręce po jego talii, wywoływać śmiech z tych czerwonych ust i powodować rumieńce na okrągłych policzkach.
Nie chciał wiedzieć, ani nie chciał tego przyjąć, że ktoś o to słońce walczył, gdy sam blondyn był zajęty innymi. Ktoś chciał, aby czerwono włosy stał teraz koło niego. Ktoś chodził za nim, ścierał jego łzy powtarzając, że będzie dobrze. Może nawet starał się walczyć o prawdę, której nikt nie chciał widzieć.
Oparł się plecami o drewno, aby zjechać po nim, zajmując miejsce na podłodze. Długie palce wsunął w roztrzepane włosy łapiąc ich kosmyki, ciągnąć mocno jakby chciał je wszystkie wyrwać.
Tkwił w swojej kulce emocji użalając się nad sobą. Ale czy był kimś więcej niż Uraraka? Był kimś ważniejszym niż Ilda? Nie. Był takim samym powodem jak reszta.
Wbił zęby w swoje wargi czując ciężar opadający na jego ramiona. Mógł chcieć być tym poszkodowanym. Mógł chcieć być uznawany za tego, kto najwięcej wycierpiał. W końcu kochał to malutkie słońce rozświetlające życie innym.
Ale właśnie... co z innymi? Co z ludźmi, którzy nie przyłożyli się do tej śmierci? Co z ludźmi, którzy nagle stracili miłość, o którą walczyli? Jak musi się czuć chłopak, który wpatrzony w Eijiro nigdy nie mógł go zdobyć, bo już Bakugo to zrobił? Jak musiał się czuć ten chłopak po tym jak Bakugo zdeptał to słoneczko pozwalając innym je zabić? Co z fanami wielkiego Red Riota? Co z dziećmi marzącymi o jego autografie, które codziennie śniły o spotkaniu z nim? Co z jego dalszymi przyjaciółmi, którzy nagle go stracili?
Bakugo nawet nie masz prawa cierpieć. Z jakiej racji? To twoja wina. Myśli biegały po jego zagmatwanym umyśle, a on bardziej się kulił targając włosy. Łzy nie trzymały się oczu budując fantazyjne wzory na jego twarzy. Gardło piekło, a gula rosła nie dając powietrzu przepływać. Świst był jedynym co słyszał. Uderzał plecami o drewno przy większych drgawkach. Oskarżał się odkąd usłyszał wieść o martwym ciele. Nosił ciężar swoich grzechów, które łamały jego kości przy każdym kroku. Ograniczał się do patrzenia na siebie, ale co z innymi? Bakugo, co ze mną? Przecież to ja nie żyję.
5 minut
20 minut
Godzina
Dwie godziny
Trwał w tym stanie może za długo. Może trwał by jeszcze dłużej. Jednak on nie chciał czekać.
Blondyn odwrócił twarz w stronę pokoju, z którego doszedł głoś. Twarz tonęła w łzach, a przez ciało przechodziły już tylko delikatne dreszcze. Było mu zimno, tak cholernie zimno.- Mina. Byliśmy świetnymi przyjaciółmi, nie sądzisz? Zawsze byłem przy tobie, a ty przy mnie.
Znajomy, zagłuszony głos rozgrzał jego serce. Nie na długo. Ktoś włączył kasetę, gdy Bakugo siedział na ziemi rycząc jak małe dziecko.
Naprawdę byłaś dla mnie ważna. Przez sytuację z Uraraką czułem się jakbym cię stracił. Straciłem najlepszą przyjaciółkę...Głos posmutniał, a Bakugo powoli wstawał. Pierwsze skurcze mocno dały mu popalić po takim czasie siedzenia w jednej pozycji. Znów jego wzrok został skierowany na drzwi, zza których nagranie kontynuowało historię. Wszystko rozpieprzało jego ciało i mózg od środka. Mdłości wykręciły mu żołądek, a rzadkie uczucie strachu rozlało się po jego słabym ciele.
Byliśmy sobie najbliżej. Naprawdę mnie zaskoczyłaś nie popierając mojej strony. Ale co się stało to się stało, prawda? Ja zapomnę, ty przeprosisz. Odegramy to jak naszą każdą wcześniejszą kłótnię.
Pierwszy krok bolał najbardziej, ale z każdym kolejnym nogi powoli zaczynały nabierać tempa.
I naprawdę w to wierzyłem. Zwłaszcza, gdy Kaminari i Sero podeszli do mnie tego popołudnia. Nie pamiętam, który to był dzień tygodnia. Ale pamiętam jak poczułem, że już wszystko w porządku, gdy rozmawialiśmy jak dawniej. Poczułem się znów częścią was, jakby moi dawni przyjaciele wrócili, aby na nowo wszystko odbudować.
Dłoń dotknęła klamki mocno ją szarpiąc. Wszedł do środka.
Chciałem się wytłumaczyć, ale machnęliście ręką twierdząc, że to już za nami. Że stoicie po mojej stronie.
Nikogo nie zastał. Jedynie dwie rzeczy uległy zmianie. Okno otwarte na oścież oraz magnetofon ułożony schludnie na szafce.
Mina, wbiegłaś we mnie tuląc mocno i przepraszając. Poruszyliście moje zepsute serce znów rozpalając tam ogień radości. Znów chciałem żyć.
Zamknął okno czując kolejne dreszcze, tym razem z zimna. Chciał coś powiedzieć, ale gardło nie pozwoliło mu wydać dźwięku. Tak więc skierował tylko wzrok na magnetofon pozwalając zmęczonemu ciału paść na łóżko.
W życiu bym nie pomyślał, że będziecie tylko przedłużać moją mękę. Zaprosiliście mnie na spotkanie w domu, który remontują rodzice Kaminariego. Często się tam spotykaliśmy.
Zacisnął usta w wąską linię czując narastający na nowo żal. Oczywiście, że tak. Chodzili tam całym bakusqadem, gdy mieli wolne. Mina zawsze załatwiała piwo.
Powiedzieć wam sekret?
Czerwone tęczówki skierowały się na magnetofon, a ciało nie dawało już rady z wycieńczenia. Ból promieniował po głowie, schodząc do kręgosłupa. Skóra cierpiała z zimna, a oczy bolały od długiego płaczu.
Nigdy bym się nie zabił, gdybym tam nie poszedł.
CZYTASZ
6 Powodów-Kiribaku
FanfictionIle trzeba, by doprowadzić kogoś na skraj? Trochę inspirowanie książką ,,13 powodów"