Rozdział 5

144 18 33
                                    

Jak być idealnym? Czy jest na to jeden przepis?

Stukot butów uderzających o chodnik. Było chłodno. Pojedyncze osoby spieszyły się do domu po pracy. Słońce zaszło, a latarnie ciepło świeciły żółtym światłem.
Nie ruszył się z fontanny z wzrokiem wbitym w pobliski kościół. Wcześniej bał się, serce ściskane wyrzutami sumienia nie dawało mu spokoju. Teraz jednak wymyślona moc dawała mu odwagi. Czy to miał być kolejny etap żałoby? Złudny spokój, wyparcie tego co się stało. Poczucie siły, która pomoże wszystko naprawić. Głos w głowie powtarzający, że to przecież nie twoja wina. Inni zawinili, a ty to naprawisz. Naprawisz ich błędy.  Wiatr muskający jego włosy i twarz przynosił to cholerne ukojenie i wyrywał z umysłu powagę sytuacji oddając się analizowaniu napisu z drugiej kasety. "Jesteś tak cholernie brudny".

Nie miałem parcia, aby takim
być. Nie czułem tej presji, aby być najlepszym. Tobie na tym zależało, prawda Tenya?

Zagryzł zęby słysząc nowe nazwisko. Złość rozgrzała jego zmysły, a serce mocno zabiło chcąc uwolnić się z klatki przebijając żebra. Umysł miał zamknięty na słowa duszyczki, wypowiadane bez grama agresji. Miał ochotę wstać i zając się tym pieprzonym okularnikiem, zniszczyć go i patrzeć jak ginie za to, że skrzywdził jego miłość. W końcu ty go nie skrzywdziłeś Katsuki.

Lubiłeś mnie poprawiać. Lubiłeś każdego poprawiać, ale to ja stałem się twoją obsesją. Na początku wmawiałem sobie, że to okej. Na początku było to miłe. Myślałem, że się o mnie martwisz jako chyba jedyny. Że chcesz dla mnie dobrze, abym był najlepszą wersją siebie... Byłem tak głupi. Bo jak mogłem nazywać to 'troską' skoro z każdym dniem czułem się gorzej? Zaczynałem się wstydzić. Moich ocen, gdy głośno komentowałeś, że znów poszło mi najgorszej.

Zmarszczył brwi rozluźniając dłonie, które niechcący ściskał. Wytarł z nich nadmiar potu w koszulkę.
Ta duszyczka nie była najgorsza z klasy.

Moich zębów, gdy krytykowałeś ich kształt. Jak to mówiłeś... "Nigdy nikt nie weźmie cie na poważnie z takim zgryzem"

Jego zęby były tak wyjątkowe. To ten rekini uśmiech rozświetlał dzień każdemu.
Zmarszczył czoło czując palącą wściekłość. Jak ktoś śmiał jego miłość krytykować? 

Mojego ciała, gdy krytykowałeś jego kształt.

Bakugo kochał to ciało. Było domem najczystszej duszy.
Nagle stracił kontrolę zaczynając jedną nogą deptać stokrotkę, która rosła przy nim. 

Siebie, gdy wyśmiewałeś moją miłość do  Bakugo. Wstydziłem się tego kim jestem, bo byłeś zwykłym homofobem.

Ciało zastopowało, a stopa została odłożona na suchą ziemię. Homofob? Spojrzał na swoją rękę, jakby poruszony słowami zmęczonego głosu z nagrania. Wyśmiany za miłość. Wyśmiany za bycie sobą. Wyśmiany za uczucia.  Serce zostało ściśnięte znów powodując to straszne uczucie w klatce piersiowej, a beztroska i złość opuściły jego ciało znów zalewane falą żalu. Przecież Bakugo był taki sam. Tak samo "inny" jak ta mała duszyczka. Dlaczego go nie zaatakowano? On by się obronił. On by dał sobie radę. Czemu ten granatowo włosy potwór musiał zaatakować tą rozpadającą się duszę?

To wszystko było kłamstwem. Cała twoja troska była maską, pod którą kryła się nienawiść. Wszystko tak mocno przyspieszyło, gdy Uraraka wypowiedziała swoje kłamstwo.

Nie podejrzewał Ildy o to. W końcu tak bardzo chciał upodobnić się do swojego brata. Być bohaterem.
Czy bohater może nienawidzić za miłość?
Zacisnął usta w prostą kreskę czując się znów słaby. Czysta parabola. Dotknął dna czując nagłe mdłości. Żołądek mu się ścisnął, a wzrok znów powędrował na kościół. 
Jego kochanie cmoknęło znów potrzebując chwili, aby wymyślić z której strony ugryźć temat.

Zaprosiłeś mnie do kościoła.

 Zaraz, co?

Było to dziwne. Niespotykane, ale poszedłem. Zaufałem Ci. Było tak cicho i pusto.. Nie było księży, jedynie wielki pomnik Chrystusa obserwował nas z ołtarza. 

Nie rozumiał puenty gubiąc się w słowach ukochanego. Noga znów zaczęła mu drżeć, a śniadanie cofać się do jamy ustnej ze stresu co zaraz usłyszy.

Usiadłeś za konfesjonałem zapraszając mnie do spowiedzi. Oniemiałem. Powiedziałeś, że urodziłem się chory. Że trzeba zmyć ze mnie to paskudztwo.

Słowa docierały do jego głowy, ale nie znajdowały racjonalnego wyjaśnienia. Czekał na ten punkt kulminacyjny. Na głupie "haha, żartuje". Chodź głos w słuchawce nie wskazywał na żart. Był taki.. Neutralny? Nie, to złe słowo. Brzmiał jak ostatnie słowa umierającego. Jak osoba opowiadająca o traumie przez swoje ostatnie minuty.

Nie zgodziłem się. To było przerażające. Złapałeś mnie za głowę wciskając do aspersorium. Topiłeś mnie w wodzie święconej krzycząc w niebo głosy o tym jak jestem brudny. Zdegradowany. Chory.

Szepnął ostatnie słowo, a emocje Bakugo znów przyjęły inny tor. Znienawidził tego granatowo włosego chuja. Przekleństwa cisnęły mu się na usta, gdy gwałtownie wstał, aby skopać słup. Adrenalina znów popłynęła spowodowana nagłym przypływem wściekłości, a wszystko co najgorsze przewijało się przez jego mózgu. Był gotowy go zniszczyć.
Tymczasem jego słońce w kasecie znów chwilę milczało. Było słychać jak nerwowo uderza nogą o podłogę, jak przełyka ślinę.

Może i urodziłem się chory. Ale to kocham.

Odtwarzacz kaset się otworzył.
Materiał na kasecie się skończył. 

______________
Chce ktoś popisać na discordzie? Mam ochotę na rp :c No i chce poznać ludzi, nudzi mi się w życiu hehe

6 Powodów-KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz