Rozdział 3

239 32 67
                                    

 Radosny poranek. Nie zwiastujący niczego złego. Jasne słońce, bezchmurne niebo, delikatny wiatr. Dzień idealny. Spokojny. Radosny. Tego pięknego dnia silny, pewny siebie blondyn jak zwykle kierował kroki do klasy. Uczeń prestiżowej szkoły, do której chce się dostać każdy marzący o bohaterstwie. Pewność siebie od niego biła, a mordercze oczy odstraszały ludzi, którzy niemal od razu tworzyli mu przejście. Wparował do klasy jak zawsze. Ludzie rozmawiali, śmiali się. Usiadł na miejscu czekając na glizdę, zwaną potocznie ich nauczycielem. Wszystko było tak normalne, tak nic nie warte i nic nie wnoszące. Do czasu, gdy drzwi się nie otworzyły, a przez nie przeszedł nauczyciel. Już wtedy nastolatkowi wydało się coś nie tak. Czarnowłosy nie garbił się. Wyprostowany jak struna stanął przed biurkiem. Klasa najwyraźniej też wyczuła dziwną aurę niemal od razu się uspokajając.
- To co powiem nie będzie łatwe. Ani dla was, ani dla mnie.
Zmarszczył brwi. O co mogło mu chodzić? Przejechał wzrokiem po klasie zauważając pewną nieprawidłowość. Czemu jedna ławka jest pusta?
- Wczoraj Kirishima popełnił samobójstwo.

 Noc była ciężka. Minuty potwornie się dłużyły, gdy blondyn próbował zmrużyć powieki. Przed oczami widział swoją miłość. Gdy się śmiał. Gdy siedział koło niego nie potrafiąc zrozumieć najprostszych matematycznych równań. Gdy te cudownie miękkie, różowe usta po raz pierwszy stykały się z jego. Emocje dalej w nim wariowały. Zimne poty co chwila go zalewały powodując dreszcze. Żal przemieniał się w złość, a złość w najgorsze co mogło być. Bezsilność. Mógł słuchać reszty nagrań. Niezliczoną ilość razy gwałtownie zrywał się z łóżka łapiąc kolejną kasetę tylko po to by znów ją odłożyć na miejsce. Nie czuł w sobie ani grama siły, by znów usłyszeć ten głos. Trwał, więc w ciszy obserwując sufit. Ciemność panująca wokoło niego nie pomagała. Wzmagała uczucie zimna. Marzył o czułym uścisku. Aby to wszystko okazało się złym snem, po którego obudzeniu stałby się innym człowiekiem. Oczami wyobraźni widział ciepłą rękę, która delikatnie gładziła jego policzek. Tak bardzo tego chciał, ale tak bardzo nie mógł tego mieć.
Z transu, w który wypadł użalając się nad sobą, jak nigdy wcześniej, wyrwały go dopiero promienie słońca nieprzyjemnie świecące mu w oczy. Kolejny dzień. Kolejny dzień szkoły, pracy. Świat się zbudził, śpiew ptaków za oknem, chłodne poranne powietrze. Matki budzące swoje ukochane pociechy, przygotowujące śniadanie dla swojej drogiej rodziny. Kochankowie budzący się porannym, czułym pocałunkiem w policzek. Rosa ociekająca z źdźbeł trawy. Nawet niebo było piękniejsze niż zwykle. Bialutkie obłoczki spokojnie poruszały się popychane przez wiatr, nie zwiastując deszczu. Dlaczego, więc blondynowi wszystko wydało się tak paskudne? Wyglądał za okno nie czując radości z nowego dnia. Wszystko wyglądało jak bezwartościowy obrazek szczęścia, który najchętniej by potargał i wyrzucił do kosza. Nie dlatego, że mu się nie podobał, ale dlatego, że on nie mógł osiągnąć tego błogiego stanu.

Na jego nieszczęście nie mógł też się zatrzasnąć w pokoju. Nie wychodzić do świata, który stracił sens wraz z odejściem jego najdroższego ukochanego. Spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał gorzej niż zwykle- to było pewne. Twarzy nie zdobił już wredny uśmiech. Przekrwione oczy od płaczu nie miały już swojego codziennego błysku, który powalał ludzi. Blond włosy dalej w nieładzie, jednak nie mieniące się złotym połyskiem jak zawsze. Wszystko wydawało się takie... Matowe. Bez sensu. Bez tego czegoś dodającego czaru.

Czas się dłużył. Najprostsza poranna czynność sprawiała mu problem. Jego serce wariowało, gdy przypominał sobie w jakiej sytuacji jest. Stres obezwładniał powodując drżenie rąk. Rąk, które utraciły całe ciepło zmieniając się w lód. Walczył ze sobą czy zabrać kolejną kasetę do szkoły. Zabrał. Nie wiedział dokładnie dlaczego, przecież i tak nie potrafi jej odsłuchać. Spojrzał ostatni raz w lustro. Spojrzał w swoje oczy. Czerwone jak krew. Ciarki przebiegły po jego ciele, gdy przypomniał sobie śmierć tej bezbronnej duszyczki. Zamachnął się rozbijając kruchą powierzchnię przedmiotu. Przecież nie mógł się teraz poddać. Musi zrobić wszystko. Wszystko, aby poznać każdy powód jego śmierci.

6 Powodów-KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz