Słuchałeś, ale nigdy nie słyszałeś.
Spokojny głos zlewał się z szumem wody, nie pozwalając się jednak zagłuszyć. Świat powoli obracał się dalej, a minuty upływały gnębiąc zmęczony umysł.
Jego mieszkanie, jego łazienka. Nawet zginą tak samo.Cześć! Jestem Eijiro Kirishima, a ty dotarłeś do szóstej kasety.
Kto pozwolił ci podjąć tę decyzję?
Ciało. Piękne ciało. Kochaj swoje ciało tak samo jak ono kocha ciebie. Dba byś każdego dnia żył. Litry krwi wędrujące każdą z żył, każdą z tętnic, aby każdy z twoich organów mógł pracować. Płuca biorące tak potrzebne dla ciebie wdechy. Jesteś idealny. Jesteś perfekcyjny.
Nie masz prawa podjąć tej decyzji!Pewnie domyślacie się dla kogo ona jest. Od samego początku w jakiś stopniu najbardziej chciałem porozmawiać z tobą, Katsuki Bakugo. Mogę mówić na ciebie dalej Kats? Mogę, prawda kochanie?
Zatkał kran przejeżdżając wzrokiem na mały odtwarzacz koło wanny. Czuły uśmiech rozjaśnił wymęczoną twarz. Jestem twój, a ty jesteś mój. Bakugo był tak blisko, a tak daleko niego. Zmęczone oczy wzniosły się ku zegarowi wiszącemu na ścianie naprzeciw łazienki.
21:49
Nie zamknął drzwi, stojąc bosymi stopami na zimnych płytkach. Przecież czekał na gościa.Szczerze mówiąc nie wiem co tu mogę powiedzieć. Wszystko tak naprawdę zaczęło się od ciebie. Rozkochałeś mnie w sobie, a potem zdradzałeś, oskarżałeś, wykorzystywałeś. Zrobiłeś wszystko, aby mnie zeszmacić. I o losie, udało ci się to. A na sam koniec, aby zniszczyć mnie doszczętnie, wybrałeś innego.
Wybrał. Ale nie wybrał. Nie wybrał. Wybrał?
Wciąż pamiętał otulające go ręce Deku, gdy poprzez zakład miał udawać jego chłopaka. To nie tak, że jakkolwiek podchodził uczuciowo do tego. Przecież nie kochał zielonowłosego, nienawidził go.
Ale na pewno?Tak jakoś. Wystarczyło kilka minut, abyś przestał patrzeć na mnie tak samo. Zastanawiam się czy oskarżasz teraz Midoryje o to wszystko. Mam nadzieję, że nie, bo to twoja wina. Ty nazywałeś się moim chłopakiem, Kats. To ty miałeś się postawić i wybrać mnie. A tymczasem uległeś ładując się w jego otwarte ramiona. Głupi ja walczyłem o nas samotnie. Walczyłem o ciebie, pamiętasz? Długo zbierałem na nowe buty, ponieważ stare są już dziurawe.
Jakiś żal ścisnął jego cienki głos. Odtwarzacz na chwilę ucichł, a blondyn stał wpatrując się w niego. Czuł, że kolejne słowa zabolą. Bakugo wiedział, zawsze wiedział, że jego maleńkie słoneczko nie ma łatwo. Sam, samotnie, wszystko sam. Bez wsparcia, miłości, stabilności. Nie prosił o nic, nie prosił o pieniądze, prowadząc najskromniejsze możliwe życie. Osiągał wszystko sam, z tym pięknym uśmiechem na twarzy.
Wszystko wydałem w jeden dzień, dla ciebie. Kupiłem masę jedzenia, bilety na nocny seans w kinie. Nawet wybrałem horror! Przecież wiem jak je uwielbiasz.
Ta słodka duszyczka tak bardzo nienawidziła horrorów...
Zaprosiłem cie na piknik, na piątkowy wieczór. Ah, jak ja nie mogłem się doczekać! Godzinę wybierałem w co się ubrać. Kupiłem nasze ulubione napoje, obiad po drodze. Wziąłem koc, cholera, nawet ci kwiaty kupiłem. Zrobiłem też takie śmieszne naszyjniki! Kochanie, otwórz kasetę.
Czemu mówił to z taką radością? Czemu mimo wiedzy, że to pożegnanie cieszył się jak zakochana nastolatka opowiadająca koleżankom o swojej randce?
Dalej pytasz idioto? Przecież cie kocha.Czuły uśmiech rozświetlał zmęczoną, matową twarz blondyna, aż do ostatniego zdania. Zastygł, zjeżdżając wzrokiem na odtwarzacz. Przejechał językiem po suchych ustach posłusznie wciskając pauzę.
Kaseta wydawała się naruszona od samego początku. Było widać, że ktoś, jakimś narzędziem próbował dostać się do jej wnętrza wcześniej. Dzięki naruszeniu Bakugo nie miał problemu z ponownym otworzeniem jej. Zmarszczył cienkie brwi wciskając wzrok w srebrny łańcuszek, schowany w małej przestrzeni pomiędzy taśmami. Wziął go ostrożnie w swoje dłonie, aby przypadkiem nie uszkodzić materiałów, które były dla niego tak cenne.
- To dla mnie..?
Cichy głos opuścił jego suche gardło, gdy usiadł na krańcu wanny. Chłód bijący z kafelek drażnił jego bose stopy, ale teraz nie to było ważne. Ważny był ostatni podarek od jego ukochanego słoneczka, który dzierżył w swoich zimnych dłoniach. Srebrny łańcuszek z małą, ręcznie robioną zawieszką. Dwie zawleczki z puszek te cieplutnie, miękkie dłonie dość koślawo złączyły razem, po ukosie, aby stworzyć z tego serce, podarek dla Bakugo. Ah to takie w jego stylu.
Nie miał wiele, ale jak dawał to wszystko.
- Ty cholerny romantyku..
Jego własny głos go zdradził. Zadrgał, gdy łzy zbierały się w czerwonych oczach rozmazując widok. Trzymał w dłoniach tak mało, a tak wiele. Pokochał to. Pokochał srebrną zawieszkę, która została stworzona tak koślawo. Była tak nieidealna. Ale dla niego była perfekcyjna.
CZYTASZ
6 Powodów-Kiribaku
FanficIle trzeba, by doprowadzić kogoś na skraj? Trochę inspirowanie książką ,,13 powodów"